Cichanouska: na Białorusi nikt nie wybaczy Łukaszence tego, co zrobił
Przyszłość Alaksandra Łukaszenki na Białorusi zależy od niego samego, choć Białorusinom trudno byłoby wyobrazić go sobie jako kandydata w wolnych wyborach; "nikt nie wybaczy mu tego, co zrobił" - mówi w rozmowie z PAP Swiatłana Cichanouska, kandydatka opozycji w wyborach prezydenckich 9 sierpnia.
- To od niego zależy. Jest on takim samym obywatelem Białorusi jak każdy z nas. Sam zadecyduje, czy będzie uprawiał ogródek, czy będzie chciał wyjechać, czy zostać w kraju - mówiła Cichanouska pytana jaka jest przyszłość Alaksandra Łukaszenki na Białorusi.
- Jest wolnym obywatelem, wybory będą wolne, każdy więc będzie mógł wziąć w nich udział. Pytanie, czy będzie miał do tego moralne prawo. Ludzie nie potrafią sobie nawet wyobrazić go w roli kandydata. Nikt nie wybaczy mu tego, co zrobił - oceniła.
ZOBACZ: Protesty na Białorusi. 270 osób zatrzymanych, wśród nich dziennikarze
Pytana, czy Łukaszenka powinien być osądzony za brutalne represje wobec demonstrantów odparła, że "każdy winny powinien ponieść karę, a o tym, kto to będzie, zadecyduje sprawiedliwy sąd".
"Symbol przemian"
- Zastanawiamy się nad tym, jak mnie określać - odparła pytana w jaki sposób można nazwać jej obecną funkcję. - Może być i "była kandydatka na prezydenta", i "prezydent wybrany przez naród", i "lider narodowy". Najbliższe jest mi określenie "symbol przemian" - wyjaśniła.
- Przede wszystkim nie jesteśmy już opozycją. Stanowimy większość. Jeżeli chodzi o liderów, nie ma ich i nikt ich nie poszukuje. Teraz każdy człowiek jest u nas liderem sam dla siebie. W ostatnim czasie poziom samoorganizacji wzrósł do tak wysokiego poziomu, że każdy może być liderem - powiedziała Cichanouska.
ZOBACZ: Rosyjskie media: Putin chce ostrzec zachód w sprawie Białorusi
Pytana na czym polega rola utworzonej przez opozycję Rady Koordynacyjnej wyjaśniła, że jej główną rolą jest pośredniczenie w rozmowach między narodem a obecną władzą. - W momencie, kiedy zapadnie decyzja o złożeniu przez władzę pełnomocnictw i ogłoszeniu nowych wyborów, powinien być ktoś, kto naród o tym poinformuje. Jako że mnie tam nie ma, powołana została Rada, w której skład weszły dziesiątki aktywnych osób z różnych dziedzin i warstw społecznych. Ciągle wpływają od chętnych nowe wnioski o dołączenie do Rady - wskazała.
"Tego żądają ludzie"
Mówiąc o swojej roli w radzie zaznaczyła, że jest inicjatorką jej powołania, ale nie liderką. - Nie mogę na bieżąco reagować na dynamicznie zachodzące zmiany w kraju. Moją rolą jest uzgadnianie działań, omawianie planów. Nie jest to jednak rola zasadnicza. Zasadniczą rolę odgrywa prezydium Rady - podkreśliła.
- Naszym celem są nowe, wolne, przejrzyste wybory prezydenta. To, czego żądają ludzie - powiedziała. Pytana, czy udało się już nawiązać kontakt z obecną władzą Białorusi przyznała: "nie, ale pracujemy nad tym i sytuacja w każdej chwili może ulec zmianie".
- Tymczasem w strukturach rządowych ludzie zaczynają wątpić, zauważalny jest rozłam. Oni widzą nastroje ludzi, ile osób wychodzi na demonstracje. Rozumieją, że wcześniej czy później naród zwycięży, gdyż nie godzi się już na dalsze życie w państwie pod kierownictwem pana Łukaszenki - powiedziała.
Powiedziała również, że decyzję ws. kolejnych wyborów podjęła już dawno. - Nie zamierzam (ponownie - red.) ubiegać się o urząd prezydenta - zapewniła.
"Nasila się presja"
Na pytanie czy Rada Koordynacyjna posiada konkretny plan działań, program na rzecz zorganizowania nowych wyborów Cichanouska poinformowała, że obecna sytuację na Białorusi nie pozwala kreślić konkretnego planu. - Sytuacja zmienia się każdego dnia. Nasila się presja. Dwoje członków prezydium Rady jest w areszcie. Każdego dnia mamy inną sytuację i do niej się dostosowujemy - dodała.
Pytana, czy rozważają możliwość, że nie uda się przeprowadzić nowych, wolnych wyborów Cichanouska odparła, że "to nie jest możliwe". - Rozmawiamy, analizujemy różne warianty, jak to osiągnąć. Białorusini nie potrafią już spokojnie żyć, gdy u władzy jest ten człowiek (Łukaszenka - red.). Nie wybaczą mu - podkreśliła.
ZOBACZ: Ciężarówka z pomocą humanitarną nie została wpuszczona na Białoruś. Kierowca aresztowany
Na pytanie, czy wolnej Białorusi w waszej wizji bliżej będzie do Unii Europejskiej czy do Rosji, z którą obecnie łączy ją wiele umów politycznych, gospodarczych, prawnych Cichanouska przekazała, że prawo do (decydowania o tym - red.), w jakim kierunku będzie podążała Białoruś, należy do narodu białoruskiego. Określenie tego nie jest teraz naszym zadaniem. To będzie zadanie dla przyszłego prezydenta, być może również nowego parlamentu. To wszystko będzie potem, teraz nie to jest ważne - powiedziała.
