Łukaszenka w wywiadzie: jeśli załamię się, upadnie cały system

Świat
Łukaszenka w wywiadzie: jeśli załamię się, upadnie cały system
PAP/EPA/Nikolai Petrov/BELTA
"To jest dla mnie typowe - ja nigdy nie kłamię!" - powiedział prezydent Alaksandr Łukaszenka rosyjskim dziennikarzom.

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie udzielonym rosyjskim dziennikarzom nazwał propozycje opozycji protestującej przeciwko jego wygranej w wyborach prezydenckich "programem antyrosyjskim i antybiałoruskim". Przywódca kwestionuje celowość negocjacji z kontestującymi jego władzę siłami. "Jeśli załamie się Łukaszenka, załamie się cały system. Cała Białoruś" - powiedział polityk.

Margarita Simonian, redaktor naczelna Russia Today: Witamy Pana serdecznie! Dość chłodno tu u pana. Podobnie jak u Władimira Władimirowicza (Putina - red.) w biurze. Jest pan odporny na mróz?

 

Alaksandr Łukaszenka, prezydent Białorusi: Ależ skąd! On kocha ciepło.

 

M.S.: Nie, u niego też jest chłodno.

 

Putin kocha ciepło. Nie lubi i nigdy nie włącza klimatyzacji. Zawsze, kiedy rozmawiamy, mówię: „Słuchaj, tu nie da się siedzieć, jest za
gorąco". A on odpowiada: "Jak za gorąco? Tutaj jest 20 stopni ". A ja na to: "nie, no za gorąco"!

 

M.S.: Widzę, że jest pan w dobrym nastroju.

 

Przyjechaliście do mnie. Dlatego jestem w dobrym nastroju.

 

Jewgenij Rożkow, TV-Rossija 1: Aleksandrze Grigoriewiczu, jak ocenia pan sytuację w kraju? Uważa pan, że udało się ją ustabilizować?

 

Ale przecież sami widzicie, przyjechaliście do Mińska - jest cicho, spokojnie, zwłaszcza w nocy lub rano.

 

M.S.: Jest bardzo czysto.

 

Czysto, pomimo tych sporadycznych spacerów i tak dalej. To jest nasza marka i wszystko to zostało, nigdzie nie zniknęło. Co się dzieje na
Białorusi? Powiedziałem już niedawno: kiedy wyjeżdżasz poza stolicę - widzisz zupełnie inne życie. Podobnie pewnie jak w Moskwie. Poza
granicami Moskwy jest inna Rosja. Z nami jest dokładnie tak samo - poza stolicą jest inaczej. Dokładnie mówiąc: w niedzielę mamy jedną
sytuację, a w pozostałe dni tygodnia - inną. My oczywiście staramy się wspierać wizerunek naszego kraju. Tak jak mówicie - czystość,
schludność, spokój i tak dalej. Ale w niedzielę czasami ludzie chodzą po ulicach. Moja odpowiedź jest taka. Pytanie: w kraju nie ma żadnej
destabilizacji! Gdyby nie czynnik zewnętrzny i tego wszystkiego by nie było. Co rozumiem przez czynnik zewnętrzny? Kontrolę z zewnątrz.
Zarówno my, jak i Rosjanie wiemy, kto kontroluje i skąd kontroluje: Amerykanie z bazy pod Warszawą poprzez kanały Telegramu. Drugim
ośrodkiem są Czechy. A potem Litwa i niestety także Ukraina. Stamtąd chcą wpływać na Białoruś.

 

M.S.: W Czechach jest centrum amerykańskich nadawców międzynarodowych. Mają tam taką skrzynkę połączeniową.

 

Tak, zgadza się. I teraz tego używają. To jest wpływ zewnętrzny. Na znanym kanale w niedzielę narysowali kwadrat: idźcie tam. Ludzie
poszli. Postali na placu. Narysowali im kolejny kwadrat: teraz idźcie tam. Poszli. A potem: idźcie do Pałacu Niepodległości, na Plac
Flagi. To jest jeden scenariusz. Drugi to różnego rodzaju ćwiczenia w pobliżu granic Białorusi. Próbowali nas trochę tym połaskotać.
Chociaż ja traktowałem to poważnie, Na granicach, powiedzmy, państwa związkowego - w przyszłości będziemy potrzebować tego terminu.
Musiałem zmobilizować połowę armii białoruskiej, aby się temu oprzeć.

