Zatrzymania aktywistów LGBT. Trzaskowski: nie wierzę w przypadkowość działań władzy
"Władza cynicznie dąży do zaognienia sytuacji w Polsce i próbuje nas dzielić i napuszczać na siebie. To, co dzieje się dziś na ulicach mojego miasta przypomina metody znane z poprzedniej epoki" - ocenił policyjne zatrzymania uczestników protestu w obronie aktywistki LGBT w Warszawie prezydent miasta Rafał Trzaskowski.
Początkowo przed siedzibą KPH na ul. Solec w Warszawie zebrało się kilkudziesięciu aktywistów, którzy protestowali przeciwko aresztowaniu Sz. Na miejscu był również policyjny radiowóz i kilku policjantów.
Policja: zatrzymaliśmy najbardziej agresywne osoby
Według relacji rzecznik KSP nadkom. Sylwestera Marczaka policja w obawie o bezpieczeństwo funkcjonariuszy nie zatrzymała Sz. na ul. Solec - choć Sz. się tego domagała - a zrobiła to dopiero później, na Krakowskim Przedmieściu.
ZOBACZ: Warszawa: zatrzymania aktywistów LGBT. Posłowie blokowali wyjazd z komendy
Po wprowadzeniu Sz. do radiowozu tłum zaatakował radiowóz m.in. skacząc po nim. Policja zapewniła, że zatrzymała "najbardziej agresywne osoby".
Trzaskowski: metody znane z poprzedniej epoki
Do tych zatrzymań oraz do kwestii aresztowania Sz. odniósł się późnym wieczorem prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. W mediach społecznościowych napisał: "Działanie aresztowanej dziś aktywistki to wyraz bezsilności i krzyk niezgody na akt nienawiści. Dziwi mnie fakt, że w takiej sprawie zastosowano areszt. Nie wierzę w przypadkowość ostatnich działań władzy i organów ścigania".
Oceniając działania policji stwierdził, ze "władza cynicznie dąży do zaognienia sytuacji w Polsce i próbuje nas dzielić i napuszczać na siebie".
"To, co dzieje się dziś na ulicach mojego miasta przypomina metody znane z poprzedniej epoki. Nie umiem zaakceptować tego, że twardy sprzeciw wobec mowy nienawiści i obrażania ludzi spotyka się z taką reakcją władzy. Prawa trzeba przestrzegać, ale prawo zawsze musi bronić słabszych" - podsumował.