Łódzki kurator oświaty się broni. "Wojewoda nie zgłaszał zastrzeżeń do mojej pracy"
Wojewoda nie spotkał się ze mną ani razu i nie omówił spraw oświaty od 9 miesięcy, od kiedy jest wojewodą. Nie było żadnej takiej rozmowy i nie zgłaszał zastrzeżeń do mojej pracy - mówi w rozmowie z "Naszym Dzienikiem" Grzegorz Wierzchowski, były łódzki kurator oświaty.
Wierzchowski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" odniósł się m.in. do wypowiedzi ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego w Polskim Radiu 24, który mówił, że kilka miesięcy temu miał sygnały dotyczące tego, że powinna nastąpić zmiana na stanowisku kuratora w Łodzi. Według ministra odwołanie nie miało związku z poglądami byłego kuratora na temat LGBT.
- Nic o tym nie wiedziałem. Minister w wielokrotnych rozmowach ze mną nigdy nie sformułował zarzutu, który dotyczyłby mojej rzekomo złej współpracy z wojewodą czy z kimkolwiek innym. Nie miał uwag do mojej pracy. Spotykaliśmy się wielokrotnie – czy to w formie telekonferencji, czy to w rozmowach indywidualnych – i nigdy nie zgłaszał zastrzeżeń. Nie było też żadnych merytorycznych uwag do mojej pracy - stwierdził Wierzchowski.
ZOBACZ: "Podzielam pogląd byłego łódzkiego kuratora oświaty". Terlecki o LGBT
Pretensje do wojewody
Dodał, że także wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński nie zgłaszał zastrzeżeń. "Pan wojewoda nie spotkał się ze mną ani razu i nie omówił spraw oświaty od 9 miesięcy, od kiedy jest wojewodą. Na moje pisma z prośbą o interwencję w różnych sprawach też nie reagował. Nie było żadnej takiej rozmowy i nie zgłaszał zastrzeżeń do mojej pracy" – powedział Wierzchowski.
W rozmowie z gazetą skomentował także informację dotyczącą tego, że łódzka "Solidarność" oświaty od 2 lat domagała się jego dymisji. Powodem miało być sporo różnych zastrzeżeń wobec jego pracy m.in. sugerujących mobbing. - Mobbing to poważny zarzut. Jeśli się go formułuje bez jakichkolwiek podstaw, to jest to przestępstwo fałszywego oskarżenia. Nikt z moich pracowników ani przełożonych takich zarzutów wcześniej wobec mnie nie formułował. Dlaczego dopiero teraz o tym się mówi? To próba zdyskredytowania mnie - powiedział Wierzchowski.
ZOBACZ: Szczegóły odwołania łódzkiego kuratora oświaty. Mówił o "ideologii LGBT"
Dodał, że w związku z tym rozważy skierowanie pozwu do sądu o naruszenie dóbr osobistych. - Jako szef urzędu dbałem o atmosferę w pracy, aby pracownicy nie byli poddawani mobbingowi przez przełożonych - zapewnił.
Odniósł się też do sprawy małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak, która w związku z jego odwołaniem informowała na Twitterze, że od lat zmaga się samotnie z organizacjami LGBT, które wchodzą w Łódzkiem do szkół. - Tam, gdzie były sygnały, że właśnie są jakieś zajęcia niezgodne z prawem, tam była natychmiast przeprowadzana kontrola. W jednej ze szkół ponad rok temu ujawniono, iż dochodziło do takiej sytuacji, że bez zgody rodziców były przeprowadzane tego typu zajęcia przez osobę do tego nieuprawnioną. To znaczy nieposiadającą żadnych kwalifikacji pedagogicznych. Dyrektorowi zostało wydanych dużo zaleceń. Była natychmiastowa reakcja na tego typu działania - wyjaśnił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" były kurator.
ZOBACZ: Wojewoda łódzki: słowa o "wirusie LGBT" nie były powodem odwołania kuratora oświaty
Skandal z kuratorem
Wierzchowskiego odwołał minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski na wniosek wojewody łódzkiego Tobiasza Bocheńskiego.
W czwartek w Telewizji Trwam Grzegorz Wierzchowski powiedział m.in.: "Jesteśmy na etapie wirusa, ale myślę, że ten wirus LGBT, wirus ideologii jest znacznie groźniejszy, bo to jest wirus dehumanizacji społeczeństwa".
Wojewoda podkreślił, że w sprawie LGBT ma podobne zdanie, co kurator. - Tak, podpisałbym się pod tą wypowiedzią – oświadczył Bocheński, ale zaznaczył, że nie za słowa w wywiadzie dla TV Trwam odwołano kuratora Wierzchowskiego.
Czytaj więcej