 

J.R.: Czy wzmocnienie na granicy jest aktualne?

 

Tak, mamy komplet na całej granicy, poza Rosją. No bo z Rosją praktycznie nie mamy granicy, poza administracyjną. Oczywiście, że
utrzymujemy gotowość, a nawet wzmocniliśmy ją na granicy z Ukrainą. I chyba nie na próżno, sądząc po tym, co się działo w nocy.

 

Roman Babajan, redaktor naczelny "Goworit Moskwa": Aleksandrze Grigoriewiczu, mam pytanie dotyczące opozycji. Rada Koordynacyjna Opozycji - kim są ci ludzie osobiście dla pana i co - według pana - oznaczają dziś dla społeczeństwa białoruskiego?

 

Powiem szczerze - i w ogóle bardzo szczerze odpowiem na wszystkie wasze pytania - abyście czegoś sobie nie pomyśleli. To jest dla mnie typowe - ja nigdy nie kłamię! Kiedyś omawialiśmy tę sprawę z Putinem. Powiedział mi: "Dlaczego ty się tak otworzyłeś?" A ja odpowiadam: "Wiesz, dziś powiesz tak, jutro zapomnisz, co powiedziałeś, powiesz inaczej, a oni cię zapytają: a kiedy ty właściwie mówiłeś prawdę?" Dlatego co do rady koordynacyjnej, o którą pytacie - kim są ci ludzie? Przysięgam, nie wiem. Nie znam ich, a wy tym bardziej nie znacie!

 

M.S.: Więc nigdy wcześniej pan o tych ludziach nie słyszał?

 

O tak zwanej radzie koordynacyjnej usłyszałem dwa tygodnie temu, kiedy opublikowali ten antyrosyjski program.

 

R.B.: Nazwali to "Programem reform", ale potem szybko to schowali...

 

Tak, tak, potem go usunęli, bo poczuli reakcję naszej ludności - to nie jest tylko antyrosyjski program, to jest antybiałoruski program.
Potem zaczęli wzywać: aby nie płacić podatków, czynszu, jak najszybciej zabrać pieniądze z banków, nie kupować białoruskich towarów od
przedsiębiorstw państwowych i tak dalej. To był już bardziej szczegółowy program, drugi. Jestem więc tego doskonale świadomy i sam często ich za to krytykowałem, że jest to nie do przyjęcia dla naszego kraju. A kim są ci ludzie - powtarzam, nie tylko ja - ani Białorusini, ani nawet wy, wykształceni dziennikarze, nie wiecie, kim oni są. Cóż, mówią, ten były minister, były ambasador, była artystka.

 

M.S.: Była flecistka, jak mówi Sołowjow.

 

Tak, flecistka. Cóż, prawdopodobnie jeszcze grywa, ale chyba nie tutaj. Bóg z nimi. Byli lub nadal są członkami tej rady. Było tam kilku
biznesmenów. I nawet takich, których sam niańczyłem. Oczywiście pytałem: kto to? Bo mówili mi o różnych ludziach o takim jednym
budowlańcu, któremu cały czas pomagałem. Spytali go, a on na to: "No co wy? Ja? Członkiem Rady Koordynacyjnej? Nigdy w życiu!" Tak
właśnie wygląda ta rada! Dlatego boję się mówić o konkretnych osobach. Tutaj Margarita wymieniła dwóch, tak, słyszałem, że podobno tam byli. Gdzie są teraz? Jeden uciekł, druga próbowała uciec, zatrzymano ją na granicy i tak dalej. Dlatego gdyby to była tylko ta rada.

 

MS: A może nam pan opowiedzieć bardziej szczegółowo, co stało się z Marią Kolesnikową? Gdzie ona jest?

