Nowa strategia walki z Covid-19. Lekarze rodzinni: stanowczo protestujemy
"W środowisku lekarzy rodzinnych powstały uzasadnione obawy związane z istotnym zagrożeniem bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów i personelu medycznego POZ" - informuje Stowarzyszenie Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce. To odpowiedź na przedstawioną w czwartek przez resort zdrowia strategię walki z pandemią koronawirusa.
"W związku z informacjami przekazanymi w czasie konferencji prasowej Ministra Zdrowia w dniu 3 września dotyczącymi udziału lekarzy rodzinnych w organizacji diagnozowania i opieki nad pacjentami zakażonymi SARS Cov-2, w środowisku lekarzy rodzinnych powstały uzasadnione obawy związane z istotnym zagrożeniem bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów i personelu medycznego POZ." - pisze Stowarzyszenie Lekarzy Rodzinnych.
Chcą spotkania z ministrem zdrowia
Jak dodaje, "szczególnie nieuzasadniony jest wymóg osobistego badania fizykalnego pacjenta przed zleceniem diagnostyki laboratoryjnej w kierunku SARS-CoV2". Stowarzyszenie chce również spotkania z ministrem zdrowia "w celu wprowadzenia niezbędnych zmian umożliwiających efektywne i bezpieczne sprawowanie opieki nad pacjentami".
"W imieniu organizacji skupiającej ponad 5 tys. lekarzy rodzinnych, jaką jest Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, stanowczo protestujemy wobec kolejnej próby wprowadzania zmian organizacyjnych bez konsultacji z lekarzami rodzinnymi" - napisano.
ZOBACZ: Minister zdrowia: drugiego lockdownu kraju nie będzie
Kolegium wyraziło także niezadowolenie "że propozycje KLRwP, zawarte w opracowaniu z dnia 23 lipca br 20 r. pt. "Pandemia
COVID; organizacja pracy POZ w okresie zwiększonej zachorowalności na choroby infekcyjne (szczególnie dróg oddechowych) w okresie: jesień 2020 - wiosna 2021" nie zostały zupełnie uwzględnione. Tylko w drodze spokojnej i rzeczowej dyskusji możemy wypracować rozwiązania akceptowalne i bezpieczne zarówno dla pacjentów, jak i opiekującego się nimi personelu medycznego".
"Postawiono nas pod ścianą"
Oświadczenie wydali też lekarze Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
"Na tę kadrę (lekarzy rodzinnych) nie nałoży się już nic. Nowe obowiązki, o których mówi NFZ i MZ, będą końcem podstawowej opieki zdrowotnej skrajnie niewydolnej z powodu braku lekarzy. Czy mroczna wizja zamykanych przychodni ma się wkrótce spełnić?" – pyta prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia Bożena Janicka, komentując strategię.
ZOBACZ: Koronawirus w Polsce. Nowa lista "czerwonych" i "żółtych" stref
Lekarze PPOZ zaznaczyli, że zgodnie z nowym rozporządzeniem to właśnie na lekarzach rodzinnych ma spocząć obowiązek diagnozowania, kwalifikowania i oddzielania pacjentów z koronawirusem od innych. Wymienili dalej, że to lekarz rodzinny, na podstawie oceny objawów, będzie kierował na testy i decydował o dalszej ścieżce leczenia chorego. Do tego ma dojść nadzór nad kwarantanną i izolacją.
"Nałożenie odpowiedzialności epidemiologicznej na podstawową opiekę zdrowotną wzbudziło w naszym środowisku ogromne poruszenie i niepokoje" – stwierdziła prezes PPOZ.
Jednocześnie podkreśliła, że nikt nie konsultował z lekarzami takich zmian. "Postawiono nas pod ścianą, zupełnie nie uwzględniając sytuacji, w jakiej znalazło się POZ" – oświadczyła.
Braki kadrowe, wiekowość lekarzy
Dodała, że od wielu lat środowisko lekarzy "alarmuje o brakach kadrowych, o wiekowości lekarzy, resztkami sił pracujących emerytach i seniorach. O białych plamach zalewających coraz większe obszary kraju, czyli o kolejnych zamykanych przychodniach".
