Białoruś: wojskowi wyrzucają mundury, dziennikarze odchodzą z "reżimowej" telewizji

Świat
Białoruś: wojskowi wyrzucają mundury, dziennikarze odchodzą z "reżimowej" telewizji
Twitter/Nexta
Protesty na Białorusi brutalnie tłumią m.in. funkcjonariusze OMON-u. Z demonstrantami solidaryzują się niektórzy dziennikarze białoruskiej telewizji, którzy odchodzą z pracy

Co najmniej pięciu białoruskich dziennikarzy zrezygnowało z pracy w tamtejszej państwowej telewizji - przekazał Andrzej Poczobut, działacz Związku Polaków na Białorusi. Jego zdaniem, to ich reakcja na protesty, które wybuchły w kraju po wyborach prezydenckich. Buntują się również niektórzy wojskowi. Publikują nagrania, na których wrzucają lub palą swoje mundury.

Główną państwową stacją telewizyjną na Białorusi jest Biełaruś-1; to m.in. na tej antenie pracowali dziennikarze, którzy po niedzielnych wyborach prezydenckich mieli zrezygnować z pracy w ramach protestu i solidarności z obywatelami demonstrującymi na ulicach miast.

 

Popierali władze, teraz rezygnują z pracy

 

Andrzej Poczobut poinformował na Twitterze, że dziennikarzy, którzy odeszli z państwowej telewizji jest co najmniej pięciu. Dodał, że wśród nich jest Uładzimir Burko, który w Biełaruś-1 prowadził program "Arsenał". Na treść audycji wpływało tamtejsze Ministerstwo Obrony.

 

ZOBACZ: "Odejdź, póki nie jest za późno". Swiatłana Aleksijewicz do Alaksandra Łukaszenki

 

"Burko zwolnił się i wyjaśnił: »Nigdy nie myślałem, że żołnierze i sprzęt, o których opowiadałem, mogą być użyci przeciwko własnemu narodowi«" - przekazał polonijny działacz. 

 

 

Kolejnym dziennikarzem, który według Poczobuta "zwolnił się z pracy w reżimowej telewizji", jest Jewgienij Pierlin. 

"To jest jego protest przeciwko temu, co się odbywa na Białorusi. Jeszcze kilka tygodni temu agitował za Łukaszenką" - wyjaśnił. 

 

 

Program z pobitą młodzieżą. "Odechciało im się rewolucji"

 

Biełaruś-1 oraz inne stacje państwowej TV wciąż jednak nadają. Jedna z nich wyemitowała materiał, na którym widać pobitych młodych ludzi, którzy wyrażają skruchę i przyznają, że "odechciało im się rewolucji". 

 

ZOBACZ: "Odechciało się rewolucji". Białoruska telewizja pokazała pobitą i skruszoną młodzież

 

Według stacji, pochodzą oni z Białorusi oraz Ukrainy. 

 

 

Żołnierze wyrzucają mundury

 

Przeciw działaniom władzy protestują również niektórzy policjanci i wojskowi. W sieci pojawiają się filmy, na których wyrzucają do śmieci swoje mundury lub je palą. 

 

 

 

 

- Sądzę, że to ludzie, którzy kiedyś byli w wojsku. Pokazują w ten sposób, że nie chcą mieć nic wspólnego z armią, która atakuje ludzi na ulicach. Te filmiki dopiero trafiły do sieci, więc niewiele na ich temat wiemy - mówił w Polsat News Paweł Mażejka z Telewizji Biełsat.

 

Służby biją zagranicznych dziennikarzy

 

Jednocześnie, w białoruskich miastach atakowani są przedstawiciele opozycyjnych i zagranicznych mediów. We wtorek przed komisariatem w Grodnie pobito Jana Romana, pracującego dla TVP Polonia. Mężczyzna trafił do szpitala.

 

- Przyszedł przed komendę (spotkać aresztowanych kolegów-dziennikarzy - red.). Nagle podjechał samochód wojskowy Hummer, z którego wyskoczył specnaz i zaczął wszystkich pałować – relacjonował wtedy Poczobut.

 

Zdjęcia pobitego Jana Romana pojawiły się w mediach społecznościowych.

 

 

Z kolei redakcja Telewizji Biełsat (również należącej do polskiej TVP) przez trzy dni szukała swojego dziennikarza Stanisława Iwaszkiewicza, który publikował materiały o Alaksandrze Łukaszence.

 

ZOBACZ: Pisał o prywatnym życiu Łukaszenki. Dziennikarz Biełsatu odnaleziony

 

W ostatnim materiale opisał jego związki z kobietami, co mogło "rozwścieczyć władzę". We wtorek dziennikarze zlokalizowali miejsce pobytu Iwaszkiewicza. Jak się okazało, przebywa w mińskim areszcie i czeka na proces.

 

OMON niszczy sprzęt i nagrania

 

Tego samego dnia, funkcjonariusze OMON-u pobili ekipę portali Onliner oraz TUT.by, a także brytyjskiej telewizji BBC. Następnie zniszczyli ich sprzęt. 

 

- Byli bardzo brutalni, uderzali moją głową o ścianę - opisywał fotoreporter Onlinera Wład Barysewicz.

 

Zamieszki po wyborach. Opozycja: władza je sfałszowała

 

Zamieszki na Białorusi wybuchły po niedzielnych wyborach głowy państwa. Według oficjalnych wyników, zwyciężył w nich urzędujący od 1994 r. prezydent Alaksander Łukaszenka. Jego główna konkurentka, Swiatłana Cichanouska, miała zdobyć ok. 10 proc. 

 

ZOBACZ: Protesty na Białorusi. Jest stanowisko USA ws. represji wobec demonstrantów

 

Opozycja podważyła te dane, sugerując, że zostały sfałszowane. W wyniku tego tysiące ludzi zaczęły demonstrować na ulicach. Zgromadzenia brutalnie rozpędzają białoruskie służby. 

wka/ml/ polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie