Ogródki jak dla krasnali. Deweloper: chcieliśmy, aby klient poczuł trochę prywatności
Każdy chciałby mieć przy domu ogródek, nie każdego na to stać. Ale na jednym z nowych poznańskich osiedli deweloper proponuje klientom ogródki, o których złośliwi piszą "wybiegi dla żółwi" i proponują nożyczki zamiast kosiarek do trawy.
- Na spokojnie tu się zmieści fotelik, stolik, rower, suszarka - uważa Aleksandra Lipska z PWD Deweloper. - Myślę, że w okresie epidemiologicznym będzie to świetny teren, żeby chociaż na chwilkę wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza - mówi przedstawicielka firmy.
- Bardzo chcieliśmy aby klient poczuł troszeczkę prywatności. Dzięki takim miniogródeczkom zostanie on mimo wszystko trochę odseparowany - dodaje Lipska.
ZOBACZ: Deweloperskie place zabaw. "Jak spacerniak w więzieniu dla dzieci"
WIDEO: "miniogródeczki" w Poznaniu. Materiał Michała Kwiatkowskiego
Budowlana samowolka
- Dlaczego deweloperzy budują jak budują? Bo mogą. W pierwszej kolejności pretensje należy mieć nie do nich, tylko do twórców niespójnych przepisów i do urzędników, którzy lekceważą swoje obowiązki. Ale nawet jeśli urzędnik nie godzi się na urbanistyczny chaos, niewiele może zrobić - tłumaczy reporter "Wydarzeń" Michał Kwiatkowski.
- Bardzo często jego uprawnienia są ograniczone. Jest prymat technicznych wyliczeń, a nie tego, żeby ta przestrzeń była fajna i przyjemna - mówi Wojciech Wagner, wicedyrektor Biura Architektury i Planowania Przestrzennego m.st. Warszawy.
Tomasz Borejza, tropiciel krakowskich absurdów i redaktor bloga Krowoderska.pl dodaje, że niektóre place zabaw w mieście składają się np. z jednej huśtawki i są na środku parkingu. Aktywiści nazywają takie miejsca "osiedlami o zaostrzonym rygorze".
ZOBACZ: Krasnale, flagi i zwierzęta w lubelskim ogrodzie. Estetyczna wojna sąsiadów
- Na rynku w Polsce brakuje około 2 mln mieszkań. Jest gigantyczny deficyt i mała podaż. W tej sytuacji można klientowi wcisnąć niemal wszystko – uważa Jan Śpiewak, prezes Stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa.
Czytaj więcej