Przedsiębiorcy są zmęczeni. Pandemia pozbawia wizji i planowania
Przedsiębiorcy rezygnują z ambitnych celów biznesowych i stawiają na przetrwanie. Liderzy nie chcą planować przyszłości, funkcjonują w trybie walki i są zmęczeni - wynika z raportu "Polski biznes w sytuacji pandemii" przygotowanego przez ekspertów od zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego. W badaniu zwrócono też uwagę na dwa oblicza pracy zdalnej.
Od kwietnia naukowcy prowadzą serię badań, które na bieżąco analizują, jak polskie firmy adaptują się do kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa.
Prof. Krzysztof Obłój, inicjator i kierownik badań, mówi, że firmy przyjmują postawę "wait-and-see".
ZOBACZ: Bosak: Polska właśnie popełnia zbiorowe gospodarcze samobójstwo
- Działają, ale minimalizują wszelkie ryzyka. Nie wykonują także nowych ruchów strategicznych, nie wprowadzają innowacji, nie eksperymentują, wstrzymują inwestycje. Praca zdalna jest już nie tylko nudna, ale zaczyna być bardzo męcząca. Firmy eksperymentują z różnymi formami pracy hybrydowej, a pracownicy tęsknią do fizycznej obecności w firmie i społecznych interakcji - tłumaczy ekspert zarządzania strategicznego i międzynarodowego z Akademii Leona Koźmińskiego.
"Wyczerpują się rezerwy psychiczne"
Z kolei dr hab. Mariola Ciszewska-Mlinarič, współautorka badania dodaje, że menedżerowie, podobnie jak pracownicy, są zmęczeni i sfrustrowani. - Poczuciu odpowiedzialności za firmę, za pracowników i za przyszłość, zaczyna towarzyszyć poczucie wyczerpywania się rezerw psychicznych. Rynek stał się mechaniczny. Emocje opadają, świat relacji biznesowych w wirtualnych spotkaniach staje się akceptowaną normą. Prowadzi to jednak często do pozbawienia poczucia minimalnej wspólnoty. Brakuje normalności - podsumowuje ekspertka.
Bardzo rzadko podejmowane są próby rewizji strategii, modelu biznesowego. Głównym kryterium decyzyjnym pozostaje dbałość o bezpieczeństwo pracowników i kondycję finansową firmy, umożliwiającą jej przetrwanie. Ponadto panuje huśtawka nastrojów i niepewność otoczenia biznesu. Z jednej strony respondenci zgłaszają wyraźne wyhamowanie inwestycji prywatnych i samorządowych, i ograniczenia popytu. Z drugiej strony, po zniesieniu lockdownu, w wielu branżach nastąpił powrót do względnej normalności i wzrost popytu.
ZOBACZ: Drugie zamykanie gospodarki. Mogą tego nie wytrzymać liczne firmy i finanse publiczne
W niektórych branżach ceny dostaw wzrosły (ze względu na braki i zamknięcia fabryk), w innych spadły, bo uległy zmniejszeniu zamówienia głównych odbiorców (np. branża motoryzacyjna). Niestety rząd i administracja nie stabilizują rynków i gospodarki. Nieprzewidywalność decyzji administracyjnych i politycznych jawi się menedżerom jako jedno z podstawowych ryzyk działalności.
- W tym kontekście ciekawa jest ocena wartości tarcz antykryzysowych, która jest bardzo zróżnicowana, od ocen skrajnie negatywnych do bardzo pozytywnych. Wielu respondentów nie skorzystało z tego wsparcia - poza ograniczeniem wpłat na ZUS w początkowym okresie - albo z racji niespełnienia jakiegoś kryterium, albo z racji obaw o późniejsze kontrole - zwraca uwagę prof. Krzysztof Obłój z Akademii Leona Koźmińskiego.
"Cyfrowe boty blokowały serwery"
Ekspert wskazuje na to, że wśród głosów krytycznych pojawiał się pogląd, że tarcze powinny być skierowane jedynie do branż najsilniej dotkniętych skutkami pandemii. - Jeden z respondentów zwrócił uwagę na uboczne skutki postępu cyfryzacyjnego, do którego administracja nie jest przygotowana. Jego zdaniem wielu przedsiębiorców nawet nie miało szansy wypełnić wniosku, a co dopiero złożyć go szybciej niż automaty wykonujące tysiące zgłoszeń na minutę. Wynikało to z tego, że kryterium oceny była tylko i wyłącznie kolejność zgłoszeń. Natomiast narzędziem do zgłaszania wniosków był formularz internetowy. Taka decyzja zaowocowała uruchomieniem oprogramowania automatyzującego proces wypełniania formularza. Efekt był taki, że w chwili rozpoczęcia przyjmowania zgłoszeń, cyfrowe boty blokowały serwery urzędowe - opowiada profesor.
