Joe Biden otrzymał nominację na kandydata w wyborach prezydenckich
Joe Biden otrzymał w nocy z wtorku na środę oficjalną nominację Partii Demokratycznej na jej kandydata w wyborach prezydenckich w USA.
W drugim dniu konwencji Partii Demokratycznej we wtorek delegaci z 50 stanów i siedmiu amerykańskich terytoriów wybrali Joe Bidena na kandydata ugrupowania w wyborach prezydenckich. Na konwencji przemawiali m.in. byli przywódcy USA Bill Clinton i Jimmy Carter.
W procesie wirtualnego podliczania głosów, nazwanego "Roll Call Across America", Biden otrzymał minimum wymaganych co najmniej 1991 głosów, kiedy 32 przekazała delegacja z jego stanu Delaware. Mniejszość Demokratów opowiedziała się za senatorem Bernie'm Sandersem.
- Dziękuję wam z głębi serca – powiedział 77-letni Biden, przemawiający ze szkolnej biblioteki w Delaware.
ZOBACZ: Biden: Putin nie chce, bym został prezydentem
"Człowiek z misją"
We wtorek transmitowane na konwencji wystąpienia wygłosili m.in. byli demokratyczni prezydenci USA Bill Clinton i Jimmy Carter. Clinton poparł Bidena, nazywając go "gotowym do pracy prezydentem".
- To osoba twardo stąpająca po ziemi i wykonująca swoją pracę. To człowiek z misją: (wyznający zasadę) wziąć na siebie odpowiedzialność, nie zrzucać winy na innych; koncentrować się, nie rozpraszać; jednoczyć, a nie dzielić. Nasz wybór to Joe Biden – mówił Clinton.
ZOBACZ: Trump chce śledztwa w sprawie Bidenów
Oskarżył on urzędującego republikańskiego prezydenta Donalda Trumpa o bagatelizowanie kryzysu związanego z koronawirusem. Jego zdaniem pod presją nie sprostał on wyzwaniu. - W takiej chwili Gabinet Owalny powinien być centrum dowodzenia. Zamiast tego jest to centrum burz, jest tylko chaos. Tylko jedna rzecz nigdy się nie zmienia - jego determinacja, by odmówić przyjęcia na siebie odpowiedzialności i zrzucić winę – ocenił Clinton.
Ironicznie wezwał wyborców do wspierania Trumpa, jeśli chcą "prezydenta, który definiuje pracę jako codzienne spędzanie całych godzin na oglądaniu telewizji i atakowaniu ludzi w mediach społecznościowych".
Carter, Schumer, Ocasio-Cortez
95-letni Carter nie pojawił się przed kamerą. W nagraniu zapewniał zza kadru, że Biden ma "doświadczenie, charakter i przyzwoitość, aby zjednoczyć nas i przywrócić wielkość Ameryce". - Joe Biden musi być naszym następnym prezydentem - przekonywał.
Przywódca mniejszości demokratycznej w Senacie Chuck Schumer wystąpił w nagraniu z Nowego Jorku na tle Statui Wolności. Krytykując Trumpa za jego politykę, stanął m.in. w obronie imigrantów.
ZOBACZ: Trump miał rozmawiać z Bogiem. "Testuje mnie"
- Ameryko, Donald Trump z ciebie zrezygnował - powiedział. Dodał, że „jeśli mamy wygrać tę bitwę o duszę naszego narodu, Joe nie może tego zrobić sam. (…) Demokraci muszą odzyskać Senat".
Kandydaturę Bernie'ego Sandersa wspierała natomiast w swym wystąpieniu reprezentująca także Nowy Jork członkini Izby Reprezentantów Alexandria Ocasio-Cortez. Piętnowała "niezrównoważoną brutalność gospodarki", która nagradza nierówności. Przypominała m.in. dążenie Sandersa, aby zapewnić wszystkim "gwarantowaną opiekę zdrowotną, szkolnictwo wyższe, płace wystarczające do utrzymania się i prawa pracownicze dla wszystkich ludzi".
W wypadku stracił żonę i córkę
Żona demokratycznego kandydata na prezydenta dr Jill Biden, która jest nauczycielką akademicką, przypomniała, że w 1972 roku pierwsza żona oraz córka Bidena zginęły w wypadku samochodowym. - Jak stworzyć całość z rozbitej rodziny? (…) W ten sam sposób, w jaki tworzysz cały naród. Z miłością i zrozumieniem oraz za pomocą małych, dobrych uczynków. Z odwagą i niezachwianą wiarą – przekonywała. Bidena poparli we wspólnym wystąpieniu także córka prezydenta Johna F. Kennedy'ego Caroline Kennedy oraz jej syn Jack Schlossberg.
ZOBACZ: Joe Biden zwyciężył w prawyborach Demokratów w Południowej Karolinie
Podobnie jak były republikański gubernator stanu Ohio John Kasich w pierwszym dniu konwencji, we wtorek ze wsparciem dla Joe Bidena pospieszyli Republikanie Cindy McCain – żona zmarłego senatora Johna McCaina, współpracującego przez wiele lat na Kapitolu z Bidenem - oraz były sekretarz stanu Colin Powell. Zdaniem Powella, emerytowanego czterogwiazdkowego generała, doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego i przewodniczącego połączonych szefów sztabów, Ameryce potrzebny jest wódz naczelny, który zaopiekuje się żołnierzami jak własną rodziną. - Joe Bidena nie trzeba tego uczyć. Wynika to z doświadczenia, którym podzielił się z milionami rodzin, wysyłając swojego ukochanego syna na wojnę - mówił Powell.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się 3 listopada.