"Mamy bardzo bliskie kontakty z Rosją"
- Oczywiście mamy bardzo bliskie kontakty z Rosją, ale jesteśmy państwem niezależnym i to, co teraz dzieje się w kraju, jest sprawą wewnętrzną Białorusi. Tylko naród białoruski może zadecydować, w jakim kierunku mamy podążać, jak mamy żyć, jak wychodzić z tego kryzysu. Jest to sprawa naszej odpowiedzialności. Pozwólcie nam samym rozstrzygnąć ten problem - zaznaczyła.
- W obecnej sytuacji jest to nieuniknione. Im szybciej wyjdziemy z kryzysu politycznego, w tym mniejszy gospodarczy dół wpadniemy. Ta sytuacja pogrąża władzę i przyspiesza procesy przemian. (Rządzący - red.) powinni to rozumieć i powinni jak najszybciej podjąć dialog. Nikomu nie zależy na pogarszaniu się sytuacji gospodarczej, materialnej, ale ludzie rozumieją, że nie da się tego uniknąć. Godzą się na to z całą odpowiedzialnością, bo nie chcą już żyć z tym prezydentem - oceniła.
ZOBACZ: Białoruś: Nasza Niwa opublikowała nagranie z postrzelenia swojej dziennikarki
Cichanouska była pytana, czy na Białorusi, która ma blisko 10 mln mieszkańców da się oszacować, ilu z nich popiera procesy przemian, ilu Alaksandra Łukaszenkę, a ilu pozostaje obojętnych. - Nie, to nie jest możliwe. Gdyby głosy w wyborach prezydenckich były policzone sprawiedliwie, mielibyśmy wyraźny obraz. Niestety, dziś nikt nie jest w stanie wskazać, jak proporcjonalnie podzieliły się głosy, chociaż prosiliśmy ich o to, błagaliśmy. Tak, widzimy wiece poparcia dla Łukaszenki, ale udział w nich nie jest dobrowolny. Porównujemy atmosferę na tych wiecach z atmosferą na wiecach wolnych ludzi, którzy idą z otwartą duszą - mówiła.
"Ludzie potrzebują wytchnienia"
- Ludzie potrzebują wytchnienia. Nie mogą każdego dnia odbywać się wielotysięczne wiece, demonstracje. Zauważamy natomiast coraz więcej małych grup zespołów pracowniczych, które okazują solidarność. Akcje protestacyjne odbywają się też praktyczne w każdym mieście i miasteczku. Nie są one tak liczebne jak w Mińsku, ale jest ich coraz więcej. Ci ludzie powinni przekroczyć własny próg strachu. Świadomość ludzka nie zmienia się w jednym momencie. Teraz jest ten czas, w który każdy dokonuje wyboru. Wielki wpływ na zmianę świadomości miały brutalne represje, obecne zwolnienia z pracy, zastraszanie. Sądzę, że w najbliższy weekend ludzie ponownie zademonstrują, ilu nas tak naprawdę jest, pokażą, że jest nas bardzo wielu - wskazała.
- Największym naszym zwycięstwem jest obecnie to, że poczuliśmy się narodem. Nie jesteśmy już poszczególnymi osobami, gdzieś walczącymi. Zjednoczyliśmy się i stanowimy naród, który ma prawo żyć w wolnym kraju, ma prawo chodzić po ulicach i nie bać się, że zostanie się pojmanym; mamy prawo mówić, stać, oklaskiwać. Jesteśmy teraz zjednoczeni duchem. Uświadamiamy sobie, że stanowimy siłę i w nią wierzymy - powiedziała.
Wdzięczni za wsparcie
Odnosząc się do kwestii wsparcia ze strony innych państw mówiła, że Białorusini są wdzięczni za każde wsparcie za to, że "informujecie, że mówicie o tym, że ludzie są bici, bez powodów wtrącani do więzienia". - Wszyscy powinni jednak pamiętać, że jest to nasz wewnątrz kryzys i nie chcemy bezpośredniego wtrącania się. Jeśli jednak ktoś wyrazi chęć pośredniczenia w zaistniałej sytuacji, bycia pośrednikiem w negocjacjach, z radością powitamy każdą inicjatywę - dodała.
ZOBACZ: Proces współpracowniczki Cichanouskiej, unijna debata. Białoruś na ustach Europy
- Fizycznie czuję się tu dobrze, bezpiecznie. Każdego dnia budzę się jednak z myślą, że tam naród białoruski walczy, a ja nie jestem razem z nim. Oczywiście robię tu wszystko, co w mojej mocy, staram się pomóc, ale moje serce jest tam - mówiła o swoim pobycie na Litwie.
- Czerpię siły jeszcze z wewnętrznych zapasów, a największą radość czerpię z bycia z dziećmi - zapewniła.
Pytana o swoje największe życzenie w związku z jej zbliżającymi się urodzinami Cichanouska podkreśliła, że chciałby wrócić do domu. - A wrócić będę mogła tylko wtedy, gdy będę się tam czuła bezpiecznie, (...) (a więc tylko wówczas - red.) gdy rozpoczną się negocjacje, które doprowadzą do nowych, sprawiedliwych wyborów - dodała.