Rekordowe liczby zakażeń bez rekordowej liczby zgonów. GIS wyjaśnia
Kolejne kraje biją rekordy potwierdzonych przypadków zakażeń SARS-CoV-2, a jednocześnie liczba zgonów utrzymuje się na porównywalnym poziomie co wiosną - np. w Polsce - czy wręcz dużo, dużo niższym, jak np. we Francji. - Nie należy się ekscytować za bardzo liczbą dodatnich przypadków - stwierdza w rozmowie z Interią rzecznik GIS Jan Bondar.
Jak podkreśla wirusolog, prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, koronawirus się zmienił i teraz rozprzestrzenia się znacznie łatwiej i skuteczniej. W ostatnich tygodniach obserwujemy w Europie i w Polsce tendencję wzrostową krzywej zakażeń koronawirusem. Jednocześnie krzywa pokazująca liczbę zgonów w wyniku COVID-19 utrzymuje się na podobnym poziomie, co wiosną. Dla przykładu w Polsce w czwartek (24 września) odnotowano najwyższy dobowy wzrost liczby zakażonych od początku pandemii (1136), a jednocześnie liczba zgonów wyniosła 25 i krzywa obrazująca liczby zgonów z kolejnych dni pozostaje wypłaszczona od pierwszych miesięcy pandemii.
ZOBACZ: Epidemia na Wyspach. Minister zdrowia: jesteśmy w punkcie krytycznym
"Ryzyko nie jest takie samo dla wszystkich"
- Wszystko zależy od grupy, na którą się patrzy. Ryzyko nie jest takie samo dla wszystkich i zależy od stanu zdrowia i wieku. Osoby młode z reguły przechodzą COVID-19 łagodnie, choć są wyjątki. Mimo tego, że ostatnie dni pokazują rosnącą liczbę zakażeń, to wskaźnik medykalizacji, czyli informacja, ile osób znajduje się w szpitalach, czy pod respiratorami, nie zmienia się w sposób istotny od wielu tygodni - wyjaśnia obecną sytuację w rozmowie z Interią rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar.
ZOBACZ: Europejskie miasta kontra epidemia. Dobry wynik Warszawy
Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Instytutu Nauk Biologicznych UMCS zwraca uwagę, że ta dysproporcja może wynikać ze zmian, jakie zaszły w samym wirusie. Jak wyjaśnia, w Polsce mamy do czynienia obecnie z pięcioma odmianami koronawirusa, które nie różnią się od siebie na tyle, by miało to wpływ na nasilenie objawów choroby. Zmieniła się zdolność przenoszenia patogenu. SARS-CoV-2 rozprzestrzenia się łatwiej i skuteczniej niż jeszcze kilka miesięcy temu.
Wirus atakuje teraz młodych
- W tej chwili wirus częściej atakuje dzieci i ludzi młodych, którzy stanowią 70 proc. przypadków. Wśród nich dominuje brak objawów choroby lub są one bardzo skąpe. Rozpoczął się rok szkolny i młodsze dzieci mają więcej okazji do kontaktu i przekazywania wirusa, którym mogą następnie zakazić dorosłych, rodziców i dziadków. To, że mamy zdecydowanie więcej zakażeń przy podobnym co wiosną poziomie zgonów związane jest z większą zdolnością wirusa do przenoszenia wśród ludzi (zwiększenie zakaźności) bez zmiany swoich właściwości chorobotwórczych - wyjaśnia prof. Szuster-Ciesielska.
ZOBACZ: Ekstraklasa piłkarzy ręcznych. Koronawirus w płockim klubie
- Z drugiej strony nowe regulacje wprowadzone w Polsce dotyczące badania tylko osób z objawami (gorączka, kaszel) powodują, że zwiększa się wykrywalność wirusa przy niższej liczbie testów (obecnie liczba ta oscyluje w granicach 15-18 tys. dziennie). Nie diagnozuje się już osób kierowanych na kwarantannę czy izolację albo osób z kontaktu. W krajach, gdzie przeprowadza się ogromną liczbę testów, wykrywanych jest znacznie więcej przypadków zakażeń. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że w Polsce realnie jest przynajmniej pięciokrotnie wyższa liczba zakażonych - dodaje.