 

Nie bardzo mogę wam powiedzieć bardziej szczegółowo, ponieważ powiedziano mi tylko tyle, że ona i jej znajomi czy przyjaciele uciekli na
Ukrainę. Mieli właściwe dokumenty. Pokazali paszporty po naszej stronie granicy. Nasi celnicy i pogranicznicy ich przepuścili. Potem
musieli podejść do posterunku ukraińskiego, ale między tymi dwoma posterunkami - pewnie poszli tam specjalnie - jest osiem czy dziewięć
kilometrów. Po naszej stronie granicy, ze względu na wzmożone środki bezpieczeństwa, dodaliśmy dodatkowy posterunek. Tam ich zatrzymano. Wcisnęli gaz i ruszyli do przodu. I chyba Kolesnikowa została wyrzucona z jadącego samochodu.

 

M.S.: Wyrzucono ją?

 

Tak, było ich w samochodzie troje. Kto inny miał ją wyrzucić. Nasze służby graniczne rzecz jasna ją zatrzymały, zgodnie z przepisami.
Mówię to jako były pogranicznik. I wysłały ją do jednostki. Wszyscy inni przekroczyli granicę ukraińską. Ukraińcy ich zatrzymali. Prowadzimy teraz z nimi rozmowy, by nam oddano tych ludzi.

 

Anton Wiernickij, "Pierwyj Kanał": Ale po co? Przecież wypuszczono ich z Białorusi.

 

Nie mogliśmy ich zatrzymać. Jechali zgodnie z przepisami, ale naruszyli granicę państwową. Zostali zarejestrowani na posterunku, sprawdzili ich pogranicznicy i celnicy, ale sama granica jest stamtąd odległa o 8 czy 9 kilometrów. Przedarli się przez umocniony posterunek i ukryli się na Ukrainie. Podobno mieszka tam siostra tej kobiety. Podobno - nie wiem na pewno, tak mi powiedzieli. Pytam: czemu Ukraina, ale nie Litwa czy Węgry? Ale mówią, że ma tam krewnych. Jeszcze nie wiem wszystkiego. Kobieta została zatrzymana, a w sprawie pozostałych rozmawiamy z ukraińskimi funkcjonariuszami straży granicznej. Chcemy, by ich nam odesłano i wtedy będzie decydować.

 

A.W.: Aleksandrze Grigoriewiczu, na Białorusi wciąż jest opozycja. Czy jest pan gotowy do negocjacji z którymkolwiek z opozycjonistów, a jeśli tak, to o czym chce pan z nimi rozmawiać?

 