"W najgorszej sytuacji jest Polska powiatowa, małe ośrodki, w których na jednego lekarza przypada kilka tysięcy pacjentów, a nawet cała populacja. Jak w obliczu tych wszystkich problemów mamy jeszcze walczyć z epidemią?" – postawiła pytanie prezes PPOZ.
Janicka stwierdziła też, że "paradoksalnie o katastrofalnej sytuacji kadrowej w POZ i pogarszającej się dostępności do lekarzy rodzinnych doskonale wiedzą zarówno Ministerstwo Zdrowia, jak i NFZ".
ZOBACZ: Rada Gabinetowa ws. koronawirusa. Prezydent: dotychczasowa walka jest skuteczna
"Świadczą o tym chociażby ostatnie kontrole i pisma zalecające zatrudnienie dodatkowych lekarzy »posiadających uprawnienia pozwalające na prowadzenie aktywnej listy pacjentów, albo lekarzy pracujących pod nadzorem«. Chętnie byśmy to polecenie wykonali, ale jak? Lekarzy po prostu nie ma, a najstarsi (znajdujący się w grupie ryzyka) odchodzą w obawie przed zakażeniem" – oznajmiła Janicka.
Lekarze PPOZ podkreślili, że w trwającej pandemii – co pokazały ostatnie miesiące – podstawowa opieka zdrowotna stała się ostoją dla pacjentów przewlekle chorych, cierpiących na inne poważne schorzenia.
"Gwarantujemy im bezpieczeństwo i ciągłość leczenia, bez dodatkowych zagrożeń związanych z koronawirusem. Nie ma niepotrzebnego, ryzykownego grupowania. Nasi pacjenci czują się bezpieczni. Wiedzą, że mogą liczyć na naszą poradę, z której chętnie korzystają. Jesteśmy przekonani, że nowe obowiązki, zamiast pomóc w walce z COVID-19, jeszcze bardziej sparaliżują pracę POZ, do której dziennie w całej Polsce zgłasza się nawet 100 tysięcy pacjentów. Jak w obliczu nowych zadań, zapewnić im wszystkim właściwą opiekę?" – zapytała Janicka.
Wypowiedzą umowy z NFZ?
Ponadto lekarze PPOZ zaznaczyli, że w związku z brakiem możliwości sprostania nowym wytycznym niektórzy lekarze rozważają wypowiedzenie umów z NFZ.
"Nie możemy się zgodzić na robienie rzeczy niemożliwych i przejmowanie obowiązków od innych instytucji. To będzie gwoźdź do trumny POZ. Tylko papier przyjmie wszystko, my już nie" – ostrzegli
Minister zdrowia: lekarze rodzinni nie leczą chorych na koronawirusa
Rola lekarza POZ nie obejmuje leczenia pacjenta, u którego stwierdzono zakażenie koronawirusem – zapewnił minister zdrowia. Wyjaśnił, że lekarze rodzinni będą mogli dzięki zleceniu testu zidentyfikować, czy pacjent jest koronapozytywny.
- Tak jak z każdą infekcją, pacjenci w pierwszej kolejności trafiają do POZ, czyli pod opiekę lekarza rodzinnego. Chcielibyśmy, żeby ta opieka zaczynała się od teleporady. Jest to rozwiązanie, które się bardzo upowszechniło i które również ogranicza ryzyko transmisji wirusa. Ale, jeżeli będą się objawy przedłużały i po 3-5 dniach utrzymywały bądź nasilały, to wtedy oczywiście jest konieczność pionowanego badania i tutaj chcemy, żeby to było badanie fizykalne, bo ono ma poprzedzić decyzję o skierowaniu na badanie w kierunku COVID-u, czyli na wymaz – tłumaczył szef resortu zdrowia.
Po badaniu, jak mówił Niedzielski, "jeżeli wynik będzie ujemny, to pacjent zostaje w POZ, bo tam otrzyma pomoc. Jeżeli wynik będzie pozytywny, to taki pacjent jest kierowany na tzw. ścieżkę zakaźną, która jest realizowana w sieci jednostek, które zajmują się leczeniem chorób zakaźnych".
Czytaj więcej