Pożar w Sosnowcu. Sprawę zbada prokuratura w Katowicach
Prokuratura Okręgowa w Katowicach przejęła śledztwo w sprawie pożaru na składowisku odpadów w Sosnowcu. Będzie badała, czy pożar powstał wskutek czyjegoś działania czy też był to samozapłon. Od roku, w odrębnym postępowaniu, śledczy badają sprawę nielegalnego składowania w tym miejscu odpadów.
Strażacy dostali zgłoszenie o pożarze nielegalnego składowiska przy ul. Radocha w Sosnowcu w środę ok. godz. 17.20. Pierwsze przybyłe zastępy zastały pożar już rozwinięty.
Ogień objął powierzchnię ok. 7,5 tys. mkw. W szczytowym momencie przy gaszeniu m.in. ciekłych substancji chemicznych i odpadów z tworzyw sztucznych pracowało ponad 90 zastępów – łącznie ponad 240 strażaków. W czwartek trwało jeszcze dogaszanie.
Trwające śledztwo
Monika Łata z Prokuratury Okręgowej w Katowicach potwierdziła podczas czwartkowej konferencji prasowej, że wysypisko w Sosnowcu jest od pewnego czasu przedmiotem zainteresowania organów ścigania. W sierpniu 2019 r. Prokuratura Okręgowa w Katowicach przejęła śledztwo w sprawie nielegalnego składowania odpadów na ul. Radocha.
Zostało ono wszczęte kilka tygodni wcześniej przez prokuraturę w Sosnowcu i przekazane prokuraturze okręgowej z uwagi na skomplikowany charakter sprawy.
ZOBACZ: Sosnowiec: pożar składowiska odpadów został opanowany
- Po wykonaniu czynności na wskazanym składowisku, w tym zabezpieczeniu próbek i uzyskaniu opinii biegłego z zakresu fizykochemii i ochrony środowiska, kopie wskazanych opinii zostały przesłane zarówno do Urzędu Miasta w Sosnowcu, jak również do jednostki Państwowej Straży Pożarnej w Sosnowcu i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach z dyspozycją, że teren ten pozostaje do dyspozycji organów, które zajmują się utylizacją odpadów – poinformowała prokurator.
Jak dodała, zarządca terenu został tym samym zobowiązany do udostępnienia terenu, aby umożliwić utylizację odpadów. W marcu br. prokuratura otrzymała informację z sosnowieckiego magistratu, że zostało wszczęte postępowanie administracyjne w tej sprawie.
Przesłuchania "wielu świadków"
Śledztwo w sprawie nielegalnego składowania odpadów nadal się toczy i – jak podaje prokuratura – przesłuchano w nim "wielu świadków", sprawa jest określana jako rozwojowa. Dotychczas nikomu nie przedstawiono zarzutów. Prokuratura nie udziela szerszych informacji, tłumacząc to zaplanowanymi czynnościami.
ZOBACZ: Sosnowiec: pożar na wysypisku odpadów. Płoną pojemniki z nieznaną substancją
Natomiast w czwartek prokuratura okręgowa przejęła wszczęte przez prokuraturę w Sosnowcu postępowanie w sprawie pożaru na składowisku. Dotyczy ono art. 163 Kodeksu karnego, czyli spowodowania zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego oraz mienia w wielkich rozmiarach.
- Jeżeli uzyskamy informację, że teren jest już na tyle bezpieczny, że będziemy mogli udać się na miejsce zdarzenia, wówczas prokuratura przeprowadzi czynności procesowe, w tym oczywiście oględziny; zabezpieczy niezbędny materiał dowodowy celem przesłania go do ekspertyzy, aby ustalić czy na nielegalnym wysypisku śmieci doszło do pożaru spowodowanego udziałem osób trzecich czy do samozapalenia – wskazała prok. Łata.
Sporne odpady
O działaniach miasta dotyczących m.in. terenu, na którym doszło do pożaru, mówił wcześniej w czwartek na briefingu prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński. Jak ocenił, pożar pokazał, że system gospodarki odpadami jest nieszczelny. Dodał, że w sprawie tego miejsca podejmowano działania od miesięcy i trudno komukolwiek zarzucić bierność.
Pytana, czy jej zdaniem należy zmienić przepisy, prok. Łata odpowiedziała, że prokuratura bada tę sprawę pod kątem karnoprawnym i wykonuje swe czynności "w sposób płynny, bez zbędnej zwłoki". - Natomiast nie wchodzimy w sferę postępowania administracyjnego, które jest w gestii urzędu miasta, zresztą wynika to też z ustawy o odpadach – wskazała.
ZOBACZ: Piana w fontannie w Sosnowcu. Trzeba wymienić 30 tysięcy litrów wody
- Musimy zastanowić się i jak najszybciej podejmować kroki – mówię o działaniach rządowych, ale również samorządowych – dotyczących systemu gospodarowania odpadami. Akurat to miejsce jest przykładem, w którym trudno jakimkolwiek służbom – mówię o prokuratorze, instytucjach zajmujących się ochroną środowiska, samorządom – zarzucić bierność – ocenił Chęciński.
Pytany o szczegóły działań odnośnie działki, na której doszło do pożaru prezydent odpowiedział, że chodzi o grunt prywatnej firmy w użytkowaniu wieczystym "komuś podnajęty", wobec którego od wielu miesięcy toczą się postępowania, również prokuratorskie.
"Mieszkańcy muszą zapłacić"
Chęciński zaznaczył m.in., że zgodnie z wiedzą lokalnego samorządu, składowisko, które spłonęło, było nielegalne. Zastrzegł, że choć na okolicznym terenie działa wiele firm z branży odpadowej, w tym przypadku należy mówić o składowisku nielegalnym – funkcjonującym bez odpowiednich zgód. Kilka miesięcy temu strażnicy miejscy złapali tam na gorącym uczynku kierowcę, który przywiózł tam jeden z nielegalnych transportów.
ZOBACZ: Sosnowiec: w obawie przed koronawirusem niektórzy pozbywają się zwierząt
Chęciński przyznał, że w efekcie m.in. działań różnych organów miasto od kilku miesięcy miało możliwość uprzątnięcia zalegających odpadów, lecz nie było jeszcze właścicielem gruntu, a zatem nie miało możliwości jego zabezpieczenia np. przed podrzuceniem kolejnych śmieci. Jednocześnie firmy, które miasto pytało o wycenę utylizacji odpadów, szacowały jej koszt na 6-10 mln zł zastrzegając też, że nie są w stanie wykonać usługi w tym roku.
- My prowadziliśmy czynności takie, że jesteśmy na końcowym etapie rozmów z syndykiem upadłościowym przed przejęciem, zakupem tego terenu. Chcieliśmy ten teren oczyścić, ale żeby nie było tak, że złodzieje i bandyci są zadowoleni, a mieszkańcy muszą zapłacić – mówił Chęciński, dodając że lokalny samorząd wystąpił też do instytucji, które mogłyby współfinansować tego typu działania
ZOBACZ: Pożar składowiska odpadów w Sosnowcu. Rusza śledztwo
Jak podawali wcześniej strażacy, na składowisku paliły się m.in. ciekłe substancje chemiczne zgromadzone w tysiąclitrowych plastikowych zbiornikach, prawdopodobnie materiały ropopochodne, ew. rozpuszczalniki, a następnie także zgromadzone w pobliżu plastikowe odpady. Pożar rozprzestrzenił się m.in. na część pobliskiej hali; znaczną część okolicznych zabudowań udało się obronić. Ewakuowano kilkadziesiąt osób.
Czytaj więcej