Zmiana strategii walki z epidemią
Ministerstwo Zdrowia, przygotowując się do potencjalnej jesiennej fali zachorowań, zmieniło niedawno strategię walki z epidemią. Jak wyjaśnia Jan Bondar: - Nowa strategia jest taka, by się koncentrować na testowaniu przypadków objawowych oraz wszystkich tych grup, w których koronawirus jest większym zagrożeniem, np. niektóre grupy pacjentów. Testuje się również wszystkie osoby, które są przyjmowane do Zakładów Opiekuńczo Leczniczych i Domów Pomocy Społecznej, czyli do placówek, gdzie przebywają osoby starsze i schorowane, które są szczególnie narażone. Oczywiście warto też powiedzieć, że operujemy w tym momencie na statystyce i w każdej grupie mogą się znaleźć wyjątki - stwierdza Bondar.
ZOBACZ: Minister zdrowia Adam Niedzielski o nowej strategii walki z koronawirusem
- Działanie punktowe, podział na powiaty żółte i zielone, jest skuteczny i nie ma w tej chwili mowy o powrocie do lockdownu, przynajmniej jeśli chodzi o Polskę. Musimy jednak pamiętać, że sezon grypowy jeszcze przed nami. Ogromnym wyzwaniem będzie funkcjonowanie całej opieki zdrowotnej. Dostępność do usług medycznych przez wiele miesięcy była ograniczona. Teraz trzeba nadrabiać zaległości - dodaje.
Mimo zmian w strategii walki z koronawirusem, trudno nie zauważyć, że krzywa pokazująca liczbę wykrytych i potwierdzonych badaniami przypadków zakażenia nadal rośnie. Rzecznik GiS studzi jednak emocje.
- Nie należy się ekscytować za bardzo liczbą dodatnich przypadków. Pamiętajmy, że dodatni wynik testu PCR nie świadczy o chorobie. Najbardziej trafne byłoby określenie "pacjenci zidentyfikowani jako zakażeni". To służy działaniom epidemiologicznym, temu, by ewentualnych zakażonych odizolować od reszty społeczeństwa. Trzymamy rękę na pulsie. Sytuacja w Polsce jest dobra, ale pamiętajmy , że mówimy o bardzo dynamicznym układzie. Sama sytuacja, jak i przedsięwzięte środki mogą się zmieniać - twierdzi Bondar.
Co groźniejsze? Koronawirus czy grypa?
Powoli wchodzimy w okres, który rokrocznie wiąże się wzrostem liczby zachorowań na różne infekcje, w tym na grypę. Jan Bondar, zapytany o to, czy według przewidywań GiS obecny reżim sanitarny wpłynie jakoś na te statystyki, nie ma wątpliwości. Stosowanie ograniczeń związanych z koronawirusem służy całej populacji, bo zmniejsza ryzyko zakażenia także innymi wirusami, których w sezonie krąży wokół nas przynajmniej kilkadziesiąt, z grypą na czele.
- W tej chwili zakończył się sezon grypowy na półkuli południowej i wszystkie działania sanitarne przełożyły się tam na mniejszą liczbę przypadków grypy, a co za tym idzie powikłań i zgonów. U nich we wrześniu sezon grypowy się kończy, a u nas dopiero zaczyna. Eksperci jeszcze długo będą się spierać na temat rzeczywistego wskaźnika śmiertelności i porównywania grypy do koronawirusa. Obie choroby potrafią być groźne, choć dla nieco innych grup - podkreśla. - W niektórych grupach ludności, na przykład wśród dzieci, grypa typu A jest groźniejsza niż COVID - dodaje.
ZOBACZ: Koronawirus a grypa. Czym się różnią?
Rzecznik GiS zauważa, że pojawia się wiele teorii odnośnie tego, z czego wynika niska liczba zgonów z powodu COVID-19 w Polsce w porównaniu do liczby wykrytych przypadków. - Statystycznie w Polsce i w innych krajach regionu (m.in. na Słowacji, w Czechach, czy na obszarze byłego NRD) przebieg choroby jest lżejszy niż w Hiszpanii czy we Włoszech. Są różne hipotezy, które próbują wyjaśnić, z czego to wynika. Jedna z nich mówi o szczepieniu przeciw gruźlicy, inna wspomina o czynnikach genetycznych właściwych dla krajów w naszym regionie - stwierdza. - Mnie najbliżej do tej, która mówi, że jesteśmy częściej narażeni na różne infekcje w sezonie jesiennym, w tym również na inne koronawirusy i dlatego w naszej populacji mogą być jakieś mechanizmy odporności, dzięki którym część populacji przechodzi to zakażenie lżej, czy w ogóle nie choruje. Podkreślam jednak, że to wszystko są hipotezy, które jeszcze będą przedmiotem badań naukowych. A najprostsze wytłumaczenie jest stricte demograficzne - im młodsza populacja, tym mniej ciężkich przypadków - dodaje.
