Sikora o Baltic Pipe: Mało czasu na budowę, a umowy z Norwegią nie ma
Polska do listopada 2022 roku powinna zakończyć budowę Baltic Pipe. Brakuje jednak umowy z Norwegią na dostawy gazu, a opóźnienie w budowie może doprowadzić do sytuacji, w której dostawy paliwa trzeba będzie negocjować z Rosjanami już po wygaśnięciu obowiązującego z nimi kontraktu - powiedział w Polsat News Andrzej Sikora, prezes zarządu Instytutu Studiów Energetycznych.
Do listopada 2022 Polska musi zbudować i uruchomić Baltic Pipe, bo wtedy wygasa kontrakt z Rosjanami.
- Baltic Pipe to rura, która ma dostarczyć gaz ze złóż norweskich. Gaz ten ma zastąpić gaz rosyjski w polskim bilansie energetycznym. Kontrakt długoterminowy na dostawy rosyjskiego gazu kończy się własnie w listopadzie 2022 roku - mówi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
- Mniej więcej w tym samym momencie ma być otwarty rurociąg bałtycki Baltic Pipe. Opóźnienie oznacza konieczność przystąpienia do rozmów z dotychczasowym dostawcą, co więcej z dostawcą który od paru lat próbuje Polskę i polskie firmy, żeby jednak takie rozmowy prowadzić. A my zdecydowanie odmawiamy - powiedział ekspert.
Sikora wyjaśnił, że rurociąg gazowy to nie tylko rura, ale i przepompownie. Czasu na budowę jest jednak mało.
ZOBACZ: Rozpoczyna się budowa Baltic Pipe. "Inwestycja dosłownie w najbliższych dniach"
- Pojawiają się firmy, które nie mają doświadczenia, które nie są firmami z odpowiednimi referencjami, a ta która wygrała to firma, która na polskim rynku pojawiła się w maju tego roku. Okazało się, że przetarg wygrała oferta o procent tańsza. A to oznacza, że to może być cena dumpingowa, która nie pozwoli w terminie wykonać tej inwestycji - powiedział Sikora w Polsat News.
- Przetarg był rozstrzygany teraz, a 2022 rok to jest jutro. Budowa musi się zacząć już, abyśmy zdążyli - zaznaczył ekspert. Przypomniał jednocześnie, że biorąc pod uwagę długotrwałe procedury, czasu jest niewiele.
- Nie ma już możliwości zmiany. Potem okaże się, że będzie tak jak z autostradami: dobrze, że są, ale nie da się po nich jeździć - mówi Sikora, który podkreślił także, że umowy formalnej na dostawy gazu z Norwegii wciąż nie ma.
- Norwegowie komuś gaz dostarczany do Polski będą musieli zabrać. Musimy się pojawić na liście oczekujących i musimy, brzydko mówiąc, podkupić kogoś, zapłacić ciut więcej. Norwegia jest bardzo blisko Unii Europejskiej, ale jednak w niej nie jest - zaznaczył.
Ekspert obawia się, że projekt budowy Baltic Pipe może w obliczu tych okoliczności napotkać na przeszkody, które opóźnią jego realizację.
- Polityki energetycznej formalnie nie mamy od 2012 roku. Czyli dokumentu, który powinien być przyjęty przez rząd, który jest wymagany przez rząd, przez Unię Europejską - powiedział, zaznaczy jednocześnie, że nie ma żadnych kar z tytułu braku takiego dokumentu.
WIDEO - ekspert z branży energetycznej obawia się o terminowość budowy Baltic Pipe
Czytaj więcej