Liban: maleją szanse na znalezienie żywych ludzi
Polscy strażacy, którzy ruszyli z pomocą do stolicy Libanu, kończą ratowniczy etap działań w cywilnej strefie poza portem. Zaginionych jest około 60 osób. Tomasz Lejman w relacji dla Polsat News potwierdził, że szanse na znalezienie żywych ludzi są bardzo małe.
Obok Polaków zgodę na tak zaawansowane działania otrzymali tylko Francuzi. Polscy ratownicy będą teraz pomagać Libańczykom w ocenie stabilności uszkodzonych budynków.
O rozpoczęciu działań w tej strefie rzecznik PSP st. kpt. Krzysztof Batorski poinformował w piątek. Jak podkreślił, chodzi o tzw. strefę J, czyli cywilną strefę poza portem, w której oprócz Polaków działać mogli tylko Francuzi. "Inne zespoły mogą pracować, ale tylko w strefie portu marynarki wojennej i oni podlegają ministerstwu obrony Libanu, a my podlegamy obronie cywilnej Libanu" - wyjaśnił.
Wideo: Tomasz Lejman rozmawiał z Aleksandrem Mirowskim z grupy poszukiwawczo-ratowniczej
ZOBACZ: Warszawa solidaryzuje się z mieszkańcami Bejrutu. PKiN w barwach flagi Libanu
Jak poinformował w sobotę, grupa polskich strażaków kończy właśnie ratowniczy etap działań. "Polscy ratownicy będą pomagać Libańczykom w ocenie stabilności uszkodzonych budynków" - przekazał.
Wideo: Tomasz Lejman: maleją szanse na znalezienie żywych ludzi w Bejrucie
Z mapy opublikowanej na Twitterze, ilustrującej podział stref, w których działają międzynarodowe grupy poszukiwawczo-ratownicze, wynika, że polskim strażakom przydzielono największy z obszarów. Polska baza operacji ratowniczej jest usytuowana w odległości 300 metrów od epicentrum wybuchu.
Tak wygląda podział stref, w których działają międzynarodowe grupy poszukiwawczo-ratownicze. Polsce strażacy prowadzą działania w dużej strefie.#Lebanon #Beirut #EUCivPro #dgecho pic.twitter.com/VJKUSwjsEW
— Straż Pożarna (@KGPSP) August 7, 2020
Doświadczenie w zagranicznych misjach
W grupie polskich strażaków jest: 39 ratowników grup poszukiwawczych z Warszawy, Poznania, Łodzi, Nowego Sącza, czterech ratowników chemicznych oraz cztery psy. Ratownicy są przygotowani na siedem dni ciągłej pracy na miejscu. Grupą dowodzi st. bryg. Mariusz Feltynowski, kierujący wcześniej działaniami ratowniczymi w czasie misji po trzęsieniach ziemi na Haiti i w Nepalu.
Trwa misja polskich specjalistów od poszukiwań i ratownictwa oraz zagrożeń CBRNE. Dalsze działania w przydzielonej strefie J.#Lebanon #Beirut #EUCivPro #dgecho #EUSavesLives #civpro pic.twitter.com/cegIrPlCX8
— Straż Pożarna (@KGPSP) August 8, 2020
Razem ze strażakami poleciał 11-osobowy zespół medyczny z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. W jego skład wchodzą zarówno lekarze, jak i specjaliści ds. pomocy humanitarnej, którzy na miejscu będą oceniali potrzeby i kierowali rozdziałem tej pomocy, w taki sposób, by ona trafiała ona do osób najbardziej potrzebujących.
ZOBACZ: Katastrofa samolotu w Indiach. Są zabici i ranni
Przez najbliższe dni Polska będzie kontynuowała pomoc dla Libanu. Prawdopodobnie wysłany tam zostanie następny samolot z transportem, który zabierze strażaków i medyków z powrotem do kraju.
Ponad 150 zabitych, tysiące rannych
We wtorkowej eksplozji w portowej części Bejrutu zginęły 154 osoby, spośród których 25 wciąż nie udało się zidentyfikować. "Blisko 60 osób jest uważanych za zaginione" - podkreślił rzecznik ministerstwa zdrowia w rozmowie z agencją AFP w sobotę.
ZOBACZ: Kolejny wypadek na Tour de Pologne. Kolarz przetransportowany helikopterem do szpitala
Stan blisko 120 osób spośród 5 tys. rannych jest krytyczny - poinformowało ministerstwo.
Do eksplozji doszło w składach bejruckiego portu, gdzie od kilku lat przechowywano saletrę amonową, zmagazynowaną tam bez niezbędnych zabezpieczeń. Wybuch był tak silny, że było go słychać na Cyprze oddalonym od Bejrutu o 240 km.
Jako przyczynę tragedii władze libańskie podały prace spawalnicze w składach, gdzie trzymano 2750 ton saletry amonowej (azotanu amonu) wcześniej skonfiskowanej przez władze.
Czytaj więcej