Ofiary stolarza. Wziął pieniądze, pracy nie dokończył
Trzy rodziny z północy Polski padły ofiarami działań stolarza. Za każdym razem Michał K. podpisał umowy na wykonanie mebli, pobrał zaliczkę w wysokości 40 proc., zamówienia, a następnie zadzwonił po kolejne pieniądze. Choć je dostał, prac nie ukończył. Wstawił korpusy mebli lub kilka szafek i zniknął wzbogacając się o kilkanaście tysięcy złotych. Śledczy oszustwa nie widzą. Materiał "Interwencji".
Pani Dorota Wilk z Kłębowa w województwie warmińsko-mazurskim, Elżbieta Zarębska z Pruszcza Gdańskiego i pan Jarosław z Gdyni nie znają się osobiście. Ale łączy ich jedna rzecz. Wszyscy w 2017 roku, zamówili meble u tego samego stolarza. Ofertę profesjonalnych i szybkich usług znaleźli w internecie.
- Przyjeżdża, wszystko ładnie, pięknie, kolorowo. Pokazał swoje prace, zdjęcia z telefonu. Powiedział, że może nam wykonać te meble. To były meble frezowane, białe, drewniane. Mąż podpisał z nim umowę i dał 11 tys. zł zaliczki – opowiada reporterce "Interwencji" Dorota Wilk.
"Wydawał się bardzo rzetelny"
- Był bardzo fachowy, jeżeli chodzi o udzielanie porad. Przywiózł mnóstwo materiałów, wydawał się bardzo rzetelny. Zapłaciliśmy 40 proc. zaliczki, czyli 14 tys. zł - mówi Elżbieta Zarębska.
Również u pana Jarosława stolarz nie wzbudził podejrzeń.
ZOBACZ: To nie pierwszy taki wypadek. W dom w Izdebnie wjechało bmw
- Miał dowód osobisty, swoją pieczątkę, wydrukowaną umowę, czyli wyglądało to dosyć profesjonalnie. Podpisaliśmy tę umowę i wpłaciliśmy 7 tys. zł zaliczki na wykonanie zabudowy meblowej, to 40 procent całej kwoty (17400 zł) – wyjaśnia.
Potem scenariusz u wszystkich był taki sam: problemy z dodzwonieniem się do stolarza, ogromne opóźnienia w realizacji wykonania mebli i żądanie dodatkowych pieniędzy.
"Byliśmy przyparci do muru"
- Zadzwonił, że potrzebne mu dodatkowe pieniądze, bo coś tam wynikło i musi mieć 4 tys. zł na już. Chcieliśmy, żeby to szybciej było, bo już był 12 grudnia, a on obiecał, że w święta skończy. Wpłacamy mu pieniądze, a on w styczniu się odzywa i mówi, że jest przygotowany do przyjechania i już ma wszystko zrobione. Przyjechał, przywiózł kilka korpusów, poukładał... Może 20 proc. tego wszystkiego przywiózł - ocenia pan Jarosław.
ZOBACZ: Strajkujący rodzice wygrali. Nie przeniosą szkoły w Sosnówce
- Byliśmy przyparci do muru, rok szkolny się zaczynał, nie mieliśmy na czym gotować. Stanęło na tym, że mąż mu dopłacił kolejne 5 tys. zł. Później zobaczyliśmy, że wnosi blat kuchenny, ale nie ten, który zamawialiśmy. Pytamy, gdzie reszta, gdzie fronty. Mówił, że następnym razem przywiezie, wszystko "następnym razem" - relacjonuje Dorota Wilk.
Również Elżbieta Zarębska dopłaciła stolarzowi kolejne pieniądze – 8 tys. zł.
ZOBACZ: Profesor udawała czarnoskórą, jest białą Żydówką. "Zbudowałam życie na brutalnym kłamstwie"
- To był taki czas, że chcieliśmy to szybko załatwić, bo szłam do szpitala. Powiedział, że ma teraz inne rzeczy do zrobienia i przyjedzie za dwa miesiące. Po naszych naciskach przywiózł nam dosłownie 5 korpusów od mebli, postawił je i więcej się nie pojawił - mówi.
