Na Białorusi zatrzymano bojowników rosyjskiej Grupy Wagnera. Reakcja Łukaszenki
Prezydent Alaksandr Łukaszenka zwołał w środę pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Narada jest związana z tzw. sprawą bojowników - zatrzymanych na terytorium Białorusi najemników rosyjskiej Grupy Wagnera.
Prezydent Alaksandr Łukaszenka zwołał w środę pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Narada jest związana z tzw. sprawą bojowników - zatrzymanych na terytorium Białorusi najemników rosyjskiej Grupy Wagnera.
Białoruś krajem przerzutowym?
Wcześniej w rosyjskich mediach pojawiły się informacje, że Rosjanie należący do tzw. prywatnych firm wojskowych mogli traktować Białoruś jako kraj przerzutowy, z którego wyjeżdżali do innych rejonów świata, np. Afryki, a służby białoruskie o tym wiedziały.
ZOBACZ: Białoruś ma nowego premiera. Dzień po zdymisjonowaniu poprzedniego
Państwowa agencja BiełTA poinformowała w środę, powołując się na struktury bezpieczeństwa, że bojownicy prywatnej firmy wojskowej CZWK Wagner (Grupy Wagnera), obywatele Rosji, przeniknęli na terytorium Białorusi w celu zdestabilizowania sytuacji przed wyborami prezydenckimi.
BiełTA opublikowała listę zatrzymanych w nocy w hotelu pod Mińskiem 32 mężczyzn i jeszcze jednego zatrzymanego na południu kraju. Fragmenty nagrań z zatrzymania mężczyzn przez siły specjalne KGB i milicyjny OMON pokazała w środę telewizja państwowa Biełaruś 1.
"Chodzili niewielkimi grupami, badali terytorium i otoczenie"
W sumie, podała BiełTA, powołując się na struktury ochrony porządku, na terytorium Białorusi miało trafić ponad 200 bojowników, a ich celem było "zdestabilizowanie sytuacji w kraju w okresie kampanii wyborczej". 9 sierpnia na Białorusi mają się odbyć wybory prezydenckie.
"Przy sobie każdy z mężczyzn miał bagaż podręczny, a dodatkowo mieli wspólne trzy ciężkie walizy" – podała agencja. Grupa mężczyzn miała się najpierw zatrzymać w hotelu w Mińsku, a następnie – w sanatorium w pobliżu stolicy.
Pracownicy sanatorium mówili, że przyjezdni zwracali uwagę nietypowym zachowaniem jak na turystów z Rosji. Mężczyźni nie pili alkoholu i nie uczestniczyli w imprezach. Nosili stroje w stylu militarnym. "Chodzili niewielkimi grupami, badali terytorium i otoczenie" – napisała BiełTA.
Reakcja rosyjskich polityków
Rosja nie jest zainteresowana destabilizacją na Białorusi, lecz jest jej najbliższą sojuszniczką - zapewnili w środę rosyjscy parlamentarzyści, komentując doniesienia o zatrzymaniu pod Mińskiem grupy obywateli Rosji należących do tzw. prywatnej firmy wojskowej.
ZOBACZ: Białoruś: w Mińsku zatrzymano kilkunastu dziennikarzy
Jako "nadzwyczaj nieprawdopodobne" ocenił doniesienia z Mińska deputowany Leonid Kałasznikow, szef komisji ds. Wspólnoty Niepodległych Państw w niższej izbie parlamentu, Dumie Państwowej. - To absolutnie nie leży w interesach Rosji i Rosja nigdy nie angażuje się w tego rodzaju gry - oświadczył.
W wyższej izbie parlamentu, Radzie Federacji, wiceszef komisji spraw zagranicznych Władimir Dżabarow zapewnił, że Rosja jest najbliższą sojuszniczką Białorusi.
Są to pierwsze oficjalne reakcje w Rosji na informacje o zatrzymaniu pod Mińskiem grupy Rosjan.
Media: niektórzy z zatrzymanych brali udział w konflikcie w Donbasie
Niektórzy z zatrzymanych brali udział w konflikcie w Donbasie po stronie prorosyjskich separatystów - podał petersburski portal Fontanka.ru. Zidentyfikował on, w szczególności, dwóch mężczyzn pochodzących z Doniecka i dwóch pochodzących, odpowiednio, ze Słowiańska i Makijiwki w Donbasie. 39-letni Igor Szełomiencew pochodzi z Ułan-Ude w republice Buriacji, regionu Federacji Rosyjskiej, a jego rówieśnik Tahir Bachtigarajew - z Permu - relacjonuje Fontanka.ru.
Niezależne Radio Swoboda ocenia, że zatrzymani mieli jechać do Sudanu - według rozgłośni na kadrach pokazanych przez telewizję białoruską można zidentyfikować sudańskie banknoty.
Media w Rosji przychylają się do oceny, że najemnicy na Białorusi pojawili się po to, by wyjechać z niej do innego rejonu świata, np. Afryki, z którą wcześniej wiązano aktywność rosyjskich prywatnych firm wojskowych.
Czytaj więcej