Białoruś: zatrzymania kobiet i niepełnosprawnych
Kilka osób zostało zatrzymanych w sobotę na akcji protestacyjnej w Mińsku – oświadczyła rzeczniczka mińskiej milicji Natalla Hanusiewicz. Tego dnia na ulice stolicy wyszły kobiety i osoby niepełnosprawne.
Za udział w nielegalnych zgromadzeniach zatrzymano kilka osób. Zostaną przewiezione do rejonowych komend w celu dalszych wyjaśnień – powiedziała Hanusiewicz.
W sobotnim marszu kobiet i niepełnosprawnych uczestniczyło - według agencji Interfax-Zapad - około 200 osób. Dwie kolumny – kobiet i niepełnosprawnych – połączyły się na prospekcie Niepodległości koło kościoła św. Szymona i św. Heleny i ruszyły w kierunku pl. Zwycięstwa. Akcja zakończyła się na pl. Jakuba Kołasa.
Uczestnicy nieśli biało-czerwono-białe flagi, używane przez środowiska niezależne i opozycyjne, oraz parasole w tych kolorach. Wiele osób miało na sobie elementy odzieży w tych barwach. Skandowano m.in. "Wolność więźniom politycznym" i "Hańba". Kierowcy klaksonami wyrażali swoje poparcie dla protestujących.
"Doprowadzenie do aktów terroryzmu"
Zatrzymano administratorkę białoruskiego kanału Telegramu dla kierowców Woditieli 97. Trwają czynności zmierzające do uznania go za kanał ekstremistyczny – poinformowała w sobotę rzeczniczka MSW Białorusi Wolha Czemadanawa. Według niej mieszkająca w Mińsku administratorka i jej współpracownicy rozpowszechniali instrukcje i rekomendacje dotyczące przygotowania i użycia środków ataku na ludzi, sprzęt i majątek, a także apele o blokowanie dróg w konkretnych miejscach i czasie, wyłączanie kamer obserwacyjnych i sygnalizacji świetlnej oraz uczestniczenie w protestach i strajkach.
- Celem apeli było wpływanie na organy władzy i osłabienie gospodarczego bezpieczeństwa Białorusi, czyli doprowadzenie do aktów terroryzmu i dywersji – oświadczyła Czemadanawa.
Dodała, że wspomniane osoby wysuwały także żądania polityczne, wzywały do niszczenia mienia funkcjonariuszy ochrony porządku i urzędników państwowych, uniemożliwiania eksploatacji linii kolejowych oraz "wykonywania innych radyklanych działań, które koordynowali".
ZOBACZ: "Białoruś i Rosja gotowe do wspólnej reakcji na zagrożenia zewnętrzne". Łukaszenka ostrzega
- Obecnie trwają działania zmierzające do uznania kanału Woditieli 97 za ekstremistyczny – oznajmiła Czemadanawa, dodając, że Prokuratura Generalna wszczęła sprawę karną. Jak dodała, oprócz administratorki zatrzymano pięciu aktywnych uczestników kanału Woditieli 97. U najbardziej aktywnych przeprowadzono ponad 50 rewizji i skonfiskowano m.in. race, broń palną oraz „jeże” do przebijania opon.
Według rzeczniczki zidentyfikowano także tożsamość innych moderatorów „destrukcyjnych grup”, za którymi w najbliższym czasie zostaną wysłane listy gończe.
Na Białorusi od wyborów prezydenckich 9 sierpnia trwają protesty, których uczestnicy domagają się ustąpienia Alaksandra Łukaszenki.
Zarzuty dla anarchisty
Byłemu białoruskiemu więźniowi politycznemu, anarchiście Iharowi Aliniewiczowi zarzucono akty terroru poprzez podpalenia w Salihorsku i Mozyrzu – poinformował w sobotę zbliżony do służb specjalnych kanał Telegramu Żołtyje Sliwy. Grozi mu nawet kara śmierci.
Żołtyje Sliwy opublikowały na Telegramie nagrania wideo z przesłuchań Aliniewicza i innego anarchisty Dzmitryja Dubouskiego, w których Dubouski opowiedział o działaniach swoich i kolegów. Oświadczył, że on i Aliniewicz mieszkali za granicą, ale postanowili przyjechać na Białoruś, żeby wziąć udział w akcjach przeciw Alaksandrowi Łukaszence. Przedostali się z Ukrainy na Białoruś na początku października i tam spotkali się z jeszcze dwoma innymi anarchistami. W czterech postanowili atakować budynki resortów siłowych.
ZOBACZ: Organizatorzy protestów będą traktowani jak przestępy. Może im grozić nawet 8 lat więzienia
Ich pierwszym celem były siedziby Państwowego Komitetu Ekspertyz Sądowych oraz prokuratury w Salihorsku. Obrzucili je koktajlami Mołotowa, powodując zapalenie się stojących obok samochodów. Stamtąd udali się do Mozyrza, gdzie zaatakowali budynek milicji drogowej. Ani w jednym, ani w drugim miejscu nikt nie ucierpiał.
Pod koniec października postanowili wyjechać z Białorusi, ale zostali zatrzymani koło ukraińskiej granicy. O zatrzymaniu czterech anarchistów – bez wymieniana nazwisk - poinformował w sobotę Państwowy Komitet Graniczny. Według rzecznika Antona Byczkouskiego znaleziono przy nich kilka sztuk broni palnej i amunicję, a także granat i gaz pieprzowy.
ZOBACZ: Strajk generalny na Białorusi. Upłynął termin ultimatum Cichanouskiej
Działania grupy zakwalifikowano - według Żołtych Sliw - jako akty terroru przeprowadzone w zorganizowanej grupie. Grozi za to kara pozbawienia wolności od 10 do 25 lat, dożywocie lub kara śmierci.
Czytaj więcej