Stolarz zapadł się pod ziemię. Zostawił bohaterów reportażu z niedokończonymi meblami. Nie zwrócił również pieniędzy. Na umowach, które podpisywał z klientami widnieją pieczątki z rożnymi adresami siedzib firm w różnych miastach. ekipa "Interwencji" pojechała w te miejsca, ale stolarza nie spotkała. W internecie jest za to wiele krytycznych opinii o jego usługach, wynika z nich, że są kolejni poszkodowani.
- Policja i prokuratura sprawy umorzyły. Kodeks karny mówi o tym, że do oszustwa dochodzi, kiedy sprawca od początku ma zamiar oszukać. A skoro on przywiózł jakieś części mebli, to od początku nie miał zamiaru niewykonania pracy – opowiada Elżbieta Zarębska.
Wideo: Ofiary stolarza. Wziął pieniądze, pracy nie dokończył
- Jeżeli mamy okoliczności sprawy wskazujące na to, że ileś konkretnych osób, kolejnych osób, jest potraktowanych w taki sam sposób, ponoszą one krzywdę, to wydaje się, że łatwiejszy jest do wykazania zamiar oszukańczy, o którym mówimy – tłumaczy adwokat Wojciech Czajka z kancelarii Chojniak i Wspólnicy.
- Nie boi się nikogo i niczego, bo jak stwierdził, pochodzi z rodziny sędziowskiej i ma prokuratorów w rodzinie, ojca komendanta. Nie wiem, czy to prawda. Mam wydrukowaną całą korespondencję z moim stolarzem i jego żoną. Myślę, że ona z nim współpracuje – mówi Dorota Wilk.
ZOBACZ: Jechali zarobić na ślub. Młodzi narzeczeni wśród ofiar wypadku busa
"Nie mamy powodu, by cokolwiek oddawać za prace, które zostały zrobione. Zostały pobrane pieniądze. Z tego, co widziałam z dokumentacji, to wszystko było: blaty, fronty i chęci do skończenia wedle umowy. My mamy też siedmioro dzieci. Mąż sam pracuje na nas wszystkich i jak nie ma wpłat, to nie pozwolę nas skrzywdzić. Nie wie pani, ile to wszystko kosztuje: utrzymanie zakładu i dużej rodziny. Proszę nas nie nękać. My teraz mamy chore dzieci. A z nieba nie leci" – przekazała żona stolarza w wiadomości SMS.
Pan Jarosław sprawę cywilną założoną stolarzowi wygrał. W wyroku sądowym z 2019 roku jest napisane, że stolarz ma oddać panu Jarosławowi ponad 15 tys. zł. Nadana jest też klauzula natychmiastowej wykonalności.
"On się pławi wycieczkami, samochodami"
- Z tego, co mi wiadomo, to nic się nie uda komornikowi, bo on nie ma nic na siebie – mówi pan Jarosław.
- Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak można tak żyć, tak oszukiwać ludzi. On się pławi wycieczkami, samochodami, a ja ciężko zarobione pieniądze straciłam – komentuje Elżbieta Zarębska.
ZOBACZ: Księgowa okradała szkołę, w której pracowała. Prawda wyszła na jaw po czterech latach
Mieszkańcy miasta Orneta "Interwencji" miejsce, gdzie widują stolarza. Pod wskazanym adresem go jednak nie było.
Reporterka: Pana Michała K. szukam.
Mężczyzna: Tak, tutaj ma swoje, że tak powiem, wynajmuje od nas pomieszczenie. To jest pomieszczenie gdzieś 180 metrów. Ma bardzo ładne maszyny.
Reporterka: On się tu pojawia?
Mężczyzna: Pojawia się czasami.
Reporterka: I to jest jego samochód, ten transporter?
Mężczyzna: Z tego, co wiem, to jego.
Reporterka: A nikt do tej pory tutaj go nie szukał?
Mężczyzna: Komornik go szukał, ale okazało się, że firma się nazywała inaczej. No, ja tych kombinacji nie potrafię rozkminić. Ja nie jestem pewien, czy on szukał firmy, czy jego konkretnie.
Reporterka: I nie znalazł ani tego, ani tego.
Mężczyzna: Ja nie próbowałem wnikać.
Wszyscy bohaterowie reportażu zmuszeni byli wynająć inne firmy i dokończyć to, czego nie zrobił im stolarz. Ponieśli podwójne wydatki. Nie mogą pogodzić się z tym, jak zostali oszukani.
Redakcja próbowała skontaktować się ze stolarzem, bezskutecznie.
Czytaj więcej