Stracił oko w czasie walk rycerskich. Chce zadośćuczynienia od samorządu
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w czwartek proces cywilny o 300 tys. zł zadośćuczynienia od samorządu województwa podlaskiego dla chłopaka, który stracił oko w czasie pokazowych walk rycerskich. Pełnomocnik samorządu chce oddalenia powództwa argumentując, że władze regionu jedynie współfinansowały festyn, którego atrakcją była ta potyczka.
Wyrok ma być ogłoszony za dwa tygodnie.
Chodzi o wypadek, do którego doszło we wrześniu 2015 r., w czasie Festynu Archeologicznego w miejscowości Zbucz (Podlaskie). W czasie pokazów średniowiecznych walk, które były atrakcją tej imprezy, 19-letni wówczas chłopak został trafiony w twarz tak nieszczęśliwie, że doznał poważnych obrażeń i ostatecznie stracił oko.
Zadał cios toporem
Półtora roku temu zakończył się prawomocnym uniewinnieniem proces karny mężczyzny, którego prokuratura oskarżyła o to, że zadał toporem cios, po którym miało dojść do tak poważnych obrażeń. Sąd oparł się m.in. na opinii biegłych, wedle których obrażenia nie pochodzą od uderzenia taką bronią (chodziło o tzw. topór duński) jakiej oskarżony wtedy w walce używał, zapoznał się też z zapisami wideo tej zbiorowej potyczki w czasie festynu w Zbuczu.
ZOBACZ: Stracił oko podczas walk rycerskich. Walczy o 300 tys. zł
Teraz sprawą zajmuje się sąd cywilny; wpłynął bowiem do niego pozew poszkodowanego przeciwko samorządowi województwa podlaskiego. Chodzi o to, że pod jego patronatem i na zlecenie odbywała się impreza zorganizowana 5 lat temu w Zbuczu i była przez samorząd częściowo finansowana.
Pozew opiera się na zapisach art. 417 par. 2 Kodeksu cywilnego, który mówi o tym, że jeżeli wykonywanie zadań z zakresu władzy publicznej zlecono, na podstawie porozumienia, jednostce samorządu terytorialnego albo innej osobie prawnej, solidarną odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę ponosi ich wykonawca oraz zlecająca je jednostka samorządu terytorialnego albo Skarb Państwa.
Współfinansowanie nie zwalnia z odpowiedzialności
Jak podniesiono w pozwie, sam fakt, że impreza była jedynie współfinansowana przez samorząd województwa, nie zwalnia go z odpowiedzialności, a odpowiedzialność dotyczy w jego przypadku zaniedbania polegającego na braku nadzoru nad prawidłowym wykonaniem zadania przez podmiot przyjmujący zlecenie, którym była gmina Czyże.
W czwartek sąd przesłuchał poszkodowanego chłopaka, który przyznał, że nie ma szans na odzyskanie widzenia w jednym oku. Kalectwo zupełnie zmieniło jego plany zawodowe i codzienne życie; nie może on pracować jako spawacz (przed wypadkiem zdobył kwalifikacje w tym kierunku), studiuje ale nie może zbyt długo pracować przy komputerze i czytać co np. utrudnia mu napisanie pracy licencjackiej, do tego musi unikać większego wysiłku fizycznego.
Jak mówił, nie może też prowadzić samochodu, choć ma prawo jazdy ale nawet proste codzienne czynności, jak nalanie sobie kawy do kubka, są problemem. Do tego dochodzą problemy psychiczne, wycofanie społeczne (nie kontaktuje się ze znajomymi podzielającymi jego dotychczasową pasję, którą były rekonstrukcje rycerskie), apatia. Utrzymuje się z niewielkiego zasiłku społecznego i ze wsparcia rodziny, z którą mieszka. - Leczenie się nigdy nie skończy - mówił, choć zaznaczył, że okuliści jednoznacznie ocenili, że nie ma szans na operację przywracającą widzenie w uszkodzonym oku.
"Znaczne" zadośćuczynienie
- Nie może być tak, że zlecamy komuś jakąś usługę i brak jest jakiegokolwiek nadzoru. Samo finansowanie nie wystarcza - mówiła w ostatnim słowie jego pełnomocnik Marta Walencik-Topolewicz, odnosząc się do odpowiedzialności odszkodowawczej samorządu województwa. Przyznała, że kwota 300 tys. zł zadośćuczynienia może być uznana za znaczącą, zwłaszcza w regionie, gdzie poziom zarobków nie jest najwyższy, ale zwracała uwagę, że młodemu człowiekowi legły w gruzach plany życiowe, mimo pięciu lat od wypadku wciąż jest on w złej kondycji psychicznej i jest załamany.
- Ta kwota w pełni zrekompensuje jego krzywdę, pozwoli na dobry start - mówiła mec. Walencik-Topolewicz. Odwoływała się też do poczucia sprawiedliwości społecznej, przypominała że sprawa karna zakończyła się uniewinnieniem.
Pełnomocnik województwa Beata Łapińska-Iganowicz chciała oddalenia powództwa w całości. Stoi bowiem na stanowisku, że o ile nie ma wątpliwości, że samorząd współorganizował ów festyn wraz z gminą Czyże, to jego udział ograniczył się do wkładu finansowego, zaś za bezpieczeństwo tej imprezy masowej (ochrona, zabezpieczenie medyczne) odpowiadała gmina. Do tego województwo miało zawartą umowę cywilną ze stowarzyszeniem miłośników rekonstrukcji historycznych, które odpowiadało za inscenizowane walki, dostarczenie i sprawdzenie strojów czy broni pod kątem bezpieczeństwa.