Ludzkie szczątki w Bieszczadach. Nieoficjalnie: to znany działacz "Solidarności"
Szczątki odnaleźli pracownicy remontujący schronisko Chatka Puchatka w Bieszczadach. Natknęli się na nie przy jednym ze szlaków. W pobliżu śledczy znaleźli także australijskie prawo jazdy. Według nieoficjalnych informacji szczątki mogą należeć do znanego członka "Solidarności", który w latach 80. internowany był w Zakładzie Karnym w Nowym Łupkowie.
Zwłoki odnaleziono przypadkiem w trakcie wspinaczki na Połoninę Wetlińską. Natknęli się na nie 31 sierpnia robotnicy pracujący przy przebudowie bieszczadzkiej Chatki Puchatka. Leżały w lesie, około 300 metrów za punktem kasowym znajdującym się na Przełęczy Wyżnej.
ZOBACZ: Policja potwierdza: szczątki znalezione w Norwegii należą do zaginionej Polki
Ciało prawdopodobnie zostało też rozszarpane przez zwierzęta. Jego stan uniemożliwił określenie płci zmarłej osoby. Obok leżały m.in. fragmenty kurtki, but, zegarek i ludzkie kości. Znaleziony przy szczątkach nakręcany ręcznie zegarek miał datownik, który zatrzymał się w listopadzie ubiegłego roku. Policjanci badający teren natrafili też na pozostałości obozowiska i miejsce po wypalonym ognisku.
Australijskie prawo jazdy
Teraz rzeszowski oddział "Gazety Wyborczej" poinformował, że w tej samej okolicy śledczy natknęli się również na australijskie prawo jazdy należące do 79-letniego mężczyzny, jednego z działaczy "Solidarności" z czasów PRL.
Według serwisu "SuperNowości24" miał on być internowany w latach 80. w Zakładzie Karnym w Nowym Łupkowie w Bieszczadach. W tym samym, w którym w 1981 r. internowany był również Antoni Macierewicz. 79-latek, którego dokumenty odkryto w lesie, wyemigrował po uwolnieniu z internowania.
ZOBACZ: Makabryczne odkrycie przed włoskim supermarketem. Zwłoki Polaka owinięte w koc
79-letni mężczyzna pochodził ze Śląska. Śledczy dotarli do najbliższej rodziny zmarłego. Okazało się, że była żona od lat 90. nie miała z mężczyzną kontaktu, a ich dzieci mieszkają w Australii. Prokuratura ustaliła również świadka, który miał widzieć mężczyznę w Bieszczadach jesienią ubiegłego roku.
Trwają badanie DNA
Trwają badania DNA, które mogą pomóc ustalić, czy szczątki należą do tego mężczyzny, którego prawo jazdy znaleziono. Nie jest jednak wykluczone, że konieczne będą badania antropologiczne.
Prokurator Justyna Radzik-Czuba z Prokuratury Rejonowej w Lesku przekazała, że oględziny miejsca znalezienia zwłok nie wskazują na udział w śmierci osób trzecich.
ZOBACZ: Makabryczne odkrycie w rzymskim mieszkaniu. Martwa Polka, ślady krwi
Śledztwo toczy się pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci, co, jak tłumaczy prokurator, jest standardową procedurą w przypadku znalezienia zwłok. - Będziemy sprawdzać każdy trop, analizować każdy ślad i informację, która pozwoli nam ustalić kim była zmarła osoba i w jakich okolicznościach zmarła - wyjaśniała prokurator Radzik-Czuba.
Czytaj więcej