"Hollywoodzka komedia" ze słowackimi hokeistami. Klub pomylił ich na lotnisku
Szwedzki klub hokejowy Sorhaga z Allingsaas zakontraktował zawodnika ze Słowacji. Po przywiezieniu go z lotniska i pokazaniu lodowiska okazało się że jest kimś innym - też Słowakiem, lecz gra w... unihokeja. Okazało się, że obaj sportowcy przylecieli tym samym samolotem, mieli takie same torby sportowe i czekali przed terminalem w odległości 20 metrów od siebie.
Klub był bardzo zadowolony z kontraktu z Martinem Chovancem i ogłosił to na swojej stronie, lecz działacze znali go tylko ze zdjęcia.
Na lotnisku Landvetter w Goeteborgu przed halą przylotów czekał człowiek z torbą sportową konkretnej marki, która miała być znakiem rozpoznawczym.
ZOBACZ: Prowadzący chciał zapytać, ale posłanka nie kończyła mówić. Rozbawieni goście
- Zapytaliśmy, czy jest Słowakiem. Po potwierdzeniu powiedzieliśmy, by jechał z nami, a on wyraźnie ucieszył się z propozycji transportu - opowiedzieli hokeiści Sorhaga Alexander Giderberg i Erik Martinsson, wysłani na lotnisko po nowego kolegę.
Mówił, że gra w unihokeja. Towarzysze wybuchali śmiechem
Dopiero po dwóch godzinach, już w Allingsaas i powitaniu przez działaczy, okazało się, że przywieziony zawodnik to Peter Benes, który był w drodze do klubu unihokeja z Boras.
- To historia jak z hollywoodzkiej komedii. Nie sądziłem, że może przydarzyć się właśnie mnie i to w Szwecji - opowiedział Benes dziennikowi "Aftonbladet".
Dodał, że przez całą drogę wiozące go osoby pytały o słowacki hokej, a on odpowiadał im, że skończył z tym sportem trzy lata temu i teraz gra w unihokeja.
ZOBACZ: Kelner pomylił butelki. Klient wypił wino za 22 tys. zł
- Za każdym razem wybuchali śmiechem gratulując mi poczucia humoru. Nawet gdy pokazywano mi halę i prezentowano przed zawodnikami, mówiłem o mojej dyscyplinie, lecz wszyscy wyli ze śmiechu, sądząc że żartuję - tłumaczył.
"Trochę nas zdziwiło, że w CV miał niższą wagę"
Hokeiści, którzy go wieźli przyznali, że znali nowego zawodnika tylko ze zdjęcia.
- Trochę nas zdziwiło, że w CV widniała waga dużo niższa, a na zdjęciu nie miał tak gęstej brody jak nasz pasażer. Pomyśleliśmy, że to była stara fotografia… i wtedy zadzwonił Chovanec z nerwowym pytaniem, czy ktoś po niego przyjedzie - opisał sytuację Martinsson.
Czytaj więcej