Nie żyje 41-letni Białorusin. W areszcie powiedziano, że spadł z łóżka
41-letni mężczyzna, który twierdził, że pobito go w areszcie, zmarł w sobotę w szpitalu w Mińsku – poinformował niezależny białoruski portal tut.by.
Mężczyzna został we wtorek przewieziony do szpitala z aresztu przy ul. Akrescina z licznymi obrażeniami. W dokumentacji podano, że po drodze zaaplikowano mu środek uspokajający. W protokole z badania napisano, że pacjent powiedział ekipie pogotowia, iż został pobity w areszcie. Tam natomiast powiedziano lekarzom, że spadł z górnego łóżka.
"Nie uczestniczył w proteście"
U mężczyzny stwierdzono m.in. otwarte urazowe uszkodzenie mózgu, krwiaki wewnątrzczaszkowe, uraz lewego płatu skroniowego, złamanie prawej kości skroniowej, żeber i prawego obojczyka, a także złamanie kości biodrowej. Miał on też uraz płuc i serca.
ZOBACZ: Kolejne ograniczenia dla dziennikarzy relacjonujących protesty na Białorusi
Lekarz zaznajomiony z sytuacją powiedział, że pacjenta natychmiast po przywiezieniu do szpitala podłączono do respiratora i przewieziono na salę operacyjną. Podkreślił, że obrażenia były tak poważne, że nie udało się go uratować.
Rodzina zmarłego powiedziała portalowi tut.by, że mężczyzna nie uczestniczył w akcjach protestacyjnych, a w ostatni weekend był z nimi na daczy. - Nie mamy pojęcia, jak trafił na Akrescina, ale wiemy, że w niczym nie uczestniczył – powiedział członek rodziny.
Czytaj więcej