Protesty w Bułgarii. Demonstranci chcą dymisji premiera
W 40. dniu antyrządowych manifestacji w Bułgarii demonstranci, żądający dymisji premiera Bojko Borisowa, prokuratora generalnego i przedterminowych wyborów, przystąpili do nowych form protestów – blokad i okupacji rządowych budynków.
W poniedziałek rano przez ponad godzinę blokowane było ministerstwo sprawiedliwości, ale policja odepchnęła protestujących. Budynek obrzucono jajkami. Zapowiedziane są dalsze blokady, lecz demonstranci nie informują o szczegółach z wyprzedzeniem.
ZOBACZ: Przywódcy krajów UE zaplanowali wideokonferencję ws. Białorusi
Do protestujących, blokujących trzy kluczowe skrzyżowania w centrum Sofii, dołączyły w poniedziałek pielęgniarki, które od ponad półtora roku bez skutku protestują w obronie swoich praw i zarobków. Ich miasteczko namiotowe położone jest przed resortem zdrowia.
Maja Iliewa, która koordynuje działania tej grupy, podkreśliła, że do żądań podniesienia płac pielęgniarek dochodzą teraz postulaty pilnego ulepszenia organizacji pracy w warunkach pandemii koronawirusa.
Nowa konstytucja
Z miasta Swilengrad na południowym wschodzie kraju przy granicy z Turcją od trzech dni do stolicy zmierza protestacyjny "Marsz wolności". Borisow, który w ubiegły piątek zaproponował rozwiązanie obecnego parlamentu i zwołanie Ustawodawczego Zgromadzenia Narodowego, które przyjęłoby nową konstytucję, ogłosił, że jego klub poselski opracował już odpowiedni projekt i złoży go w kancelarii parlamentu jeszcze w poniedziałek.
ZOBACZ: Chorwacja i Bułgaria na prostej drodze do strefy euro
Zdaniem niektórych konstytucjonalistów, w szeregach partii GERB, której liderem jest premier, nie ma jednak specjalistów z tej dziedziny prawa. "(...) ekipa prawna Borisowa jest wyjątkowo słaba. Słuchałem jego wypowiedzi trzykrotnie i nie zrozumiałem, o co mu chodzi" - powiedział były członek Trybunału Konstytucyjnego Płamen Kirow.
ZOBACZ: "Każą klęczeć i biją". Polak spędził w białoruskim areszcie 85 godzin
Zapowiedzi premiera spotkały się z natychmiastową reakcją protestujących, którzy podkreślają, że Borisow nie ma moralnego prawa do jakichkolwiek innych działań niż podanie się do dymisji. "Mafia, która zawładnęła państwem, teraz napisze sobie konstytucję" - skomentował jeden z organizatorów protestów Welisław Minekow.
Nowe wybory
Przeciw inicjatywie premiera wypowiedział się również prezydent Rumen Radew. Jego doradczyni prawna Emilia Drumena poinformowała, że administracja prezydenta przygotuje projekt zmian w konstytucji dotyczących systemu sądownictwa. Zostanie on jednak wniesiony pod obrady parlamentu dopiero w następnej kadencji. Manifestanci domagają się rozpisania przedterminowych wyborów.
ZOBACZ: Strajk telewizji państwowej na Białorusi
Komentatorzy i analitycy podkreślają, że projekt Borisowa to gra na czas. Prawnik i europoseł Radan Kynew skrytykował premiera za próbę przeprowadzania zmian w konstytucji, kierowaną, w jego ocenie, doraźnymi potrzebami politycznymi. Porównał takie zachowanie do działań rządzącego Bułgarią w czasach komunizmu Todora Żiwkowa.
Znany adwokat i obrońca praw człowieka Michaił Ekimdżiew zaznaczył, że nie ma podstaw do tego, by konstytucję opracowywali rządzący, którzy stracili zaufanie społeczeństwa. "Nie jest ani logiczne, ani moralne, by obywatele zawierali najważniejszy dla ich przyszłości pakt z człowiekiem, którego nazwałbym patologicznym kłamcą" – mówił.
ZOBACZ: Sondaż CNN: Biden traci przewagę nad Trumpem
Prawnicy podkreślają, że żadna z propozycji premiera w dziedzinie reform sądownictwa nie dotyczy prób ograniczenia kompetencji prokuratora generalnego, krytykowanych jako zbyt rozległe i niepodlegające kontroli. Zmiana pozycji prokuratora generalnego w bułgarskim porządku ustrojowym jest jednym z głównych postulatów protestujących.
Czytaj więcej