"Dziad. On silny, my silniejsi". Prezenterka Polsat News o swojej walce z nowotworem
Trzy lata temu prezenterka Polsat News Joanna Górska opublikowała na Instagramie wpis, który wstrząsnął oglądającymi ją na antenie widzami i internautami. "Mam raka, rak nigdy nie będzie miał mnie" - napisała otwarcie. Teraz dziennikarka wydaje książkę o swojej walce. To przejmujący dziennik prowadzony przez nią i przez jej partnera, podróżnika Roberta Szulca, który przez cały czas ją wspierał.
Książka "Dziad. On silny, my silniejsi. O naszej walce z rakiem" to zbiór zdarzeń, chwil, emocji i przejść widziany z dwóch różnych perspektyw. Gdy Joanna zachorowała na raka piersi, Robert opiekował się nią każdego dnia drogi przez piekło leczenia onkologicznego.
Razem, za rękę. Ale czy razem?
Szli razem, za rękę. Ale czy byli razem? Może jednak oddzielnie? Czy ten wredny "dziad", który im towarzyszył, dzielił ich, czy - paradoksalnie - łączył? Co czuło i myślało każde z nich? Co przeżywali wspólnie, a co ukrywali? Zakładali maski i stwarzali pozory normalności, czy odchodzili od zmysłów?
ZOBACZ: "Bliscy mają czasem gorzej niż pacjent". Jak oswoić raka?
Ile razy Joanna myślała, że najlepiej by było, gdyby już odeszła? Ile razy Robert musiał wyjść z domu i przebiec kilka kilometrów, aby nie zwariować?
Nikt nam nie mówi, jak radzić sobie z wrednym "dziadem" z książki Joanny i Roberta - rakiem. Nie ma jednej recepty dla wszystkich. Schematu też nie ma. Ta książka może być przesłaniem, które mówi, że nie ma takiej sytuacji, z której nie da się wyjść.
Joanna i Robert pisali oddzielnie, nie czytając swoich tekstów. To sprawia, że książka staje się literackim eksperymentem, konfrontacją skrywanych głęboko emocji.
Wyświetl ten post na Instagramie.
"Siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy"
Szulc wyznał w wywiadzie, jak pewnego dnia, gdy wchodził do domu Joanna Górska powiedziała mu, że ma nowotwór. Miała juz wtedy wynik biopsji. "To była trudna chwila. Siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy" - mówił w marcu wywiadzie dla Wirtualnej Polski podróżnik.
We wspólnej walce z chorobą zdarzały się trudne momenty.
"Wszystko kumulowało się we mnie. Gdy już naprawdę było źle, wychodziłem na długi spacer i rzucałem kur...i" - przyznał Robert Szulc, partner Joanny Górskiej w rozmowie z portalem.
Prezenterka Polsat News najpierw usłyszała odbierającą siły diagnozę. Jednak podjęła wyzwanie, by po leczeniu dowiedzieć się, że dostaje jeszcze jedną szansę. Prezenterka w trakcie swojej walki pracowała na wizji, była z widzami "Nowego Dnia z Polsat News" w czasie choroby. Dwa i pół roku temu opublikowała na Facebooku zdjęcie z koleżankami spod gabinetu nr 19 w Centrum Onkologii w Warszawie: "Wszystkie szczęśliwe, uśmiechnięte .... i w remisji".
Dziennikarka zaapelowała, aby badać się profilaktycznie.
"Codziennie w Polsce umiera średnio 400 pacjentów onkologicznych, to 110 tysięcy rocznie... Tych, którzy przeszli przez raka w ciągu ostatnich 15 lat jest prawie milion. Statystyki są przerażające, a zachorowań (jak mówią lekarze) będzie coraz więcej. Dziś Światowy Dzień Walki z Rakiem, właśnie się kończy... Proszę Was... BADAJCIE SIĘ. Wczesne wykrycie to życie" - napisała na Instagramie 4 lutego w tym roku.
Wpis ilustruje zdjęcie prezenterki, na którym jest bez włosów. "Zdjęcie z grudnia 2017. Wtedy już byłam na wyczerpaniu. Bez rzęs (tu mam przyklejone), bez brwi (miałam permanentne), bez włosów i kilku paznokci. Byłam jednak prawie na końcówce chemii z poczuciem, że to co najgorsze zaraz się skończy i z nadzieją, że po operacji i radioterapii zacznie być normalnie, że odzyskam siebie i swoje życie" - pisała Joanna Górska pod apelem, który trafił do tysięcy użytkowników internetu.
"Cieszenie się z życia nie może być zabronione"
Teraz ukazuje się książka, której obydwoje - Joanna Górska i Robert Szulc - są autorami. "Nadzieja nie jest matką głupców..." - napisało o tej pozycji wydawnictwo Burda Książki.
W tym dzienniku choroby, pisanym równolegle przez dwoje partnerów, równoprawnych uczestników walki z jej rakiem, prezenterka Polsat News wraca do dnia, w którym spostrzegła, że w jej życiu zbliża się nieodwracalna zmiana:
"Gran Canaria. Pełna beztroska. Luz. Zaplanowany dzień, następny też, w ogóle cały tydzień...
Zwiedzanie i odpoczynek, zero stresu, nerwów. Taki był plan. Był.
- Co to, k...a, jest?! Robert, dotknij, czujesz coś?
Miałam nadzieję, że powie, że nic nie czuje, że mi się wydaje, że nie ma tam żadnego zgrubienia, że wszystko w porządku.
- Co to?
Wyczuł. Jest. Nic mi się nie wydaje.
ZOBACZ: Ponad 5 mln zł od Fundacji Polsat na zakup środków ochrony osobistej dla służby zdrowia
Kiedy dotykam guza pod pachą wiem, że to nic dobrego, ale nie spodziewam się, że jest to zło w czystej postaci. Przez myśl mi nie przechodzi, że właśnie zbliża się prawdziwe trzęsienie ziemi.
Ja, Robert i nasi synowie, to znaczy mój syn, Kacper, i syn Roberta, Maciej. Udało się wszystko poukładać i razem wyjechać. Długo o tym marzyliśmy. Idealnie.
Jakoś miesiąc przed urlopem odezwał się do mnie kumpel. Nie mieliśmy kontaktu przez dłuższy czas, ale zawsze się lubiliśmy. Ucieszyło mnie, że się odezwał.
Pytał, co u mnie słychać, czy wszystko OK. Odpisałam mu: "Tak. Wszystko jest w porządku. Kocham i jestem kochana, wszyscy jesteśmy zdrowi, realizujemy marzenia i podróżujemy, budujemy gniazdo.
Jest super! Choć wiem, nie powinnam tego mówić głośno”. Wykrakałam? Głupie gadanie, przecież cieszenie się z życia nie może być zabronione.
Książka wkrótce znajdzie się w księgarniach, będzie także dostępna jako ebook.
Czytaj więcej