Szczątki przy szlaku w Bieszczadach. Obok zwłok australijskie prawo jazdy
Zwłoki starszego mężczyzny i tajemnicza historia, która ma wiele wątków. Pracownicy remontujący schronisko w Bieszczadach tuż obok szlaku natknęli się na ludzkie szczątki. Obok nich znaleźli prawo jazdy wydane w Australii. Niewykluczone, że zmarły to były działacz Solidarności, który w Bieszczadach był internowany w latach 80. ubiegłego stulecia.
- Nikt nie widział, nikt nic nie wie, dziwna sprawa w ogóle - powiedział Polsat News Waldemar Witkowski z "Galerii nad Berehami" u podnóża Połoniny Wetlińskiej w gminie Lutowiska (woj. podkarpackie).
Zwłoki leżały tuż obok szlaku
Początkowo trudno było ustalić płeć zmarłej osoby. Ciało prawdopodobnie zostało rozszarpane przez zwierzęta, a w lesie mogło leżeć co najmniej od kilku miesięcy.
- 30 metrów od szlaku, 25 do 30 metrów, przy takim przepływie ludzi nikt nie zauważył - dodał Witkowski. Sprawa jest tajemnicza nie tylko dla miejscowych.
Ciało zostało odnalezione w poniedziałek 31 sierpnia około godz. 8 rano niedaleko szlaku prowadzącego na Połoninę Wetlińską. Na zwłoki natknęli się członkowie ekipy remontującej schronisko "Chatka Puchatka". Zwrócili oni uwagę na rozwleczone w okolicy fragmenty odzieży. Po chwili dostrzegli zwłoki.
- Policjanci, którzy udali się na miejsce faktycznie odnaleźli szczątki w stanie daleko posuniętego rozkładu, jak również poszarpane fragmenty odzieży i inne przedmioty - powiedziała Polsat News asp. szt. Katarzyna Fechner z Komendy Powiatowej Policji w Lesku.
Szczątki i australijskie prawo jazdy
Prokuratura stara się ustalić, kim jest zmarła osoba. Niedaleko ciała znaleziono prawo jazdy wystawiony w australijskim stanie Wiktoria na nazwisko 79-letniego mężczyzny - powiedziała policjantka.
Śledczy ustalili, że był to mieszkaniec Śląska. Sprawę tajemniczego zgonu wyjaśnia prokuratura.
- Śledztwo prowadzone jest pod kątem zaistnienia przestępstwa nieumyślnego spowodowania śmierci - powiedziała Polsat News Beata Piotrowicz z Prokuratury Okręgowej w Krośnie.
Na miejscu odnalezienia ciała znajdowały się także ślady po ognisku. Według cytowanych śledczych nic nie wskazuje na to, aby ktoś próbował ukryć ciało.
- Szczątki zostały przekazane do Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego - powiedziała prokurator Piotrowicz.
Na razie prokuratura nie dopatrzyła się udziału osób trzecich.
Geny pomogą w ustaleniu prawdy?
Według "Gazety Wyborczej" prokuratura dotarła do świadka, który twierdzi, że rok temu widział w okolicy miejsca znalezienia zwłok mężczyznę, którego wizerunek może odpowiadać zdjęciu z prawa jazdy.
Z kolei portal SuperNowości24 sugeruje, że zmarły mógł być opozycjonistą w czasach PRL oraz wysoko postawionym działaczem "Solidarności" w regionie. Miał on być w latach 80. internowany w Nowym Łupkowie w powiecie sanockim. Po zakończeniu internowania mężczyzna wyemigrował do Australii.
Według mediów prokuraturze udało się nawiązać kontakt z byłą żoną mężczyzny z prawa jazdy. Jak się okazało, kobieta nie miała z nim kontaktu od kilku lat. Dzieci małżeństwa mieszkają wciąż w Australii. Prokuratura ma zamiar wykorzystać materiał genetyczny od tych osób, aby ustalić tożsamość zmarłego.
WIDEO - Zwłoki w stanie daleko posuniętego rozkładu znaleziono obok bieszczadzkiego szlaku
Czytaj więcej