"Przeżyliśmy niezwykły dramat". 20 lat od katastrofy Concorde, w której zginęły 18-letnie Polki
25 lipca 2000 r. w pobliżu hotelu i restauracji na obrzeżach miasteczka Gonesse pod Paryżem spadł Concorde linii Air France. Zginęło 113 osób, w tym dwie Polki pracujące w hotelu. Za kilka dni miały wrócić do kraju. - Przeżyliśmy niezwykły dramat - opowiada właścicielka hotelu.
Rozpędzający się na pasie startowym lotniska Charles’a de Gaulle’a samolot Concorde, który miał lecieć do Nowego Jorku, najechał z dużą prędkością (ok. 300 km/h) kołem na pasek metalu - element konstrukcyjny silnika, który odpadł ze startującego wcześniej samolotu linii lotniczych Continental Airlines.
Spowodowało to pęknięcie opony, której resztki uderzyły w zbiornik paliwa, powodując eksplozję. Samolot wzbił się w powietrze i po chwili rozbił w pobliżu hotelu i restauracji.
ZOBACZ: Chwile grozy na pokładzie samolotu. Amerykański myśliwiec mógł spowodować katastrofę
Dramat rozegrał się w dwie minuty. O 16:42:21 kapitan wydał rozkaz startu. Ostatni zapis "czarnej skrzynki" zarejestrowano o 16:44:31.
Ostatnie słowa dowódcy samolotu, 11 sekund przed katastrofą, brzmiały: "Za późno. Nie ma czasu".
Zginęło 113 osób - 100 pasażerów samolotu, dziewięć osób załogi oraz cztery osoby znajdujące się w hotelu, w tym dwie Polki.
96 ofiar pochodziło z Niemiec. Zginęli także obywatele Francji, Danii, Algierii, Austrii, Indii oraz USA.
20 jaar geleden crashte een Concorde vlak na het opstijgen in een Parijse voorstad. Er vielen 113 doden. De ramp resulteerde in een vroegtijdige beëindiging van het Concorde-programma in 2003. #25juli pic.twitter.com/dL7WWgJ90N
— Frank Van Laeken (@FrankVanLaeken) July 25, 2020
"Czterdzieści minut później wszyscy by zginęli"
W 20. rocznicę katastrofy portal 9news.com.au o tragicznych wspomnieniach rozmawiał z właścicielką hotelu.
Michèle Fricheteau wspomina, że rozmawiała ze swoim asystentem, kiedy usłyszała potworny hałas. Pas startowy lotniska znajdował się niecałe 10 km od hotelu.
- Powiedziałam Frankowi: "duży dziś hałas z Concorde", ale nawet nie skończyłam zdania, kiedy w hotelu nastąpiła straszna eksplozja - mówi.
20 ans déjà que ce magnifique concorde du vol AF4590 destination #NYC se crash sur la commune de #Gonesse 😞..une de mes interventions qui restera gravé dans ma mémoire à tout jamais de #SapeursPompiers @Sdis_95 @PompiersFR pic.twitter.com/N4SnUA2yBE
— Fabrice MAUME (@fabrice095) July 25, 2020
Tego dnia część personelu wróciła do domu wcześniej, a dwa autobusy wypełnione młodymi muzykami, którzy mieli zatrzymać się w hotelu, utknęły na drodze.
ZOBACZ: Zamiast sprzątać po katastrofie boeinga, "irańskie służby okradały ciała"
- To było niesłychane szczęście. Czterdzieści minut później wszyscy by zginęli - podsumowuje kobieta.
Właścicielka hotelu twierdzi, że uratował ją cienki drewniany blat w recepcji i jej "bardzo niski" wzrost. Jej twarz i ramiona były jednak mocno poparzone.
Michèle Fricheteau pamięta, że krzyczała do asystenta, by uciekał przez okno. Sama próbowała znaleźć pracownice. - Frank powiedział: nie dasz rady. Więc też uciekłam przez okno - wspomina.
20 years ago today Air France Concorde crashed ! #Concorde pic.twitter.com/WsyXxQ39JU
— AviationAddiction (@AviateAddict) July 25, 2020
Pobiegli do sąsiedniego hotelu. Temperatura po eksplozji była tak wielka, że części budynków stopiły się ze sobą. - Słyszałam spadające część samolotu - mówi właścicielka hotelu.
- Ciągle powtarzałam: "musimy znaleźć dziewczyny, musimy znaleźć dziewczyny" - opowiada. - Dopiero lekarz powiedział mi: "proszę pani, nikt nie ocalał". Nagle zrozumiałam, że nie mogę im pomóc - dodaje.
Za kilka dni miały wrócić do Polski
Jedna z pracownic, samotna matka, podjęła pracę w hotelu, by utrzymać dwoje dzieci. Druga, właśnie skończyła szkołę. Na dzień przed katastrofą rozpoczęła letnią pracę w hotelu.
- Przyjechała 24 lipca, zmarła 25 lipca - powiedziała Fricheteau.
W katastrofie zginęły także dwie 18-letnie uczennice z Polski. To był ich ostatni tydzień wakacyjnych praktyk w hotelu. Za kilka dni miały wrócić kraju.
Il y a 20ans le #concorde s'écrasait a cote du #relaibleu a #gonesse 95 pic.twitter.com/Ejxx3FVUEl
— sab wren (@ednigma95) July 25, 2020
Właścicielka hotelu wspomina, że dziewczyny chciały pójść po prezenty dla rodziny, ale kiepsko się poczuły i stwierdziły, że zrobią to następnego dnia.
ZOBACZ: Katastrofa samolotu na Ukrainie. Są ofiary
Po katastrofie Michèle Fricheteau wraz z rodziną przeprowadziła się do Nowej Kaledonii, by zacząć nowe życie. Utrzymywała kontakt z rodzinami ofiar katastrofy.
W 20. rocznicę katastrofy zaplanowali zjazd we Francji. Miało się odbyć także oficjalne nabożeństwo żałobne w Gonesse. Ze względu na pandemię przełożyli spotkanie na przyszły rok.
- Przeżyliśmy niezwykły dramat - mówi 66-letnia dziś właścicielka hotelu. - Teraz jest w porządku. Nauczyliśmy się z tym żyć - dodaje.
Czytaj więcej#OnThisDay - 20 years ago, an Air France Concorde jet crashes upon take-off into a hotel in a suburb of Paris, on July 25, 2000, killing all onboard as well as four people on the ground. #flight4590https://t.co/IDOiNwg3jK
— Fiona Bateman (@feebateman) July 25, 2020