Zniszczyła młotkiem zabytkową rzeźbę w warszawskim parku. Sąd wydał wyrok
Karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 5 tys. zł nawiązki za uszkodzenie rzeźby amorka w Dolince Szwajcarskiej wymierzył w poniedziałek modelce Julii S. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. Na czas zawieszenia kary dziewczyna znajdzie się pod dozorem kuratora.
Sprawa stała się głośna w mediach, gdy na portalach społecznościowych w maju ub.r. pojawił się film, na którym młoda dziewczyna odłupuje młotkiem nos amorkowi stanowiącemu element znajdującej się w Dolince Szwajcarskiej fontanny. Wówczas stołeczny konserwator zabytków zawiadomił prokuraturę. Proces w tej sprawie rozpoczął się w lutym tego roku.
Kara w zawieszeniu
Prokurator zażądał dla oskarżonej kary 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata próby oraz 2 tys. zł nawiązki na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków. Z kolei obrona, wskazując m.in. na skruchę w związku z popełnionym czynem, wniosła o warunkowe umorzenie postępowania na okres roku próby, a także o możliwość rozłożenia kwoty nawiązki na raty.
W poniedziałek sąd orzekł o karze 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Dodatkowo modelka będzie musiała wpłacić 5 tys. zł nawiązki na wskazany fundusz, a na czas zawieszenia kary znajdzie się pod dozorem kuratora.
ZOBACZ: Turysta pozował do zdjęcia. Zniszczył 200-letnią rzeźbę [WIDEO]
Jak mówiła sędzia Magdalena Zając-Prawica, w sprawie nie ma żadnych wątpliwości, że Julia S. popełniła zarzucany jej czyn. Z jej wyjaśnień wynikało, że nastąpiło to pod wpływem namowy jednej ze znajomych. - Pani oskarżona przyznała się do popełnienia czynu, wykazała skruchę - mówiła sędzia.
Sąd podkreślił, że obecnie niemożliwe jest oszacowanie wartości wyrządzonej szkody. - Od wielu miesięcy przed Urzędem m.st. Warszawy trwa postępowanie mające na celu przywrócenie tej rzeźby do stanu poprzedniego; na chwilę obecną (...) nie zostały nawet oszacowane w przybliżeniu koszty takiego przywrócenia - mówiła sędzia.
"Żałuję tego, co zrobiłam"
Jak zaznaczono, przy wymierzaniu kary sąd wziął pod uwagę zarówno sposób działania oskarżonej, jak i jej postawę po popełnieniu czynu, a także inne okoliczności, takie jak jej młody wiek i fakt, że wcześniej nie była karana. "Sąd uznał, że istnieją podstawy do stwierdzenia, że zachowanie, którego dopuściła się pani oskarżona, było zachowaniem incydentalnym w jej życiu" - stwierdzono.
Odnosząc się do zasądzonej nawiązki, sąd uznał, że przy "należytej staranności" dziewczyna będzie w stanie uiścić tę kwotę. Sędzia podkreśliła też, że zabrakło podstaw do warunkowego umorzenia postępowania m.in. ze względu na to, że społeczna szkodliwość czynu nie była nieznaczna.
ZOBACZ: "Oryginalna" rzeźba Melanii Trump została usunięta. Ktoś ją podpalił
- Żałuję tego, co zrobiłam. Poniosłam konsekwencje i zostałam wyrzucona z agencji modelingowej. To było trudne dla mnie, bo mi na tym zależało - mówiła S. w lutym przed sądem. Przyznała też, że w chwili zdarzenia była pod wpływem alkoholu. Z kolei jej obrona podkreślała, że zakończenie postępowania sądowego nie będzie oznaczało dla S. zakończenia tej sprawy, ponieważ o czynie, którego się dopuściła, będą pamiętali ludzie oraz środowisko, w którym żyje. Jak zaznaczono, w związku z tą sprawą S. do dziś otrzymuje pogróżki, które były zgłaszane policji.
Wyrok jest nieprawomocny.
Czytaj więcej