"Kilkanaście godzin tortur". Dramatyczna relacja Polaka zatrzymanego na Białorusi
- Przewieziono nas na komisariat, do takich piwnic MSW. I tam rozpoczął się cały proces, który trwał kilkanaście godzin. To był proces tortur i znęcania się psychicznego nad nami - powiedział 24-letni Kacper, którego zwolniono z białoruskiego aresztu. Został zatrzymany w stolicy Białorusi 9 sierpnia w związku z powyborczymi protestami.
Kacper Sienicki został zatrzymany w Mińsku 9 sierpnia gdy wychodził z kolegą, również Polakiem Witoldem Dobrowolskim, z kawiarni. On również został już wypuszczony z aresztu.
W rozmowie z Polskim Radiem 24-letni Kacper mówił, że najtrudniejsze były pierwsze godziny po zatrzymaniu. - Zatrzymanie było dosyć brutalne. Od razu wsadzono nas do więźniarki i tam zmuszono nas do klęczenia na kolanach. Wtedy zostaliśmy pobici po raz pierwszy - relacjonował Polak.
ZOBACZ: Białoruś: zatrzymani Polacy wyszli na wolność. Wśród nich 24-letni Kacper
Później zatrzymanych przewieziono na komisariat, do piwnic MSW. - I tam rozpoczął się cały proces, który trwał kilkanaście godzin. To był proces tortur i znęcania się psychicznego nad nami - mówił 24-latek.
"W celi było 8 łóżek i 19 osób"
Opisywał również, jak wyglądał pobyt w areszcie. - W celi było 8 łóżek i 19 osób. Była duża solidarność między nami i atmosfera bardzo podniosła - wszyscy się nawzajem wspierali. Zawiązały się różne nowe przyjaźnie. Spośród tych trzech dni ten etap spędzony w więzieniu był raczej tym najbardziej znośnym do przeżycia gdyż już nie byliśmy bici i wspieraliśmy się najbardziej - powiedział Polak.
Kacper jest absolwentem Studiów Europy Wschodniej. Jak przekazała jego matka Aneta Sienicka, 24-latek pojechał do Mińska, by wesprzeć tam swoich przyjaciół.
- Poleciał do Mińska z kolegą, który wrócił do kraju wcześniej. Z Kacprem został na miejscu inny znajomy, absolwent tego samego kierunku studiów. Wiem, że aresztowano ich. Poinformowała mnie o tym nieoficjalnie ambasada, która otrzymała tę wiadomość od świadka, który widział tę sytuację na komisariacie w Mińsku - mówiła Aneta Sienicka, który od kilku dni poszukiwała syna.
Ostatnia wiadomość od Kacpra przyszła w poniedziałek ok. godz. 18:00. - Po tym kontakt się urwał. Już wcześniej dawał mi znać, że są problemy (z łącznością - red.). Nie spałam tej nocy. Myślałam: nie ma z nim kontaktu, ale na pewno wróci. Około 19:00 we wtorek miał lądować jego samolot - wyjaśniała matka 24-latka.
"Wyszedł z aresztu w czwartek wieczorem"
W czwartek Aneta Sienicka poinformowała, że udało się zlokalizować jej syna. - Mój syn i jego kolega zostali aresztowani. Prawdopodobnie są w areszcie w Żodzinie pod Mińskiem - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl.
Jak dodała, na miejscu jest konsul, który próbuje zorganizować transport zatrzymanych do Polski. Informacje te przekazał kobiecie jej pełnomocnik, który pozostaje w kontakcie z konsulem.
ZOBACZ: Rozpacz matki Kacpra zatrzymanego na Białorusi. "Nie wiem, gdzie go wywieziono"
Do późnego wieczora w czwartek z białoruskich aresztów zostało zwolnionych pięciu obywateli polskich. - Mogę poinformować, że pięć osób zostało już zwolnionych z aresztu. Trzy osoby w obwodzie mińskim, dwie osoby w Grodnie - powiedział w piątek wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz w Poranku Rozgłośni Katolickich Siódma9.
Wiceszef MSZ poinformował, że w czwartek wieczorem zostali zwolnieni "studenci Uniwersytetu Warszawskiego, którzy znaleźli się na terenie Białorusi". "Są pod opieką naszej ambasady" - zapewnił.
Szef MSW Białorusi Juryj Karajeu powiedział w czwartek, że bierze na siebie odpowiedzialność i przeprasza za obrażenia, których podczas protestów doznali "przypadkowi ludzie".
- Biorę odpowiedzialność i składam przeprosiny za obrażenia przypadkowych ludzi podczas protestów - powiedział Karajeu w telewizji ONT.
"Nie jestem człowiekiem krwiożerczym"
- Powinniśmy szybciej zwalniać zatrzymanych i już zaczęliśmy to robić" - zapewnił. Jednak - dodał Karajeu - w ciągu trzech ostatnich dni "dokonano 11 świadomych napadów" na funkcjonariuszy.
ZOBACZ: Witold Dobrowolski uwolniony z aresztu w Żodzinie
Tłumaczył, że "to w rzeczywistości jest usiłowaniem zabójstwa". Oświadczył też, że podczas "kolorowych rewolucji" dochodzi do "podszywania się pod ludność cywilną".
- Nie jestem człowiekiem krwiożerczym. Nie chcę przemocy - przekonywał szef MSW, zapewniając, że milicjanci nie są "satrapami", a "ratują integralność państwa".
Dworczyk: paraprzeprosiny
Do jego słów odniósł się w piątek w programie "Graffiti" szef Kancelarii Premiera Mateusza Morawieckiego. - Paraprzeprosiny. Tego rodzaju sytuacji do tej pory nie było - powiedział Michał Dworczyk.
Czytaj więcej