Rzecznik GiS mówi, że w społeczeństwie obserwujemy podział na dwie wyraźne grupy - "covidian" i "antycovidian". Jak wyjaśnia, niektórzy odczuwają nieuzasadniony, wręcz paniczny lęk przed wirusem. Inni zupełnie kwestionują zagrożenie. Żadna z tych postaw nie jest właściwa.
COVID-19 to stosunkowo młoda choroba, do istnienia której nie zdążyliśmy jeszcze w pełni przywyknąć. Stosujemy niespotykane dotąd rygory sanitarne w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się wirusa, który ją wywołuje. Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska nie ma jednak wątpliwości. Całkowite wyeliminowanie jej jest niemożliwe.
ZOBACZ: Szef WHO: to nie jest ostatnia pandemia
- Mamy wiele wirusów, które świetnie zaadoptowały się do człowieka i z nim pozostały. Przykładem są takie choroby jak odra, różyczka czy świnka, które pomimo szczepień wciąż są z nami obecne. Jedyną chorobą, którą udało się skutecznie wyeliminować wskutek globalnego szczepienia, jest ospa prawdziwa. Jesteśmy też bardzo blisko eradykacji poliomyelitis. Uważam, że wirus SARS-CoV-2 już z nami pozostanie. Oczywiście do czasu wprowadzenia szczepionki powinniśmy się chronić jak najlepiej, dokładnie przestrzegając zasad dystansu i higieny (przy okazji możemy zmniejszyć zachorowalność na grypę) - mówi w rozmowie z Interią.
Niestety od stworzenia szczepionki dzieli nas jeszcze długa droga. Zespoły badawcze, opracowujące jej formułę, pracują obecnie pod dużą presją zarówno ze strony opinii publicznej, jak i rządów poszczególnych państw. Zanim jednak szczepionka zostanie wprowadzona na rynek, musi mieć udokumentowaną skuteczność i bezpieczeństwo. W normalnym trybie takie badania mogą trwać nawet do 10 lat.
ZOBACZ: Szczepionka na Covid-19. Minister zdrowia mówi o terminie
- Jak w przypadku innych leków, również szczepionka może niekiedy wywoływać objawy uboczne pojawiające się z różną częstotliwością. Aby to ustalić, konieczne są kolejne fazy badań klinicznych, które pozwolą na wykrycie rzadko i bardzo rzadko pojawiających się działań niepożądanych, a to możliwe jest tylko w przypadku zaangażowania do badań ogromnej liczby ochotników - wyjaśnia prof. Szuster-Ciesielska. - Jeśli zbadanych zostaje 100 czy 200 osób, pewne zmiany, które rzadko się ujawniają, mogą nie zostać wychwycone. Dopiero, gdy bada się kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy osób, można niepożądane zmiany zauważyć i to nawet po dłuższym okresie czasu. Stąd badania nad bezpieczeństwem szczepionki wymagają czasu i nic nie można zrobić, żeby je przyspieszyć - dodaje.
Sukces Rosji?
Niedawno światowy sukces w kwestii wynalezienia szczepionki na koronawirusa odtrąbiła Rosja, ogłaszając że jest pierwszym krajem, który ją wyprodukował i wprowadził do obiegu. Zapytana o to, czy rekomendowałaby wakcynację takim specyfikiem, wirusolog nie ma najmniejszych wątpliwości.
ZOBACZ: Przyjął rosyjską szczepionkę na koronawirusa. Polsat News rozmawiał z jednym z ochotników
- Absolutnie! - stwierdza wprost. - Co prawda Rosjanie opublikowali wyniki badań, jednak zachodni naukowcy natychmiast podważyli ich rzetelność. Przede wszystkim nie było grupy kontrolnej, więc nie ma do czego odnieść wyników, jakie otrzymano u osób, które były szczepione. Ponadto średnia wieku osób szczepionych wynosiła 27 lat. Nie jest to grupa reprezentatywna. Wiadomo, że u osób starszych odpowiedź układu odpornościowego jest na ogół słabsza, a to oni przede wszystkim powinni być adresatami szczepionki. Zatem należało sprawdzić działanie szczepionki w różnych grupach wiekowych. Według mnie szczepionka ta jest nadal na etapie eksperymentalnym - podsumowuje.
To, że wirusy mutują, jest naturalnym zjawiskiem. Także SARS-CoV-2 ma już kilka odmian. - Należy mieć nadzieję, że wirus nie zmieni się na tyle, aby powodować cięższy przebieg choroby i większą liczbę zgonów - podkreśla prof. Szuster-Ciesielska.