Zapłacili zaliczkę. Pośrednik zapadł się pod ziemię
Dominika Jackowska i Adam Grzybowski to młodzi rodzice, mieszkają w Piekarach Śląskich. W 2016 roku, gdy spodziewali się dziecka, postanowili kupić mieszkanie. Tak trafili na pośrednika nieruchomości - Adama Ś., który skupował mieszkania do remontu, odnawiał i sprzedawał dalej. Materiał "Interwencji".
Zapłacili zaliczkę w wysokości 40 tys. złotych, ale nie dostali kredytu na resztę kwoty, więc wycofali się z umowy. Od 4 lat walczą o odzyskanie swoich pieniędzy. Przedsiębiorca pozostaje nieuchwytny.
Dominika Jackowska i Adam Grzybowski to młodzi rodzice, mieszkają w Piekarach Śląskich. W 2016 roku, gdy spodziewali się dziecka, postanowili kupić mieszkanie. Tak trafili na pośrednia nieruchomości - Adama Ś, który skupował mieszkania do remontu, odnawiał i sprzedawał dalej.
ZOBACZ: Tatrzański Park Narodowy uruchamia wypożyczalnię samochodów elektrycznych na minuty
- Dostaliśmy numer telefonu od naszej znajomej. Pan Adam sprzedał jej mieszkanie, bardzo nam się podobało, ponieważ było wykończone w nowoczesnym stylu. No i postanowiliśmy do niego zadzwonić, umówić się na spotkanie - mówi Adam Grzybowski.
- Podpisaliśmy umowę przedwstępną, gdzie wymagał od nas 40 tysięcy złotych zaliczki. Kwestią sporną było, czy zaliczka, czy zadatek. Ja upierałem się, że zaliczka, ponieważ jest zwrotna, pan Adam koniecznie chciał zadatek – mówi Dominika Jackowska.
Zdolność kredytowa spadła
Do transakcji jednak nie doszło. Młodej rodzinie udało się co prawda wziąć kredyt na 40 tysięcy złotych zaliczki, ale po urodzeniu dziecka ich zdolność kredytowa spadła. Na resztę kwoty - 140 tysięcy złotych - kredytu nie dostali. Postanowili wycofać się z umowy.
Wideo: materiał "Interwencji"
- Kontakt z panem Adamem zaczął być utrudniony. Nie odbierał od nas telefonów, nie odpisywał na SMS-y - wspomina Adam Grzybowski.
- Zero odzewu. Później zajął się już tym mecenas. Było wezwanie do zapłaty, telefon, żeby jakąkolwiek część zapłacił, cokolwiek. Bo gdyby wpłacił cokolwiek, nawet dwa złote, mielibyśmy uznanie długu i troszkę mniej roboty. Sam pan Adam stwierdził, że jego to nie interesuje, że mamy na to kredyt - dodaje pani Dominika.
ZOBACZ: Polak skazany za przemyt 80 kg kokainy. Narkotyki były ukryte w zabawkach
- Zwróciliśmy się do sądu, sprawa została wygrana, wyrok jest prawomocny i nic się z tym nie dzieje. Komornicy próbują uchwycić te jego nieruchomości. Natomiast zanim ten proces komorniczy się przetoczy, to wszystko trwa i on w tym czasie tych nieruchomości się pozbywa - mówi Adam Grzybowski.
Sprawa dla prokuratury
"Interwencja" dotarła do komornika, który jako pierwszy prowadził sprawę.
Reporter: Czy pan Adam to osoba, której trafił się „wypadek przy pracy”, czy niekoniecznie?
Komornik: Raczej niekoniecznie. Ja sprawę przekazałem do innego komornika. Do egzekucji z nieruchomości, którą ten pan posiadał. On oszukał kilka osób, czy nawet większą liczbę. To jak najbardziej sprawa dla prokuratury.
Ale prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, bo nie dopatrzono się znamion przestępstwa, mimo że - jak się okazało - Adam Ś. firmę zarejestrował na adres Urzędu Stanu Cywilnego w Świerklańcu. I tam od lat szukają go komornicy.
- Zdecydowanie w tej sprawie możemy mówić o oszustwie. Sama próba czy też w efekcie skuteczne zarejestrowanie działalności w urzędzie stanu cywilnego, podkreśla to, że osoba, która to rejestrowała, nie miała zamiaru wywiązać się ze swoich zobowiązań - twierdzi prawnik Bartosz Graś.
- Są ślady na to, że po naszej sytuacji, on dalej funkcjonował. Uzyskaliśmy kilka numerów ksiąg wieczystych. Raz nawet odwiedziłem jedno z jego mieszkań. Sąsiadki powiedziały mi, że „było tu tylu komorników, że głowa mała” - dodaje Adam Grzybowski.
Nikt go nie widział
Z Adamem Ś. reporterzy "Interwencji" próbowali kontaktować się telefonicznie. Sprawdzili kilka adresów, ale od dłuższego czasu nikt go nie widział.
- Jest sprytny. Tyle adresów, pod żadnym nie przebywa. Już nie mam pomysłu. Gdyby egzekucja okazała się bezskuteczna, można w przeciągu sześciu lat ponownie złożyć wniosek - mówi komornik aktualnie prowadzący sprawę.
ZOBACZ: Banki w czasie pandemii. Nieopłacalne lokaty i ciągle drogie kredyty
- Mam nadzieję, że karma wraca, że prędzej czy później odzyskamy te pieniądze, spłacimy kredyt i zamkniemy raz na zawsze tę sprawę - podsumowuje pani Dominika Jackowska.
Czytaj więcej