Koniec tarcz rządowych groźny dla małych firm
Polskie przedsiębiorstwa mają duże problemy finansowe, ale ostatnio upada niewiele więcej firm niż rok temu. Ta nieduża różnica wynika głównie z osłony, jaką przedsiębiorcy otrzymali w ramach rządowych tarcz antykryzysowych. Jednak tarcze przestaną wkrótce działać. Tymczasem ponad połowa małych i średnich firm skarży się, że ich klienci nieterminowo płacą za produkty lub usługi.
Według Monitora Sądowego i Gospodarczego do końca lipca tego roku upadło w Polsce 391 firm. Rok temu o tej porze było to 351 podmiotów. Jak twierdzą prawnicy, tegoroczne statystyki byłyby dużo gorsze, gdyby nie możliwości, jakie dały przedsiębiorcom nadzwyczajne rozwiązania legislacyjne.
Tarcza antykryzysowa 2.0 zawiesiła czasowo obowiązek składania przez dłużnika wniosku o upadłość, co przez zainteresowanych jest nazwane "wakacjami upadłościowymi". Z kolei tarcza 4.0 wprowadziła nowy tryb uproszczonej restrukturyzacji. To drugie rozwiązanie obowiązuje od czerwca i cieszy się dużą popularnością.
ZOBACZ: Bosak: Polska właśnie popełnia zbiorowe gospodarcze samobójstwo
Problemy odkładane na przyszłość
Eksperci z firmy doradczej Lege Advisors przypominają, że uproszczona restrukturyzacja zapewnia błyskawiczną ochronę przed postępowaniami egzekucyjnymi i stwarza lepsze warunki do wypracowania porozumienia z wierzycielami. Każda firma, która popadła w tarapaty ma na zawarcie układu 4 miesiące. To rozwiązanie z pewnością pomoże wielu podmiotom, ale dla części najbardziej zadłużonych będzie tylko oddaleniem w czasie upadłości.
Najczęściej wymienianym przez przedsiębiorców problemem i najważniejszą przyczyną ich kłopotów finansowych były i są zatory płatnicze. Jak wynika z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Polskiego Funduszu Rozwoju, 42 proc. firm ma środki na zachowanie płynności tylko przez 3 miesiące, natomiast 9 proc. nie ma żadnych rezerw finansowych.
Już za chwilę zaczną wygasać finansowe i prawne korzyści wynikające z uchwalonych wiosną tarcz antykryzysowych. Wtedy poznamy prawdziwą skalę problemu. Można przypuszczać, ze liczba upadłości firm gwałtownie wzrośnie, podobnie jak upadłości konsumenckich.
Coraz większe zatory płatnicze
Z badania "Zatory płatnicze" zrealizowanego przez instytut badawczy Mands na zlecenie Krajowego Rejestru Długów (KRD) wynika, że ponad połowa małych i średnich firm skarży się, że ich klienci nieterminowo płacą za produkty lub usługi. Głównym powodem niepłacenia w terminie kontrahentom jest spadek sprzedaży i zleceń. Informuje o tym aż 95 proc. ankietowanych - niemal wszyscy przedstawiciele firm, które przyznały, że zdarzają im się opóźnienia w płatnościach.
Inne przyczyny to oczekiwanie na uregulowanie zaległości przez klientów (47 proc.) oraz wyższy priorytet innych płatności, jak raty kredytu, wynagrodzenia czy składki ZUS. Do takich praktyk przyznaje się blisko 41 proc. badanych. Niemal co czwarte przedsiębiorstwo nie ukrywa, że akumuluje pieniądze, aby móc podtrzymać swoją działalność.
Koronawirus spowodował, że w zdecydowanej większości firm (74 proc.) zdolność do terminowego płacenia kontrahentom pogorszyła się. Tylko w co czwartym pozostała bez zmian. W dodatku pandemia zbiera żniwo w firmach nie tylko w postaci większych zatorów, ale także mniejszych przychodów i redukcji zatrudnienia.
Prześwietlanie kontrahentów
Rzecz jasna, zatory płatnicze są zjawiskiem, którego małe i średnie firmy obawiają się najbardziej jako następstwa pandemii w najbliższej przyszłości. Prognozę, że partnerzy biznesowi nie będą terminowo regulować należności formułuje aż 77 proc. ankietowanych. Natomiast 75 proc. boi się wzrostu postępowań upadłościowych wśród kontrahentów. Relatywnie niewielu przedsiębiorców (40 proc.) obawia się, że nie będzie mieć pieniędzy na podjęcie działań sądowych lub windykacyjnych wobec dłużników.
Jednocześnie okazało się, że spora grupa właścicieli firm nie ma pełnej wiedzy o najnowszych przepisach. Tylko 49 proc. respondentów w badaniu przeprowadzonym dla KRD słyszało o możliwości założenia sprawy przeciwko dłużnikowi wyłącznie za pośrednictwem internetu. Co więcej, istnieje możliwość zlecania windykacji online, w której koszty windykacyjne przerzucane są na dłużnika.
Dla przedsiębiorców duże znaczenie w utrzymaniu płynności finansowej ma korzystanie z zasobów Biur Informacji Gospodarczej. Dla 58 proc. ankietowanych sprawdzenie, czy kontrahent nie ma długów wpisanych do BIG-u to, w czasie pandemii, ważna wiadomość przed nawiązaniem współpracy biznesowej. Istotny jest też scoring, czyli ocena zachowań płatniczych partnera (56 proc.). Niestety, niemożność dokonywania pewnych czynności online, a jedynie w formie pisemnej, jest dla przedsiębiorców utrudnieniem. Dotyczy to chociażby wysyłania wezwań do zapłaty.
Zmiany na lepsze
Wśród przedsiębiorców słaba jest wiedza o ustawie "antyzatorowej", która weszła w życie jeszcze przed wybuchem pandemii, bo 1 stycznia 2020 roku. Nowe przepisy mają lepiej chronić wierzycieli i wzmocnić pozycję mikro-, małych i średnich przedsiębiorców w tzw. relacjach asymetrycznych, czyli z dużymi firmami.
Z badania "Zatory płatnicze" zrealizowanego dla KRD wynika, że 60 proc. drobnych przedsiębiorców słyszało o rozwiązaniach ustawowych obowiązujących od Nowego Roku, ale aż jedna trzecia z nich nie wie, jakie modyfikacje wprowadzono.
Firmom biorącym udział w badaniu zaprezentowano wszystkie zmiany. Zdaniem przedsiębiorców najważniejsze jest zmniejszenie podstawy opodatkowania PIT i CIT o kwotę zobowiązania nieuregulowanego przez kontrahenta w ciągu 90 dni i konieczność doliczenia jej do podstawy opodatkowania przez dłużnika (71 proc.).
Dużo, bo 66 proc. ankietowanych uznaje, że trafne jest wprowadzenia maksymalnego 60-dniowego terminu zapłaty w transakcjach, w których dostawcą towarów lub usług jest mała firma, a odbiorcą duży przedsiębiorca. Niewiele mniej, bo 64 proc., respondentów poparło skrócenie terminu zapłaty do 30 dni w transakcjach, w których odbiorcą produktów lub usług jest podmiot publiczny.
Czytaj więcej