Rozpacz matki Kacpra zatrzymanego na Białorusi. "Nie wiem, gdzie go wywieziono"
- Nie spałam tej nocy. Nie było z nim kontaktu, ale wierzyłam, że na pewno wróci. Tak się nie stało - mówi polsatnews.pl Aneta Sienicka, mama 24-letniego Kacpra, który zaginął na Białorusi. Z nieoficjalnych informacji Ambasady Polskiej w Mińsku wynika, że student został aresztowany. - Nie wiem, gdzie go wywieziono i nie wiem co robić - dodaje.
Ambasada RP w Mińsku potwierdziła informacje o zatrzymaniu trzech polskich obywateli. Przekazała, że zna miejsce przebywania dwóch z nich, a w sprawie trzeciego trwają ustalenia. - Prowadzimy działania w celu wyjaśnienia sytuacji i udzielenia polskim obywatelom wparcia konsularnego - poinformowano.
Na powrót syna czeka m.in. pani Aneta Sienicka.
- Pracownicy Ambasady Polskiej w Mińsku mają spotkać się dzisiaj w tej sprawie z przedstawicielami białoruskiego MSZ. Mam nadzieję, że to coś zmieni. Polskie służby są postawione na nogi i mają działać - powiedziała polsatnews.pl.
Jej syn jest absolwentem Studiów Europy Wschodniej. Jak przekazała, 24-letni Kacper pojechał do Mińska, by wesprzeć tam swoich przyjaciół.
ZOBACZ: Wspólne oświadczenie byłych prezydentów RP. Apelują do władz Białorusi
- Poleciał do Mińska z kolegą, który wrócił do kraju wcześniej. Z Kacprem został na miejscu inny znajomy, absolwent tego samego kierunku studiów. Wiem, że aresztowano ich. Poinformowała mnie o tym nieoficjalnie ambasada, która otrzymała tę wiadomość od świadka, który widział tę sytuację na komisariacie w Mińsku - przekazała matka studenta.
"Przestał się odzywać"
Ostatnia wiadomość od Kacpra przyszła w poniedziałek ok. godz. 18:00. - Po tym kontakt się urwał. Już wcześniej dawał mi znać, że są problemy (z łącznością - red.). Nie spałam tej nocy. Myślałam: nie ma z nim kontaktu, ale na pewno wróci. Około 19:00 we wtorek miał lądować jego samolot - wyjaśnia pani Aneta.
Ze swoim synem początkowo kontaktowała się przez komunikator Facebooka, ale gdy ze względu na blokadę internetu nie było to możliwe, zaczęła wysyłać wiadomości SMS.
ZOBACZ: Białoruś: niepokojące nagranie z Cichanouską. "Ewidentnie została zmuszona, by go wygłosić"
- W dniu wyborów prezydenckich na Białorusi przestał się odzywać, więc zaczęłam pisać wiadomości, żeby sprawdzić czy docierają. Odpisał mi później, że internet jest zablokowany. W niedzielę miałam informację, że wszystko jest w porządku, że jest bezpieczny, żebym się nie martwiła. W poniedziałek musiał mieć na chwilę dostęp do internetu, wtedy się odprawił na lot. Napisał, że wszystko ok i wraca na następny dzień. Nie wrócił - mówi polsatnews.pl matka Kacpra.
"Płaczę i błagam"
Kobieta początkowo poszukiwała informacji o synu w internecie. Zareagowało wiele osób. "Płaczę i błagam Was o udostępnianie tego postu, bo tylko nagłaśniając tę sprawę mogę cokolwiek teraz zrobić. Mam nadzieję, że nic mu nie jest i szybko się do mnie odezwie" - napisała.
Dodała, że wraz z synem zatrzymano jego kolegę Witka Dobrowolskiego.
Powstała lista osób zaginionych w Mińsku, która jest na bieżąco aktualizowana:
Lista zatrzymanych w Mińsku
Lista zatrzymanych na terenie kraju
Jako pierwszy o zatrzymaniu polskich studentów poinformował we wtorek przed północą poseł Michał Szczerba (KO). Dodał, że skontaktowały się z nim rodziny polskich studentów.
Informacje posła potwierdził w środę rano wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. - Ja również byłem w kontakcie z posłem i przekazał mi te informacje. Działamy, pomoc zostanie udzielona - zadeklarował Jabłoński w Polskim Radiu 24.
ZOBACZ: Pisał o prywatnym życiu Łukaszenki. Dziennikarz Biełsatu odnaleziony
- Nasi dyplomaci są na miejscu, w kontakcie, będziemy w tej sprawie interweniowali, nie zostawimy tych osób bez pomocy - dodał.
Trzecia noc protestów
W Sieriebriance na południowym wschodzie Mińska doszło we wtorek wieczorem do starć demonstrantów z milicją. "Boją się obie strony, dlatego jest coraz więcej agresji" - mówi jeden ze świadków wydarzeń. Natężenie protestów maleje.
Na prospekcie Rokossowskiego w Mińsku zaczęło się od korka i trąbiących samochodów. W pewnym momencie ruch w kierunku ulicy Dzianisouskiej ustał, bo samochody na czele stanęły i zablokowały drogę. W coraz większym zatorze nasilał się protest, ludzie wyszli z samochodów, krzycząc „Niech żyje Białoruś”.
We wtorkowy wieczór, po raz trzeci z rzędu na ulice Mińska wyszli demonstranci, aby zaprotestować przeciwko wynikom niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi. Agencja AP podkreśla, że uczynili to, mimo iż w kraju nie ma Swiatłany Cichanouskiej, głównej rywalki Aleksandra Łukaszenki.
ZOBACZ: "Wybory na Białorusi nie były uczciwe". UE wzywa do uwolnienia zatrzymanych
Agencja TASS poinformowała, że w dzielnicy Uruchje na zachodzie Mińska policja użyła granatów ogłuszających do rozpędzenia manifestacji, w której udział wzięło ok. 500 osób.
Atak na dziennikarzy
TASS podaje również, że grupa niezidentyfikowanych mężczyzn zaatakowała dziennikarzy rosyjskiej redakcji BBC w Mińsku. "Grupa mężczyzn w czarnych mundurach bez znaków rozpoznawczych zbliżyła się do dziennikarzy. Jeden z nich zażądał pokazania akredytacji, a potem zerwał kartę akredytacyjną z szyi korespondenta, wyrwał mu aparat z rąk i próbował go zniszczyć" - podała strona internetowa BBC.
Dziennikarze nie zostali zatrzymani.
Wcześniej we wtorek resort zdrowia Białorusi podał, że w szpitalach przebywa ponad 200 osób, poszkodowanych podczas akcji protestu po niedzielnych wyborach. Stan kilku osób wymagał przeprowadzenia operacji.