Koronawirus w Ciechocinku. Dramatyczna relacja z uzdrowiska
- Podjeżdżają karetki, wywożą ludzi. Człowiek, zamiast wyzdrowieć, może bardziej się rozchorować - mówił polsatnews.pl pan Bernard, kuracjusz, który z żoną utknął w Ciechocinku. Jak dotąd w uzdrowisku wykryto 21 przypadków COVID-19. Odwołano wszystkie zabiegi i zakazano gościom wychodzić z pokojów. Zdaniem mężczyzny, jednym ze źródeł zakażeń mógł być uzdrowiskowy deptak.
We wtorek Uzdrowisko Ciechocinek SA poinformowało, że koronawirusem zakażonych jest co najmniej 21 kuracjuszy. Oznacza to, że w ciągu jednego dnia liczba tamtejszych zakażeń wzrosła o ponad 100 proc., w poniedziałek potwierdzonych było 10 przypadków.
Zainfekowane są osoby, które czas w Ciechocinku spędzały w Szpitalu Uzdrowiskowym nr 4. - Na ten moment wśród zakażonych nie ma ani jednego pracownika - poinformowało uzdrowisko.
ZOBACZ: Kolejni kuracjusze z Ciechocinka z koronawirusem. Łącznie ponad 21 osób
Łącznie wymazy do badań pobrano od 286 kuracjuszy i 44 osób z personelu. Na wyniki badań czeka jeszcze niemal 70 osób, dlatego bilans zakażeń może się zwiększyć. Osoby, u których wykryto SARS-CoV-2 przetransportowano do izolatorium w Grudziądzu.
Jeden negatywny test to za mało
Jeden z kuracjuszy, pan Bernard, dowiedział się, że wynik jego testu jest negatywny, ale i tak nie może wychodzić ze swojego pokoju. Na informację, czy jest zakażony, czekał dłużej niż jego żona; ona również jest zdrowa.
- Podjeżdżają kolejne karetki, wywożą ludzi. Człowiek, zamiast wyzdrowieć, może bardziej się rozchorować - powiedział polsatnews.pl.
ZOBACZ: Kraków w żółtej strefie? "Dużo na to wskazuje"
Pan Bernard i jego małżonka przejdą jeszcze jeden test na obecność koronawirusa. Ich wykonanie zaplanowano na piątek. Mężczyzna zwrócił uwagę, że powodem zakażeń mogło być lekceważenie obostrzeń.
- Zanim utknęliśmy w pokojach, przechodziłem deptakiem w Ciechocinku, tam nie ma restrykcji np. co do noszenia maseczki. Według mnie, to jest źródło zakażeń koronawirusem. Przed deptakiem ostrzegali nas koledzy - mówił.
Kwarantanna zamiast zabiegów
Wszystkie zabiegi i kuracje, jakie miało przejść małżeństwo, zostały na razie odwołane. Posiłki do pokojów przynoszone są w pudełkach.
Inna kuracjuszka, pani Zofia Płaza, przyjechała do sanatorium w czwartek 20 sierpnia. Również w jej przypadku okazało się, że nie jest zakażona.
ZOBACZ: Koronawirus w DPS-ach w Małopolsce. Zakażonych 187 podopiecznych
- Pierwszego dnia pobytu wpadł do nas do pokoju pracownik sanatorium z informacją, że jest zakaz wychodzenia z pokoju z powodu koronawirusa. Wykryto go u jednej z kuracjuszek - mówiła Interii pani Zofia.
"Balkonowe życie towarzyskie"
Dodała, że na razie sanepid nie chce się zgodzić na to, aby ona i pozostałe osoby na turnusie odbywały kwarantannę w domu i wyjechały z uzdrowiska.
- Siedzimy więc tu zamknięci w pokoju. Czasami prowadzimy balkonowe życie towarzyskie i rozmawiamy z sąsiadami - opisała Zofia Płaza.