Nastroje pracowników są bardzo zróżnicowane. W niektórych firmach, zwłaszcza produkcyjnych, które wcześnie opanowały procedury bezpieczeństwa, nastroje są neutralne lub racjonalnie optymistyczne. Ale w większości firm dominuje poczucie napięcia i obawy.
ZOBACZ: Firmy mają pieniądze, ale wirus może szybko uszczuplić konta
– Skończył się okres adrenaliny, poczucia walki o firmę i pracowników, intensywnej komunikacji z pracownikami, dostosowywania funkcjonowania firmy do warunków pandemii. Przedłużający się stan zagrożenia i towarzyszącej mu mobilizacji odciska ślady na psychice liderów. Dla wielu menedżerów czas pandemii jest najtrudniejszym doświadczeniem w ich życiu zawodowym.
Część osób badanych wskazuje na atuty pracy zdalnej - elastyczność organizacji czasu pracy, możliwość swobodnego wyboru lokalizacji, wzrost sprawczości pracowników, uwolnionych od "pilnującego oka szefa" oraz od poczucia bycia ocenianym przez współpracowników, brak konieczności "udawania", że się jest w pracy.
"Praca zdalna przyniesie więcej złego niż dobrego"
Równocześnie wielu badanych obawia się, że w dłuższym okresie praca zdalna będzie prowadzić do erozji więzi wewnątrzorganizacyjnych, spadku kreatywności i innowacyjności, osłabienia motywacji oraz ograniczenia możliwości uczenia się.
Z jednej strony powtarzającym się w wypowiedziach wątkiem jest większa efektywność wykorzystania czasu pracy, w którego ramach nie ma już rozmów na korytarzu, wspólnych obiadów czy przerw kawowych. Z drugiej strony badani uważają, że w warunkach pracy zdalnej obieg informacji w firmach jest utrudniony, łatwiej o konflikty, a procesy decyzyjne wydłużają się.
- Z odpowiedzi ankietowanych wynika, że praca zdalna w dłuższej perspektywie przyniesie więcej złego niż dobrego. Wskazują, że nadzór i prowadzenie projektów bardzo się skomplikowały. Kreatywność pracowników spada, ponieważ jest ona zazwyczaj stymulowana w wyniku bezpośredniej wymiany myśli i emocji. A bez kreatywności praca staje się nudna i demotywująca - stwierdza prof. Obłój podsumowując opinie respondentów.
ZOBACZ: Efektywnie i z korzyścią dla środowiska. O pracy zdalnej w czasie pandemii
Poważnym problemem staje się utrzymanie więzi pracowników z organizacją. Zdalne formy kontaktu - telekonferencje, rozmowy telefoniczne - są jedynie niedoskonałym substytutem spotkania.
W badaniu wzięli udział menedżerowie i przedsiębiorcy, absolwenci programów Executive MBA prowadzonych w Akademii Leona Koźmińskiego, ankietowani także w trzech poprzednich turach projektu naukowego. W zespole badawczym pod kierunkiem prof. Krzysztofa Obłója są: dr hab. Mariola Ciszewska-Mlinarič, mgr Tadeusz Milancej i dr Piotr Wójcik z Akademii Leona Koźmińskiego oraz dr hab. Aleksandra Wąsowska z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Do 12 października otrzymaliśmy tylko 50 odpowiedzi. W pierwszej turze ponad 100, a w drugiej ponad 80, w trzeciej blisko 70, co już jest sygnałem stanu "ducha" respondentów. Próba nie jest reprezentatywna, ale pokazuje tendencje w przekroju wszystkich typów firm ze względu na wielkość, rodzaj działalności, zakres umiędzynarodowienia i handel w internecie, a wszystkie raporty po kolei razem pokazują, jak pandemia zmienia parametry i logikę działania rynku i firm - zaznacza prof. Krzysztof Obłój.
Czytaj więcej