Za zbrodnię miłoszycką skazano Tomasza Komendę. Prokurator zażądał kar dla nowych oskarżonych
Kary dożywocia dla Ireneusza M. i 25 lat więzienia dla Norberta B. zażądał we wtorek prokurator dla oskarżonych o gwałt i zabójstwo 15-latki w Miłoszycach w 1996 r. Mężczyźni nie przyznają się do winy. Za tę zbrodnię pierwotnie został niesłusznie skazany Tomasz Komenda, który został uniewinniony po 18 latach spędzonych w więzieniu.
We wtorek Sąd Okręgowy we Wrocławiu zakończył przewód sądowy i rozpoczęły się mowy końcowe stron w tym procesie. Zanim do tego doszło, sąd odrzucił wnioski dowodowe złożone przez obronę i oskarżonych, którzy domagali się powtórzenia badań genetycznych lub wykonania dodatkowych badań przez inny ośrodek badawczy.
Sąd ocenił, że brak podstaw do tego, by wykonać ponowne badania lub w innym ośrodku, a wnioski z opinii biegłych w tej kwestii są jasne. W tym postanowieniu ławnik będąca w składzie sądu miała odrębne zdanie.
"Ekstremalnie mocny" dowód
W maju tego roku biegły z zakresu genetyki sądowej, który zeznawał w procesie Ireneusza M. i Norberta B., ocenił, że w próbkach biologicznych zabezpieczonych w śledztwie dot. zamordowania 15-latki znajdują się DNA należące do obu oskarżonych.
Jak mówił wówczas biegły, w ramach badań materiału zabezpieczonego w 1997 r. przeprowadzono m.in. identyfikację substancji w kierunku nasienia, badanie identyfikujące włosy do badań DNA. Z próbek wyizolowano materiał dowodowy i dokonano szacunkowej oceny ilości DNA, a następnie jego namnożenia. Badania były prowadzone współcześnie.
ZOBACZ: Prokurator, który oskarżał Tomasza Komendę, miał pijany prowadzić auto. Został zawieszony
W badanych próbkach znajdowały się m.in. krew oraz składniki nasienia.
- Uzyskano zestaw mieszaniny DNA Ireneusza M. i Norberta B.; uzyskano też czysty profil Norberta B. - powiedział biegły. Dodał, że dowód z badań genetycznych jest "ekstremalnie mocny".
Oskarżony twierdził, że sąd jest nieobiektywny
Po odrzuceniu wniosków, dotyczących wykonania nowych badań genetycznych, jeden ze współoskarżonych Ireneusz M. złożył wniosek o wyłączenie ze składu sądu wszystkich sędziów i ławników. Argumentował, że sąd w tym składzie jest nieobiektywny. Zarządzono przerwę, po której wniosek rozpatrzył sąd w innym składzie. Sąd odrzucił ten wniosek.
ZOBACZ: Za tę zbrodnię Tomasz Komenda spędził w więzieniu 18 lat. Nowy proces został przerwany
Po przerwie wznowiono proces i sędzia Marek Poteralski udzielił głosu oskarżeniu - prokuratorowi oraz oskarżycielom posiłkowym, którymi są rodzice dziewczynki.
"Obaj godzili się, że nie przeżyje"
Prokurator Dariusz Sobieski w kilkugodzinnej mowie końcowej przypomniał wszystkie szczegóły aktu oskarżenia i dowody zgromadzone w tej sprawie. Podkreślał, że sprawstwo i wina obu oskarżonych została udowodniona, i nie ulega wątpliwości, że powinni odpowiedzieć za brutalny, okrutny gwałt zbiorowy i zabójstwo.
"Pozostawiając Małgosię zgwałconą, krwawiącą, a wcześniej pobitą, upitą i będącą pod wpływem środka psychoaktywnego, który został jej podany i powodował otumanienie, obaj godzili się na to, że przy tej mroźnej, zimowej pogodzie ona nie przeżyje, będąc w takim stanie" - mówił prokurator.
Wyrok najwcześniej 15 września
Prokurator zażądał kary dożywocia dla Ireneusza M. i kary 25 lat więzienia dla Norberta B. Jak argumentował, ich sytuacja jest inna. Ireneusz M. był później trzykrotnie skazywany za gwałty, spędził w więzieniu wiele lat i w ocenie biegłych psychiatrów oraz prokuratury jest osobą, którą należy izolować, ponieważ nie rokuje szans na resocjalizację.
Natomiast Norbert B. jedynie utrudniał postępowanie w tej sprawie i przez wiele lat ukrywał swój udział w tej zbrodni.
ZOBACZ: Pogrzeb 21-latka z Konina. "Dlaczego Adam? Przecież on był dobry jak chleb"
Sąd odroczył proces do 15 września. Głos wówczas w mowach końcowych zabiorą obrońcy i oskarżeni.
Ireneusz M. odpowiada przed sądem przebywając w tymczasowym areszcie. W sierpniu sąd orzekł ten areszt, gdyż kończyła mu się kara więzienia za inne przestępstwo. Norbert B. z wolnej stopy, choć był aresztowany przez kilka miesięcy.
Oskarżeni nie przyznają się do winy
Do zbrodni w Miłoszycach doszło w 1996 roku. Zdaniem śledczych, obaj oskarżeni wyprowadzili 15-latkę z klubu, w którym odbywała się dyskoteka sylwestrowa. Obaj mężczyźni mieli ją brutalnie zgwałcić i - według prokuratury - użyć wobec Małgorzaty K. przemocy skutkującej licznymi obrażeniami, m.in. krwotokiem z narządów płciowych.
Ponadto Ireneusz M. został oskarżony o gwałt na innej kobiecie w 2007 r. w Piekarach (Dolnośląskie).
Ireneuszowi M. w sprawie zbrodni miłoszyckiej postawiono zarzuty w czerwcu 2018 r. Przebywał wtedy w więzieniu skazany za inne przestępstwo. Norbert B. natomiast został zatrzymany pod koniec września 2018 r. W styczniu 2019 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uchylił decyzję sądu pierwszej instancji o przedłużeniu mu aresztu.
Obaj oskarżeni nie przyznają się do zarzutów.
Pierwotnie za zbrodnię w Miłoszycach skazano mieszkającego we Wrocławiu Tomasza Komendę, który spędził w więzieniu 18 lat. W maju 2018 r. Sąd Najwyższy - po wznowieniu postępowania - uniewinnił go.
Czytaj więcej