Przenoszenie księdza oskarżanego o molestowanie. Arcybiskup przeprasza
W świetle aktualnej wiedzy o działalności ks. Stanisława P. w diecezji tarnowskiej dokonana 18 lat temu pierwotna ocena mogła być błędna – przyznał w środę metropolita katowicki, a wcześniej biskup tarnowski abp Wiktor Skworc.
W wydanym oświadczeniu odniósł się w ten sposób do sprawy księdza P., który miał molestować dzieci w Woli Radłowskiej i kolejnych parafiach, do których był przenoszony oraz do oskarżeń o bierność w tej sprawie, co zarzucił obecnemu metropolicie katowickiemu na swoim blogu ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
ZOBACZ: Opętanie czy choroba psychiczna? Między wiarą a nauką
"Ogromny żal i ubolewanie" arcybiskupa
W oświadczeniu rzecznik metropolity katowickiego ks. dr Tomasz Wojtal poinformował, że po otrzymaniu na początku 2002 r. informacji o podejrzeniu nadużyć wobec małoletnich, jakich miał się dopuszczać ks. Stanisław P., ordynariusz zlecił przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego, a podejrzewany duchowny przestał sprawować funkcję proboszcza. W wyniku postępowania wyjaśniającego oceniono sprawę jako niespełniającą warunków do przekazania jej do Kongregacji Nauki Wiary. W konsekwencji nie było przeszkód do wyrażenia zgody na posługę księdza P. na Ukrainie.
ZOBACZ: Proponował dziecku seks. Diecezja: ksiądz został odsunięty od pracy duszpasterskiej
"Nie można wykluczyć, iż bardzo krótki czas od promulgacji nowych przepisów i brak doświadczeń na tym polu mógł wpłynąć na ocenę sprawy, czy wiarygodności oskarżeń. Wraz z wpłynięciem kolejnego zgłoszenia ksiądz P. został suspendowany i wszczęto stosowne postępowanie. W świetle aktualnej wiedzy i zebranych informacji dokonana 18 lat temu pierwotna ocena zdarzeń może być oceniona jako błędna" – czytamy w oświadczeniu arcybiskupa Skworca.
Abp Skworc wyraził też "ogromny żal i ubolewanie" z powodu krzywdy wszystkich ofiar ks. Stanisława P. Podkreślił, że jak każdy podejmujący decyzje, czuje się odpowiedzialny za ich konsekwencje, również wówczas gdy decyzje te podejmowane są w dobrej woli, ale ze względu na niewłaściwą ocenę przesłanek, okazują się błędne. Jednocześnie przeprosił ofiary za krzywdy wyrządzone przez podległych mu duchownych.
Isakowicz-Zaleski: przynajmniej kilkanaście ofiar
Według księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, ówczesny ordynariusz tarnowski bp Wiktor Skworc po otrzymaniu zgłoszenia od rodziców uczniów i nauczycieli ze szkoły w Woli Radłowskiej jesienią 2002 r. nie podjął kroków prawnych, które były jego obowiązkiem - nie wysłał do Watykanu stosownego powiadomienia, o którym mówiło pismo ówczesnego szefa Kongregacji Nauki Wiary, kard. Josepha Ratzingera, rozesłane 18 maja 2001 roku do wszystkich biskupów na świecie.
ZOBACZ: Kościół, czyli zbiór rozedrganych frakcji. Zaremba o sprawie biskupa Janiaka
"Biskup Skworc, choć odwołał księdza-pedofila z funkcji proboszcza, to jednak skierował go do posługi duszpasterskiej w Gródku Podolskim na Ukrainie, mając pełną świadomość, że może dojść tam do kolejnych molestowań. I rzeczywiście do nich doszło" - wskazuje ks. Isakowicz-Zaleski.
Ks. Stanisław P. po powrocie do Polski miał być przez biskupa Skworca skierowany do pracy duszpasterskiej w Krynicy-Zdroju, gdzie nadal uczył w szkole podstawowej, a po zamieszkaniu w 2010 r. w Domu Księży Emerytów w Tarnowie nadal brał udział w pracy duszpasterskiej, między innymi w parafii w B., gdzie miał kontakt z dziećmi.
Według ks. Isakowicza-Zaleskiego pokrzywdzonych chłopców - dziś już dorosłych mężczyzn - jest przynajmniej kilkunastu.