Pożary w USA. Dym dotarł do Europy
W amerykańskich pożarach powstały ogromne ilości dymu, który dotarł nawet nad Stary Kontynent, o czym świadczą dane europejskiego Copernicus Atmosphere Monitoring Service. Ogień spowodował też emisję ogromych ilości węgla.
Amerykańskie pożary monitoruje m.in. system Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS, Usługi Monitoringu Atmosfery Copernicus), działający w Europejskim Centrum Prognoz Średnioterminowych. CAMS pozwala na analizę stanu atmosfery z pomocą satelitów i baz naziemnych. Dzięki orbitalnym obserwacjom umożliwia m.in. monitoring pożarów na całym świecie.
ZOBACZ: Pożary na Zachodnim Wybrzeżu USA. Zginęło co najmniej 26 osób
Uzyskane tam dane wskazują, że obecne pożary pod względem skali są wyjątkowe, jeśli chodzi o lata 2003-2019, czyli czas funkcjonowania systemu. Okazuje się, że powstały podczas pożarów dym przebył już 8 tys. km i dotarł nawet nad północ Europy.
- Skala i natężenie tych pożarów są na dużo większym poziomie, niż w którymkolwiek z 18 lat monitoringu prowadzonego od 2003 roku. Dobrym wskaźnikiem grubości dymu jest aerozolowa grubość optyczna - AOD (ang. aerosol optical depth - red.). Na zachodzie Stanów Zjednoczonych AOD osiągnęło bardzo wysokie wartości, wynoszące 7 lub więcej, co potwierdziły niezależne pomiary naziemne. Można to zilustrować tym, że AOD równe 1 oznaczałoby już stosunkowo duże stężenie aerozoli w atmosferze - alarmuje Mark Parrington, ekspert w CAMS.
ZOBACZ: Dwa pożary w tym samym miejscu w ciągu doby
Zaznaczono, że "monitoring warunków atmosferycznych taki, jak prowadzony przez CAMS, ma kluczowe znaczenie dla sytuacji takich jak obecna. Podejmującym decyzje i innym osobom dostarcza wiedzę, dzięki której mogą dokonywać właściwych wyborów odnośnie zdrowia swojego i innych - dodaje specjalista.
System przez kolejne tygodnie będzie nadal monitorował pożary i ich skutki.
Czytaj więcej