Małżeństwo zgłosiło nielegalne wysypisko gruzu. Mogą trafić do więzienia
Poprosili o usunięcie składowiska gruzu, a później sami zostali oskarżeni o jego nielegalne składowanie. Polsko-włoskiemu małżeństwu w Lasocine w Lubuskiem grożą teraz trzy lata więzienia.
- Kochamy to miejsce, ale... nie mamy radości - mówi ze łzami w oczach Ewa Smykowska, która wraz z mężem - Włochem, przez ostatnie 20 lat remontowała zabytkowy dworek w Lasocinie. Para od roku zajmuje się tylko zgłębianiem kodeksu karnego.
Nielegalne składowisko gruzu
Jeden z sąsiadów we wsi zaczął składować gruz w dużych ilościach. - Nie chcieliśmy mieszkać koło takiego składowiska - przyznaje pani Ewa. Małżeństwo powiadomiło urzędników.
Gmina Kożuchów po czterech miesiącach postanowiła... skontrolować polsko-włoskie małżeństwo.
ZOBACZ: Zakopią odpady z kominów niemieckich fabryk i hut
Urzędnicy pojawili się przed bramą posesji, jednak na teren dworku nie wpuścił ich mąż pani Ewy, Paulo Gibertini. Małżeństwo udokumentowało całe wydarzenie na nagraniu. Przez 20 minut nikt z urzędników nie podał podstawy prawnej, nie mówił też o konsekwencjach, ale po 20 dniach gmina skierowała sprawę do prokuratury.
Małżeństwu grożą trzy lata więzienia za to, że "działając wspólnie i w porozumieniu" udaremnili kontrolę ochrony środowiska.
Wideo: Małżeństwo zgłosiło nielegalne wysypisko gruzu. Mogą trafić do więzienia - materiał "Wydarzeń"
- Czujemy się jak z "Procesu" Kafki - przyznaje pani Ewa.
Sad pierwszej instancji oczyścił małżeństwo z zarzutów, uznając m.in., że urzędnicy poświadczyli nieprawdę. Dowodem był film nagrany przez oskarżonych.
Prokuratura odwołała się jednak od wyroku.
Ktoś groził małżeństwu
W międzyczasie ktoś groził małżeństwu. "Żebyś za dużo k*** szeptał, to jesteś tu roz***, nie?!" - słychać na nagraniu. - Nie wiemy, kto tych ludzi na nas nasłał - mówi pani Ewa. Sprawa została zgłoszona na policję, jednak ją umorzono.
ZOBACZ: Głowaczowa. Śmierć 17-latki. Jej brat przygotował listę ofiar
Małżeństwo jest załamane. - Czuję, jakby ktoś założył mi ciężki kamień na szyję i powoli zaciskał pętlę - podsumowuje pani Ewa.
Gmina odmówiła komentarza. Reporter "Wydarzeń" usłyszał, że to "konflikt sąsiedzki".
Czytaj więcej