Anton, prezydenci nie negocjują z "kimkolwiek". Dlatego nie wiem dzisiaj, z kim będę negocjować. Jeśli to jest opozycja - a to
najprawdopodobniej ta, która wysunęła te dwa programy, to nie mamy sobie nic do powiedzenia. Powiedz mi, co mam z nimi omawiać? Ty i ja mówimy dzisiaj po rosyjsku, ciągle używam języka rosyjskiego i wyraziłem się jasno w swoim przesłaniu dwa lata lub rok temu. Pochwalił mnie za to Władimir Władimirowicz. A ja do niego: "Czekaj, a za co ty mi dziękujesz?" A on: "no bo nigdzie nie ma takiego dobrego stosunku do języka rosyjskiego jak na Białorusi". A ja odpowiadam: "i za co tu dziękować? W końcu rosyjski to mój język". Nawiasem mówiąc, to jest język państwowy na Białorusi. Jesteśmy dwujęzyczni. Więc o czym powinienem z nimi rozmawiać? Biorę taki jaskrawy przykład. Albo chcą, żeby wszystkie przedsiębiorstwa państwowe, które dobrze pracują, pociąć na kawałki i rozdać inwestorom. A przecież już przymierzaliśmy się do prywatyzacji. I co mówią mi inwestorzy: wyrzucamy połowę ludzi, nie będziemy produkować tego i tamtego. Krótko mówiąc: tu będą pracownicy, a zarządzać będą nimi z Niemiec. Im oddamy główne kompetencje, tam będzie biuro projektowe, mózgi operacji - wszystko tam będzie, a ty będziesz robił tutaj tylko montaż. I wyrzucą połowę ludzi. Musimy ograniczyć produkcję, siłę roboczą, wyrzucić ludzi na ulicę i przekazać władze Niemcom? Kto to zrobi? Ja nigdy na to nie pójdę! O takich inwestycjach mam z nimi rozmawiać? Albo mówią o płatnej edukacji, płatnej opiece zdrowotnej. Gdybyśmy mieli płatną opiekę zdrowotną, wypełnilibyśmy cały kraj zwłokami ofiar COVID. Wiecie, czym jest płatna opieka zdrowotna? Pokazała to Europa i Ameryka. Są pieniądze - leczymy. Nie ma? Nie leczymy! W takim jednym kraju, którego nazwy nie wymienię, bo znów się obrażą, ludzie byli dosłownie segregowani w szczytowym momencie koronawirusa. "Ten starzec i tak umrze", "A ten jest młody, musi żyć". "A ten ma pieniądze - będziemy leczyć". Nie było czegoś takiego ani w Rosji, ani na Białorusi, chociaż w Rosji jest więcej płatnej opieki zdrowotnej niż u nas.
Mam usiąść dziś z nimi do stołu i przedyskutować, czy wprowadzić płatne lekarstwa, czy nie? Albo edukację? Kto dziś na Białorusi zdobędzie wykształcenie za pieniądze? Nie jesteśmy bogatymi ludźmi, ale teraz każdy może studiować. Każdy - zarówno biedny, jak i bogaty.
Albo wyjście z Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym? Broń Boże! Mamy całą rosyjską broń. Weźmy najprostszą sprawę: wyjście z tego układu oznacza kupowania samolotów, helikopterów, czołgów, bojowych wozów i karabinów maszynowych po cenach światowych, a nie krajowych i to pod warunkiem, że Rosja zechce sprzedać. Co oznacza propozycja przystąpienia do NATO? Ich warunek to przejście na
uzbrojenie NATO. A co oni nam dostarczą? Same śmieci! I wtedy będziemy mogli to kupić po cenie pięć razy większej, niż broń z Rosji. Czy
to będzie armia? Nie będzie! No więc sami rozumiecie, że to straszna głupota. Jeśli tylko zrobimy ten krok, Rosjanie nie będą na to patrzeć spokojnie. No bo nie będzie im miło, jeśli czołgi znajdą się pod Smoleńskiem. Oczywiste jest, że Rosja się temu sprzeciwi! I co się stanie z Białorusią? Stanie się sceną dla operacji wojskowych, dla starcia między Rosją a NATO. Czy tego właśnie chcemy? O czym więc mam z nimi rozmawiać?
W tej sytuacji bardzo pomaga mi to, że - pewnie to wiecie - jeśli załamie się Łukaszenka, załamie się cały system. Cała Białoruś. Nie chcę
powiedzieć, że Białoruś zaszłaby za daleko. Ale na pewno daleko. Może ktoś pomógłby mi swoją siłą. Ale to byłaby droga pod górę.
Rozmawiałem z wieloma prezydentami, w tym z moim starym przyjacielem, starszym bratem jak nazywam Putina - i ostrzegłem go. Nie można stawić temu czoła. Jak stawić czoła kanałom na Telegramie? Czy można je zablokować? Nie. Nikt tego nie może zrobić. Nawet ci, którzy to wynaleźli, czyli Amerykanie. Widzicie, co tu się dzieje.
Zbieramy owoce tego wszystkiego. Wyłącz internet i wszystko inne. Nawet jeśli wyłączysz internet, te kanały telegramowe z Polski będą
dalej działać. Musisz więc zachować czujność. Niektóre wydarzenia polityczne znikąd rozgrywające się w Rosji - czy wiecie, co ustaliliśmy
z rosyjskim przywództwem? Jeśli dziś padnie Białoruś, Rosja będzie następna.
Oczywiście dla mnie to bardzo frustrujące i - jeśli wolicie - tragiczne. Ale to nie znaczy, że się poddałem. Patrzę na to filozoficznie.
Pewnego dnia Pan mnie wezwie. Do tego czasu muszę jednak bronić tego, co stworzyliśmy naszymi rękami i ludzi, którzy to stworzyli. I
wszyscy ci - przytłaczająca większość, która na mnie głosowała, może sądzi, że ogląda mnie codziennie w telewizji, na żelazku czy w
lodówce. Może są mną trochę zmęczeni. Ale mnie popierają. I to mnie trzyma przy życiu.

 

WIDEO - "Pewnego dnia Pan mnie wezwie". Łukaszenka udzielił wywiadu rosyjskim dziennikarzom

  

hlk/ml/ Polsat News, Ruptly, Reuters
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie