Nie odbierają schorowanych rodziców ze szpitali. Lekarze apelują "do sumień"
Dziadek trafia do szpitala po udarze. Kiedy rodzina dowiaduje się, że nie będzie chodził ani mówił, nie chce przyjąć go do domu, w którym wcześniej mieszkał. Bywa, że karetka odwozi pacjenta pod same drzwi i musi zawrócić. Lekarze czują się bezradni. Jedna z lecznic postanowiła zaapelować do sumień bliskich hospitalizowanych pacjentów.
Na stronie internetowej Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp. pojawił się dramatyczny apel: "nie porzucajcie swoich babć, dziadków i starszych rodziców! Lecznica odwołuje się do sumień rodzin osób hospitalizowanych, bo te coraz częściej nie chcą odbierać ze szpitali starszych osób. To coraz bardziej powszechne zjawisko i coraz bardziej poważny problem".
- Krewni nie reagują, choć szpital wielokrotnie ponawia prośby. Bywają przypadki, że karetka odwozi pacjenta pod sam dom i musi zawrócić, bo nikt go nie wpuszcza - przyznaje rzecznik prasowy gorzowskiej placówki Agnieszka Wiśniewska.
"Za mało czasu i pieniędzy"
Podobne doświadczenia ma personel innych lecznic w Polsce.
- Rodziny nagminnie nie odbierają telefonów. W ciągu trzech ostatnich lat mojej pracy, ten problem niezwykle się nasilił - mówi nam anonimowo pracownica socjalna szpitala z powiatu chrzanowskiego (woj. małopolskie).
ZOBACZ: Lekarze: narażone są wszystkie osoby starsze, nawet te czujące się dobrze
Jeśli już uda się nawiązać kontakt, tłumaczenia są standardowe. Bo gdy stan pacjenta pogarsza się na tyle, że wymaga stałej opieki, bliscy przekonują o braku środków, warunków mieszkaniowych lub, że są zbyt zapracowani. Pojawiają się także pretensje do lekarzy, że ktoś poszedł do szpitala chodzący, a jest leżący albo, że pojawiły się odleżyny. Niekiedy kilka dni po wypisaniu, pacjent znów przywożony jest do placówki.
Niektórzy "grają na czas", by oswoić się z niespodziewaną, kryzysową sytuacją. Proszą, by chory pozostał dłużej na oddziale.
- Szpital jest miejscem, gdzie leczy się ostre stany, gdyż rehabilitacją i rekonwalescencją przewlekle chorych powinny zająć się ośrodki opieki długoterminowej lub sprawna opieka środowiskowa - podkreśla w rozmowie z polsatnews.pl dr n. med. Marek Stopiński, ordynator na oddziale chorób wewnętrznych w Samodzielnym Publicznym Specjalistycznym Szpitalu Zachodnim im. Jana Pawła II w Grodzisku Mazowieckim, Konsultant Wojewódzki do spraw Chorób Wewnętrznych na obszarze Mazowsza. - Mamy pomagać pacjentom głównie w sytuacji zagrożenia życia oraz, gdy zachodzi konieczność przeprowadzenia szybkiej diagnostyki - dodaje.
WIDEO: zobacz materiał Elżbiety Szymkowskiej
Jednocześnie lekarze obserwują nasilające się zjawisko przywożenia starszych rodziców lub dziadków do placówek medycznych, by odpocząć w tym czasie od dodatkowych obowiązków. Taka sytuacje dawniej miały miejsce głównie w okresie świąteczno-noworocznym. Pandemia koronawirusa spowodowała jednak, iż dostęp do szpitali jest obecnie nieco utrudniony.
Zgrać remont z pobytem dziadka na oddziale
- Trudno jednoznacznie to oceniać, bo w swojej karierze spotkałem się z bardzo różnymi motywami, które, ku mojemu zaskoczeniu, czasem uzasadniały takie zachowania - mówi dyrektor Śródmiejskiego Centrum Klinicznego Piotr Gołaszewski. - Nie zawsze takie wynikają z bezduszności - podkreśla.
ZOBACZ: Nowa strategia walki z koronawirusem. Znikają szpitale jednoimienne
- Jeśli staruszek, który nie cierpi na schorzenia wymagające nagłej hospitalizacji, drugie z rzędu święta spędza na naszym oddziale, staje się to podejrzane. Ale bywają przypadki, że pobyt w szpitalu jest planowy, natomiast bliscy w tym czasie chcieliby wyjechać np. na urlop. Szczególnie zapamiętałem jedną taką rodzinę, która na co dzień sprawowała troskliwą opiekę nad swoim seniorem i mówiła o nim z wielką czułością - opowiada dyrektor warszawskiej lecznicy.
Inni chcą wtedy zrobić remont, pytają, czy zdążą załatwić różne sprawy.
