"Krzyczałam »pomocy«, ale nikt nie słyszał". Więzienie dla opiekunki za pobicie staruszki
Na osiem miesięcy więzienia bez zawieszenia skazał w środę Sąd Rejonowy w Białymstoku opiekunkę oskarżoną o pobicie 80-letniej kobiety, którą miała się całodobowo zajmować. Skazana ma też zapłacić staruszce 10 tys. zł w formie nawiązki. Wyrok nie jest prawomocny.
Do wydarzeń, którymi zajmował się sąd, doszło latem 2019 r. w Białymstoku. Rodzina dała w internecie ogłoszenie o poszukiwaniu osoby do całodobowej opieki nad 80-letnią seniorką po poważnej operacji, z paraliżem lewej połowy ciała. W sumie opiekunki były dwie, pracowały w cyklach tygodniowych. I to druga z nich zawiadomiła rodzinę, która była wtedy na koniecznym wyjeździe, gdy zastała w mieszkaniu poturbowaną staruszkę; rodzina zawiadomiła pogotowie i policję.
ZOBACZ: 1,5 roku więzienia dla opiekunki MOPS z Gniezna. Znęcała się nad 80-latką
Jak wynikało z opinii biegłego, obrażenia były poważne - dwumiejscowe złamanie ręki, rany kłute zadane nieustalonym narzędziem, siniaki na całym ciele. Prokuratura 30-letniej kobiecie postawiła zarzuty spowodowania naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia; grozi za to do 5 lat więzienia. Według śledczych, staruszka była uderzana po całym ciele i popchnięta (wtedy też miało dojść do złamań).
Nie przyznała się do zarzutów
Proces w pierwszej instancji trwał jeden dzień, na sali rozpraw nie było ani oskarżonej, ani jej obrońcy. Sąd odczytał wyjaśnienia 30-latki, która w śledztwie do zarzutów nie przyznała się.
Twierdziła, że w połowie lipca została zatrudniona do opieki nad 80-letnią panią Joanną; za opiekę dwutygodniową w miesiącu, 24 godziny na dobę, miała otrzymywać 1 tys. zł, do tego nieodpłatne wyżywienie i dach nad głową. Wyjaśniała wtedy, że w dniu, którego dotyczą zarzuty (z przerwą na wyniesienie śmieci i zakupy) stale nadzorowała podopieczną i nie było sytuacji, w której by np. upadła. Wieczorem położyła ją spać, zabezpieczyła łóżko, by staruszka nie spadła.
ZOBACZ: Opiekunki bez pensji na czas. Płacono im mniej, niż wynikało z umowy
Gdy ta usnęła, wyszła, by spotkać się w sprawie pokoju do wynajęcia. Potem - według jej wersji - zajęła się przeprowadzką w to miejsce; sugerowała też w prokuraturze, że "być może bezdomni" znaleźli klucze do mieszkania (twierdziła, że je zgubiła), weszli i pobili staruszkę. - Nie informowałam o swojej wyprowadzce, gdyż była już późna pora i nie chciałam już dzwonić do rodziny pani Joanny oraz wiedziałam, że następnego dnia z rana przychodzi druga opiekunka - tak wyjaśniała. Twierdziła, że siniaki na ręce staruszka miała już wcześniej, nie widziała żadnych ran kłutych.
"Mama powiedziała, że opiekunka ją pobiła"
- Mama powiedziała, że opiekunka ją pobiła, rzuciła ją na ziemię w przedpokoju, potem ciągała ją za rękę, którą połamała i że piła z jakimś obcym osobnikiem w kuchni alkohol - mówił przed sądem 56-letni syn poszkodowanej. Dodał, że wcześniej jego mama - przy wsparciu drugiej osoby - chodziła, sama wstawała z łóżka, nie miała żadnych upośledzeń umysłowych, teraz "jest w traumie, boi się stanąć na nogi, nie porusza się".
ZOBACZ: 48-latek aresztowany za znęcanie się nad rodzicami. To recydywista
Sąd odczytał też zeznania pani Joanny, która ze względu na stan zdrowia i wiek, nie mogła stawić się w sądzie, a niewykonalne byłoby też - w obecnej sytuacji pandemicznej - jej przesłuchanie w miejscu zamieszkania. Staruszka mówiła, że początek opieki był bez zastrzeżeń. 30 lipca wieczorem poprosiła o pomoc, by mogła wejść do toalety. Kiedy chciała wrócić do łóżka, opiekunka złapała ją za rękę, w której ma niedowład i zaczęła ją szarpać. Potem rzuciła ją na podłogę, podniosła i rzuciła na łóżko; zeznała też, że jeszcze w łazience 30-latka biła ją po głowie, potem podobnie na łóżku, wtedy też czymś ją dźgnęła w rękę i nogę, po czym wyszła z pokoju.
Zeznała, że słyszała jakichś mężczyzn. - Krzyczałam "pomocy", jednak nikt nie słyszał mego wołania - mówiła w śledztwie. Zeznała też wówczas, że z mieszkania zginęło jej 2 tys. zł oszczędności oraz np. pościel; ta sprawa nie została objęta zarzutami, prokuratura nie znalazła dość dowodów.
10 tys. zł w formie nawiązki
Po przesłuchaniu świadków, odczytaniu wyjaśnień oskarżonej i zeznań m.in. poszkodowanej staruszki, Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał opiekunkę za winną zarzucanego jej przestępstwa. Skazał ją na osiem miesięcy więzienia bez zawieszenia i konieczność zapłaty 10 tys. zł w formie nawiązki.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Piotr Markowski mówił, że dowody są bezsporne. "Wyjaśnienia pani oskarżonej nie wytrzymują konfrontacji z pozostałym materiałem dowodowym, ale nie tylko, bo również z zasadami logiki i doświadczenia życiowego" - mówił, wskazując np. na wątek osób bezdomnych, które miałyby wejść do mieszkania i staruszkę pobić. Podkreślał, że choć oskarżona nie była dotąd karana, to przekaz musi być jasny, iż nie będzie pobłażliwości dla takich zachowań. Za okoliczności obciążające uznał fakt spożycia alkoholu i działanie wobec osoby faktycznie bezbronnej.
Działanie nie było jednorazowe, nie było żadnych powodów do takiego zachowania - uzasadniał sędzia Markowski. Zwracał uwagę, że zagrożeniem - co najmniej dla zdrowia pani Joanny - było jej pozostawienie samej na noc. Mówił o "potężnej, społecznej szkodliwości czynów", podkreślał że w tej sytuacji 8 miesięcy więzienia bez zawieszenia będzie karą adekwatną.
Pełnomocnik pokrzywdzonej wnioskowała o 150 tys. zł nawiązki, argumentując, że po obrażeniach fizycznych, jakich starsza pani doznała półtora roku temu i traumie psychicznej, potrzebuje ona m.in. drogiego, specjalistycznego sprzętu, by ułatwić jej czynności życiowe. "Czyn był haniebny, bo dotykał osoby 80-letniej, bezbronnej, schorowanej, która na skutek tego zdarzenia doznała bardzo rozległych obrażeń" - mówiła w mowie końcowej mec. Dorota Ławrowska.
Po publikacji wyroku na gorąco oceniła, że poważnie rozważa złożenie apelacji związanej z kwotą nawiązki. Zwróciła uwagę, że droga procesu cywilnego o zadośćuczynienie i odszkodowanie jest czasochłonna, a pani Joanna jest już w podeszłym wieku.