Opiekunki bez pensji na czas. Płacono im mniej, niż wynikało z umowy
Kilka tygodni temu do redakcji "Interwencji" przyszedł mail od 30-letniej pani Natalii Klatt z Wejherowa. Kobieta prosiła, żeby nagłośnić sprawę firmy opiekuńczej Piotra P. z Białegostoku. Pracowała w niej jako koordynator opiekunek. Twierdzi, że kobietom nie płacono na czas i mniej, niż wynikało to z umowy. W dodatku nie opłacano składek ZUS.
- Bardzo często musiałam się tłumaczyć, że nie ma pieniędzy. Jak zbliżał się okres wypłaty, to był jakiś koszmar. Pracownice przychodziły i mówiły, że nie dostały wypłaty, nie mają czym za mieszkanie zapłacić – wspomina pani Natalia.
Firma Piotra P. z Białegostoku świadczy usługi opiekuńcze na terenie całej Polski. Wygrywa przetargi w Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej. Potem wysyła swoje opiekunki do pracy, jedną piątą pieniędzy z umów zatrzymując dla siebie. Tak było między innymi w Wejherowie i Gdyni. "Interwencja" spotkała się z byłymi pracownicami.
Wielka firma transportowa na osiedlu domów jednorodzinnych
- Po dwa miesiące nie było wypłaty, dwa miesiące bez środków do życia. Podpisywałam umowę na inną stawkę. Miałam dostawać 13 złotych na godzinę na rękę, a przy pobieraniu pieniędzy dostawałam 10 złotych na godzinę. Na wszystko się zgadzałam, bo on wiedział, że bardzo potrzebuję tej pracy. Już się nawet nie kłóciłam o te pieniądze. Wolałam stracić 600 czy 900 zł w miesiącu, niż w ogóle nie mieć pracy – tłumaczy pani Katarzyna.
Nie odpowiedział na pytania
- W październiku już przestał wypłacać. W ogóle nie odbierał telefonów, a samo moje wydzwanianie trwało dobry tydzień – opowiada pani Renata.
Firma ma siedzibę na osiedlu domów jednorodzinnych w Białymstoku. "Interwencja" próbowała skontaktować się z Piotrem P. Mężczyzna nie zgodził się na wypowiedź przed kamerą. Zadeklarował, że na pytania odpowie drogą elektroniczną. Do chwili emisji tego materiału, odpowiedź jednak nie nadeszła.
- Generalnie rzecz biorąc cała sytuacja, która miała miejsce w Gdyni, nie jest z winy Spółki. Prawdą jest, że nie odprowadziliśmy składek ZUS, ale raporty za pracowników zostały złożone. Pracownicy zostali poinformowani o tym fakcie – przekazał Piotr P., gdy "Interwencja" próbowała umówić się na spotkanie przed kamerą.
Woda zniknęła ze studni. 80-latka wskazuje winnych
- Rekrutacja odbyła się w hotelu. Od razu były podpisywane tam umowy. Nie sprawdzał naszych kwalifikacji. Później się okazało, że pięć miesięcy nie miałam składek w ZUS opłaconych – mówi pani Zofia, jedna z pracownic firmy Piotra P.
WIDEO: reportaż "Interwencji"
Postępowanie prokuratorskie
Tymczasem Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Gdyni, który zakontraktował usługi firmy Piotra P. na dwa lata, przyznaje, że docierały do niego sygnały o nieprawidłowościach. Dlatego we wrześniu ubiegłego roku zerwał, w trybie natychmiastowym, umowę z firmą.
- Dochodziły nas słuchy o problemach pracowników tej firmy. Obecnie wiemy, że toczą się postepowania w całym kraju. Dostarczyliśmy komplet dokumentów do sądu i prokuratury w Gdyni – informuje Cezary Horewicz, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni.
"Postępowanie jest prowadzone w sprawie uporczywego naruszania praw pracowników wynikających z ubezpieczenia społecznego (...) i przywłaszczenia pieniędzy potrąconych z tego tytułu" – brzmi oświadczenie Prokuratury Rejonowej w Białymstoku w tej sprawie.
Czytaj więcej