10-latka w ciąży po gwałcie. Aktywistka udostępniła jej dane, próbując zatrzymać aborcję

Świat
10-latka w ciąży po gwałcie. Aktywistka udostępniła jej dane, próbując zatrzymać aborcję
Flickr/New Voices/CC BY 2.0; Zdj. ilustracyjne
Dziewczynka przeszła zabieg usunięcia ciąży. Wraca do zdrowia

Jedna z działaczek pro-life z Brazylii udostępniła w mediach społecznościowych dane 10-letniej dziewczynki, która miała przejść zabieg aborcji w szpitalu Recife. Aktywiści próbowali zablokować wejście dziecka i rodziców do kliniki.

To, że 10-latka z miasteczka São Mateus w południowo-wschodniej części kraju jest w ciąży, odkryto 7 sierpnia, gdy dziewczynka została przyjęta do szpitala z bólem brzucha. Badania potwierdziły przypuszczenia lekarzy.

 

ZOBACZ: Aborcja w Polsce. Dane resortu zdrowia

 

10-latka podczas przesłuchania powiedziała policjantom, że od szóstego roku życia była wykorzystywana seksualnie przez swojego wujka, ale bała się powiedzieć prawdę rodzicom. 33-letni podejrzany został aresztowany przez policję. Domniemany sprawca był wcześniej karany m.in. za handel narkotykami i nielegalne posiadanie broni.

 

Przeprowadzenie zabiegu aborcji w Brazylii, podobnie jak w Polsce, dozwolone jest w trzech przypadkach:

  • gdy ciąża stanowi zagrożenia dla życia matki,
  • w przypadku, gdy przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo upośledzenia płodu
  • gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu.

Gdy wymiar sprawiedliwości zezwolił na przeprowadzenie zabiegu o 10-latki, to wykonania go podjęli się jedynie lekarze ze szpitala w Recife, oddalonego od São Mateus o blisko 1500 km.

Zablokowali wejście

Zanim jednak dziewczynka wraz z rodzicami dotarła do kliniki, jej dane pojawiły się w mediach społecznościowych. Sara Giromini (znana też jako Sara Winter), aktywistka i polityk związana z obozem prezydenta Jaira Bolsonaro w opublikowanym wideo apelowała, by nie dopuścić do przeprowadzenia aborcji.

 

Przekazała również fałszywą informację na temat tego, że dziewczynka została zmuszona do zabiegu. W efekcie przed szpitalem pojawiły się grupy działaczy pro-life, gotowych na blokadę wejścia. Wśród protestujących była sama Giromini.

 

 

Kontrdemonstrację pod szpitalem zorganizowały lokalne organizacje feministyczne, które postanowiły bronić dziewczynki, jej rodziców i pracowników szpitala.

 

 

- Pod koniec dnia przed kliniką zebrało się ok. 150 osób, które przyszły, by wesprzeć tę dziewczynkę. Kobiety, trans, czarni, młodzi. W drugiej grupie byli głównie biali, starsi mężczyźni w garniturach i kilka kobiet - relacjonowała aktywistka Elisa Aníbal. Nagrania ze starć pod szpitalem pojawiły się w mediach społecznościowych.

Sprawa trafiła do sądu

Ostatecznie dziewczynkę udało się wprowadzić do szpitala, gdzie zgodnie z planem przeszła zabieg usunięcia ciąży. Teraz wraca do zdrowia.

 

Sprawą opublikowania danych 10-latki w internecie zajął się sąd. Sędzia Samuel Miranda Gonçalves Soares nakazał Googlowi, Facebookowi i Twitterowi usunięcie wszystkich treści, w których występuje imię i nazwisko dziewczynki. W przypadku, gdy firmy nie zastosują się do postanowienia, to będą musiały liczyć się z zapłatą kary 50 tys. reali za dzień zwłoki (ok. 33 tys. złotych).

 

ZOBACZ: Walczyli o życie kobiety w ciąży. Szpitale odmówiły jej przyjęcia

 

Nie wiadomo, czy Giromini usłyszy zarzuty. Zdaniem ekspertów, na których powołuje się BBC News, aktywistka może zostać oskarżona o nakłanianie do przemocy.

bas/ BBC News, "The Guardian"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie