Koniec koalicji na Podkarpaciu? Marszałek chce odwołania ludzi Gowina i Ziobry
Marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl złożył formalny wniosek o odwołanie z zarządu województwa ludzi związanych z Solidarną Polską i Porozumieniem - dowiedział się reporter Polsat News. W przypadku ewentualnego rozłamu w koalicji Zjednoczonej Prawicy, radni wojewódzcy PiS nadal będą stanowili większość w sejmiku.
Wniosek marszałka województwa dotyczy dwojga radnych, którzy zasiadają w zarządzie województwa. Są to: Anna Huk z Solidarnej Polski oraz Stanisław Kruczek z Porozumienia.
Głosowanie w tej sprawie odbędzie się najprawdopodobniej podczas najbliższej sesji sejmiku województwa podkarpackiego, którą zaplanowano na 28 września.
ZOBACZ: Ustawa o ochronie zwierząt. Prezydent Andrzej Duda zabrał głos
Sejmik województwa podkarpackiego liczy 33 radnych. Zdecydowana większość, bo 25 mandatów, przypada radnym klubu PiS. Wewnątrz klubu jest z kolei troje radnych Porozumienia i dwoje Solidarnej Polski. Oznacza to, że nawet jeśli doszłoby do rozpadu koalicji, radni PiS nadal stanowiliby większość.
Pozostałe mandaty sprawują radni Koalicji Obywatelskiej (5) i PSL (3).
❗Marszałek Województwa Podkarpackiego Władysław Ortyl złożył formalny wniosek o odwołanie z zarządu województwa ludzi związanych z Solidarną Polską i Porozumieniem. @PolsatNewsPL pic.twitter.com/gp0genDxW4
— Rafał Miżejewski (@rafalmizejewski) September 20, 2020
Jak powiedział polsatnews.pl jeden z polityków partii koalicyjnej PiS, woj. podkarpackie jest jedynym, w którym radni PiS mają zdecydowaną większość.
- Bez Porozumienia i Solidarnej Polski PiS straci woj. podlaskie, woj. łódzkie, woj. świętokrzyskie i woj. śląskie. Zostanie im tylko Podkarpacie i Lubelszczyzna - dodał.
Zerwane negocjacje rządowe
Kryzys w Zjednoczonej Prawicy pojawił się po głosowaniu w Sejmie nad projektem noweli ustawy dotyczącej ochrony zwierząt. Mimo dyscypliny podczas głosowania, przeciw niej opowiedziało się 38 posłów klubu PiS, w tym wszyscy posłowie Solidarnej Polski oraz dwóch Porozumienia, a 15 innych posłów partii Jarosława Gowina wstrzymało się od głosu.
Szef klubu PiS Ryszard Terlecki powiedział w piątek dziennikarzom w Sejmie, że prowadzone od dwóch tygodni "mozolne rozmowy", które miały doprowadzić do rekonstrukcji rządu, załamały się po głosowaniach ws. ustawy, na której PiS zależało.
ZOBACZ: "Wydarzenia": Wassermann możliwym następcą Ziobry
Zapytany, co musiałby zrobić lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, żeby sytuacja się zmieniła, odpowiedział, że teraz nie wie. "Wszystkie nasze ustalenia zawisły w próżni w pewnym sensie" - dodał. Pytany zaś, jakie PiS ma zarzuty pod adresem Zbigniewa Ziobry, Terlecki wskazał dwa.
- Jeden to, że tak trudno było się dogadać i nasi koalicjanci wciąż zgłaszali nowe oczekiwania. Z każdym dniem pojawiały się nowe pola niezbędne do negocjacji, co było trochę irytujące. No i wczorajsze zachowanie - powiedział wówczas szef klubu PiS.
Czytaj więcej