Są "inaczej" podenerwowani
Personel dobrze identyfikuje przypadki, kiedy bliscy woleliby w ogóle seniora nie odbierać.
- Są "inaczej" podenerwowani pozostawiając tę osobę, bardzo niechętnie podają kontakt - podkreśla Piotr Gołaszewski.
Takie sytuacje stanowią trudne doświadczenie również dla pracowników placówki.
- Co mam powiedzieć staruszce, która patrzy mi w oczy i pyta, kiedy synek zadzwoni, a ja wiem, że nie zadzwoni? - zastanawia się dyrektor Śródmiejskiego Centrum Klinicznego. - Niezwykle przykra jest historia pacjenta, który mając zaawansowaną chorobę onkologiczną trzy tygodnie leżał na oddziale, zanim znaleźliśmy mu miejsce w hospicjum, gdzie wkrótce zmarł. Nikt się nim nie interesował, mimo że staruszek bardzo na to czekał - kontynuuje Gołaszewski.
Część osób jednak, nie jest świadoma tego, co się wokół dzieje z powodu demencji.
Nawet 10 proc. pacjentów zajmuje niepotrzebnie łóżka
- Pacjent leży już 30 dni, a co najmniej od 10 nie ma to uzasadnienia medycznego. Każdego miesiąca mamy po 5-6 przypadków przedłużonego pobytu - mówi Gołaszewski.
- Na naszych oddziałach wewnętrznych 5-10 proc. pacjentów zajmuje niepotrzebnie łóżka - zaznacza dr Marek Stopiński. Szacuje, że w skali całego kraju jest podobnie.
ZOBACZ: Müller: mniej szpitali jednoimiennych, nowe zasady dla osób z podejrzeniem koronawirusa
Specjaliści zwracają uwagę, że w ciągu ostatnich dekad drastycznie zwiększyła się liczba pacjentów w podeszłym wieku, którzy korzystają z hospitalizacji.
- Ponieważ wzrasta długość życia, obecnie co trzeci pacjent hospitalizowany w oddziale wewnętrznym w Polsce jest powyżej 80. r.ż. Prawie połowa ma ponad 70 lat. Dlatego jedno z pierwszych pytań jakie zadaję na obchodzie, dotyczy tego, czy pacjent ma rodzinę i czy będzie miał kto odebrać tę osobę oraz zapewnić jej opiekę po wypisaniu - podkreśla dr Stopiński.
Sporą część pacjentów, którymi nie ma się kto zająć, stanowią osoby samotne, latami nie utrzymujące kontaktów z rodziną. Ich bliscy często mieszkają za granicą.
Pobyt w szpitalu jest niezwykle kosztowny, jednak lekarze często czują się bezradni. Stopiński mówi o braku "wsparcia systemowego".
- Decydując się na zakończenie hospitalizacji i wypis chorego, boimy się potencjalnego oskarżenia o niedopełnienie obowiązków jeśli w domu doszłoby do pogorszenia jego zdrowia. A przecież wielokrotnie nie możemy zagwarantować stabilności stanu choremu w podeszłym wieku, który leczy się z powodu kilku przewlekłych schorzeń. Jesteśmy również w tym względzie pod pręgierzem społecznym - podkreśla nasz rozmówca.
W oczekiwaniu na miejsce ośrodku
Jeśli szpital jest spółką, ma możliwość wystawić fakturę, gdy pacjent jest nieubezpieczony lub kiedy hospitalizacja jest już nieuzasadniona medycznie. Zdarza się to jednak niezwykle rzadko.
Pracownik socjalny szuka miejsc w zakładach opiekuńczo – leczniczych bądź w hospicjach. Gdy pacjent wraca do domu, pośredniczy w udzielaniu wsparcia przez lokalne instytucje.
W niektórych ośrodkach na miejsce czeka się co najmniej kilka miesięcy.
- Jeśli członek rodziny wymaga umieszczenia w specjalistycznym zakładzie, rodzinom łatwiej scedować to zadanie na szpital, choć skierowanie może wypisać również lekarz rodzinny - podkreśla cytowany wcześniej pracownik socjalny.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że w Polsce brakuje systemowej opieki nad chorymi w podeszłym wieku.
- Hospitalizacja dla chorego w podeszłym wieku powinna być ostatecznością, a szpital to przecież obce środowisko dla chorego, to ryzyko infekcji lub urazu, sytuacja nieprawdopodobnie stresująca dla pacjenta w podeszłym wieku. Rodziny, które nie są w stanie sprostać opiece nad bliskimi z różnorakimi schorzeniami geriatrycznymi, powinni mieć w tym aspekcie systemowe wsparcie, które w naszym kraju słabo funkcjonuje - uważa dr Stopiński.
Czytaj więcej