Rosyjskie media: Putin chce ostrzec zachód w sprawie Białorusi
Słowa prezydenta Władimira Putina o przygotowanej na prośbę Alaksandra Łukaszenki rezerwie sił MSW do ewentualnego skierowania na Białoruś są sygnałem dla Zachodu i opozycji białoruskiej, że Rosja może tam interweniować - ocenia w piątek prasa w Moskwie.
W dzienniku "Wiedomosti" politolog Jewgienij Minczenko zauważa, że ze słów Putina wynika, iż rezerwy te mogą zostać użyte nie tylko w przypadku agresji zewnętrznej, skierowanej przeciwko Białorusi, ale i w razie zamieszek w tym kraju.
Inny ekspert Aleksiej Makarkin ocenił, iż Putin "wysyła swego rodzaju sygnał do Zachodu i opozycji białoruskiej: jeśli przekroczycie granicę, to my możemy ingerować".
"Gwarant Łukaszenki"
Makarkin zwraca uwagę, że umowy łączące Białoruś i Rosję wymieniają obronę stabilności w krajach, które są stronami tych porozumień, ale do tej pory mówiło się o zagrożeniach zewnętrznych. "To sformułowanie pozwala Rosji występować w takim charakterze, jak w połowie XIX wieku, gdy zakładała, iż konieczne jest dławienie wszelkich zamieszek w Europie, ponieważ mogą one przeniknąć do innych krajów" - powiedział.
ZOBACZ: Protesty na Białorusi. 270 osób zatrzymanych, wśród nich dziennikarze
"Kiedy telewizja państwowa uzyskuje wywiad z prezydentem Rosji, to zawsze oznacza to, iż Putin potrzebuje pilnie o czymś poinformować. Najprawdopodobniej taka konieczność wiązała się właśnie z Białorusią" - ocenia "Niezawisimaja Gazieta". Jej zdaniem "jest jasne, że wywiad był dobrym powodem, aby wyjaśnić, co mieli na uwadze obaj prezydenci, gdy mówili o pomocy Białorusi ze strony Rosji w ramach Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym i umowy o Państwie Związkowym".
Gazeta zauważa, iż pogłoski o tym, iż na Białorusi pojawiły się oddziały specjalne policji rosyjskiej - OMON - nie były bezpodstawne. "Przygotowywano się do wprowadzenia »pomocników«" - konstatuje "NG", której zdaniem siły te mogły przyjechać na rekonesans.
Słowa Putina o konieczności przestrzegania prawa na Białorusi dziennik interpretuje jako oznakę, iż rosyjski prezydent "wziął na siebie rolę gwaranta nie tylko konstytucji Federacji Rosyjskiej, ale i konstytucji Białorusi, a także samego Łukaszenki".
"Te wypowiedzi są nie do zaakceptowania"
Sytuacja na Białorusi ewoluuje w negatywnym kierunku; apeluję do polskich polityków i publicystów, aby ważyli słowa, jeśli mówią o sytuacji na Białorusi, to nie jest czas dla amatorów geopolityki, to czas dla ludzi odpowiedzialnych - mówił szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.
Prezydencki minister w piątek podczas rozmowy w Programie Pierwszym Polskiego Radia był pytany o ocenę sytuacji na Białorusi oraz ostatnie wypowiedzi prezydenta tego kraju Alaksandra Łukaszenki, który mówił m.in. że przeciwko Białorusi toczy się dyplomatyczna wojna na najwyższym szczeblu, a w Polsce pojawiły się oświadczenia o tym, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to Polsce przypadnie obwód grodzieński.
ZOBACZ: Szef NATO wzywa Rosję, by nie ingerowała na Białorusi
- Te wypowiedzi są nie do zaakceptowania. (...) zaraz po tych pierwszych sygnałach tego typu - wydaliśmy oficjalne oświadczenie o tym, że nikt takich zamiarów w Polsce nie ma i że jest to po prostu propaganda, która nie ma żadnych podstaw i która nie powinna mieć miejsca - powiedział Szczerski.
Dodał, że dobrze się stało, iż w czwartek te słowa zostały powtórzone ambasadorowi Białorusi, który został wezwany do MSZ. "Trzeba te słowa powtarzać, żeby one w żadnym miejscu się nie utrwaliły, bo rzeczywiście nie mają żadnych podstaw w prawdzie" - mówił.
ZOBACZ: Wiceszef MSZ spotkał się z ambasadorem Białorusi
Szczerski ocenił też, że sytuacja na Białorusi ewoluuje w negatywnym kierunku, wskazując, że Łukaszenka utwardza swoje stanowisko w oparciu o możliwość rosyjskiej interwencji i wyraźnie próbuje odciąć Białoruś od Zachodu, czyli od Polski. "To jest rzecz bardzo niedobra, bo jak wiemy, przede wszystkim na Białorusi mamy Polaków i Polacy na Białorusi muszą się czuć bezpiecznie w tym kraju. To jest nasze podstawowe zadanie" - mówił.
Czytaj więcej