Leczyła zęby. Zabieg oszpecił jej twarz
Patrycja Wieczorek przeszła zabieg usunięcia ropnia okołozębowego w szpitalu w Gdańsku. Prawdopodobnie na skutek błędów przy opatrywaniu rany powstał obrzęk, który spowodował przesunięcie krtani i trwałe uszkodzenie nerwu prawej strony twarzy. 29-letnia kobieta przeszła żmudną rehabilitację i operację plastyczną. Na orzeczenie w sprawie winy czeka czwarty rok. Materiał "Interwencji".
Pani Patrycja przeszła zabieg w sierpniu 2016 roku w jednym z największych szpitali w Polsce - Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku.
- Zabieg był w porządku, chodzi po prostu o tę zmianę opatrunku. Ciężko mi było oddychać, wszystko mnie bolało. Podłączyli mnie też do tlenu i obserwowali. Konsultowali mnie wszędzie, jakieś badania, po prostu nie wiedzieli, co się ze mną dzieje. Byłam prawie dwa miesiące w szpitalu – opowiada Patrycja Wieczorek.
ZOBACZ: "Lubię tę chwilę przed operacją". 16-latek chciałby zostać w szpitalu
- Byłam przerażona, jak zobaczyłam jej prawą stronę kompletnie napuchniętą. Wyglądało to dosłownie jakby była po jakimś wypadku. Uśmiech jej do tej pory nie wrócił w pełnej okazałości – mówi Patrycja Sak, koleżanka pani Patrycji.
Zlecono konsultacje neurologa
- Dopiero po prawie dwóch miesiącach zlecono konsultacje neurologa który zauważył, że mam uszkodzony nerw. W skali sześciostopniowej został uszkodzony na poziomie piątym. Miałam dwa lata rehabilitacji, miałam już jedną operację plastyczną, ale niestety trzeba będzie powtarzać ją kilka razy – dodaje Patrycja Wieczorek.
ZOBACZ: Oszpecił rozbitą butelką dwie młode kobiety. Tłumaczy, że zrobił to przypadkowo
Wideo: leczyła zęba, zabieg oszpecił jej twarz
Jesienią 2016 roku pani Patrycja skierowała sprawę do Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych w Gdańsku. Komisja wyznaczyła biegłego otolaryngologa z Wrocławia, dr. Jerzego K., który miał sporządzić opinię, ale jej nie wykonał, bo zgubił dokumenty. Sprawa ciągnie się czwarty rok.
- Zwykle wnioski w naszej komisji są rozpatrywane od 6 do 10 miesięcy natomiast ten przypadek jest ewenementem. Trwa cztery lata, komisja zdaje mi się w tej sprawie nie zawiniła zbytnio. Odbyły się raptem trzy posiedzenia w ciągu tych czterech lat. Dwukrotnie kierownik biura wysyłał ponaglenia z zapytaniem o wykonanie opinii, odpowiedź była, że wkrótce opinia będzie – informuje Jerzy Matkowski z Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych w Gdańsku.
"Zniszczenie życia młodej dziewczynie"
W sprawie powołano kolejnego biegłego, w czerwcu wydał on opinię. Jest ona bardzo lakoniczna i niejednoznaczna. Pełnomocnik pani Patrycji złożył wnioski o jej uzupełnienie, ale Komisja zdecydowała o powołaniu trzeciego biegłego, który ma wydać kolejną opinię.
- Myślimy, że w ciągu jakichś kilku miesięcy opinia będzie i wtedy będzie już orzeczenie komisji – mówi Jerzy Matkowski z Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych w Gdańsku.
ZOBACZ: Nie żyje znachor z Nowego Sącza. Leczył wodą i kozim mlekiem
"Jeśli komisja uzna, że wina leży po stronie Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, z pełną odpowiedzialnością poniesiemy konsekwencje, zadośćuczyniając tej sytuacji we wskazany sposób" – przekazał "Interwencji" szpital, w którym zaczął się dramat pani Patrycji.
- Ja poszłam na prosty zabieg, po dwóch, trzech dniach miałam wyjść do domu. Co się stało? Ciągle to za mną chodzi, co chwila jakieś nowe problemy, jakieś nerwy, stres związany z tym, co się wydarzyło prawie cztery lata temu. W dodatku te wszystkie rehabilitacje, operację plastyczne, to wszystko kosztuje bardzo dużo pieniędzy – mówi Patrycja Wieczorek.
- To jest zniszczenie życia młodej dziewczynie, która zamiast myśleć o tym, żeby zaplanować sobie rodzinę, myśli tylko jak ukryć swoje wady, pójść do pracy, wrócić, wyjść na chwilę na zakupy i tyle – podsumowuje Patrycja Sak, koleżanka pani Patrycji.
Czytaj więcej