Białoruś: zatrzymano 17 studentów. Łukaszenka mówi o możliwym zamknięciu granicy z Polską
O zatrzymaniu w Mińsku co najmniej 17 studentów informuje we wtorek niezależny portal Nasza Niwa, powołując się na świadków i swoich reporterów. W pierwszym dniu roku akademickiego część białoruskich studentów wyszła na akcje protestu przeciwko fałszerstwom wyborczym. - Z Białorusią nie należy zadzierać, przecież może zamknąć granicę pod Brześciem i Grodnem - mówił we wtorek Alaksandr Łukaszenka.
Do zatrzymań doszło na stołecznym Placu Zwycięstwa, gdzie znajdowała się kolumna protestujących studentów, a także przy różnych uczelniach, gdzie gromadzili się demonstranci.
ZOBACZ: "Jesteśmy z Wami". Polscy sportowcy w wyjątkowym spocie dla Białorusi
Na Placu Zwycięstwa OMON rozpędził studentów politechniki i uniwersytetu. Nasza Niwa informuje o innej kolumnie, w której idą do centrum miasta studenci BDU (Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego) i uniwersytetu ekonomicznego.
Niektóre uczelnie są otoczone przez funkcjonariuszy OMON, którzy próbują zapobiec demonstracjom.
Zbierali podpisy pod petycją
Studenci zbierali podpisy pod petycją z postulatem przeprowadzenia uczciwych wyborów oraz uwolnienia więźniów politycznych i innych zatrzymanych. Petycja ma być dostarczona do ministerstwa edukacji. Dokument podpisało już ponad 2 tys. studentów i pracowników uniwersytetu w Grodnie - pisze Nasza Niwa.
ZOBACZ: Cichanouska: na Białorusi nikt nie wybaczy Łukaszence tego, co zrobił
Według niezależnych mediów przy Placu Zwycięstwa w Mińsku bus bez numerów rejestracyjnych, którym jechali funkcjonariusze milicji w cywilu, wjechał w osobowe audi.
It is very sad to see how the authorities treat Belarus students. Today this bright youth peacefully protested for justice. Even some teachers joined the protest. The police arrested them as criminals. Reportedly, police used violence and beat protesters. Photos @svaboda pic.twitter.com/auWkqhFaVg
— Franak Viačorka (@franakviacorka) September 1, 2020
"Z Białorusią nie należy zadzierać"
Od czasu ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich sytuacja na Białorusi jest napięta. Przywódcy wielu europejskich państw rozmawiają o możliwych konsekwencjach niepokojów społecznych u wschodniego sąsiada.
Prezydent tego kraju Alaksandr Łukaszenka skomentował we wtorek restrykcje nałożone na Białoruś przez Litwę, Łotwę i Estonię.
ZOBACZ: Łukaszenka: jesteśmy za zmianami, które pozwolą iść naprzód
- Duże kraje unijne nie wprowadziły sankcji wobec Białorusi, ponieważ wiedzą, że możemy zamknąć granice pod Brześciem i Grodnem na zachodzie kraju - powiedział.
- Silniejsze kraje rozumieją, że z Białorusią nie należy zadzierać, przecież może zamknąć granicę pod Brześciem i Grodnem i (wtedy) niemieckie towary nie będą mogły tak łatwo dotrzeć na wschód - ocenił Łukaszenka.
"Ci szczekają spod płotu"
Jego zdaniem właśnie dlatego duże kraje UE nie wprowadziły sankcji wobec Białorusi, a dały "komendę »bierz go« krajom bałtyckim".
Jak dotąd, sankcje personalne wobec białoruskiego prezydenta i szeregu urzędników, w tym szefów struktur siłowych, wprowadziły Litwa, Łotwa i Estonia.
ZOBACZ: Litwa, Łotwa i Estonia nałożą sankcje na władze Białorusi, w tym Łukaszenkę
- Dali im komendę "bierz go", a ci szczekają spod płotu. Tak to oceniam - powiedział Łukaszenka.
- Unijne sankcje wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu mają być gotowe bardzo szybko - informował w poniedziałek rzecznik szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella, Peter Stano.