Bardzo drogie złoto i srebro. To nie koniec wzrostu cen
Na rynku metali szlachetnych cena uncji złota przekroczyła 1870 dolarów, a za uncję srebra trzeba płacić ponad 23 dolary. Złotu do rekordu wszech czasów brakuje tylko kilkudziesięciu dolarów, a srebro jest najdroższe od 7 lat.
Złoto na absolutnym szczycie znalazło się we wrześniu 2011 roku, gdy cena uncji przekroczyła 1920 dolarów. Większość analityków spodziewa się szybkiego pobicia rekordu, a są i tacy, którzy nie wykluczają skoku ceny do nawet 3 tysięcy dolarów.
Bezpieczna przystań
Jednak niektórych ekonomistów wydarzenia na rynku kruszców zaskakują. Złoto i srebro są uznawane za bezpieczne przystanie. Oznacza to, że powinny zyskiwać na wartości w czasie kryzysu i depresji na giełdach akcji. Ten drugi warunek nie jest jednak spełniany. Jest wręcz odwrotnie, gdyż rosną wskaźniki na największych na świecie rynkach papierów wartościowych. Kupując kruszce inwestorzy zachowują się tak, jakby kryzys dawno był już za nami.
ZOBACZ: Polska gospodarka podnosi się po koronawirusie
Wygląda na to, że o wyśmienitych nastrojach na rynkach decydują najnowsze pozytywne informacje - o dobrych wynikach prac nad szczepionką przeciwko koronawirusowi i o polityczno-finansowym porozumieniu na szczycie Unii Europejskiej.
To, że w ostatnich tygodniach na rynku złota i srebra utrzymuje się tylko i wyłącznie kierunek wzrostowy w największym stopniu jest następstwem dyktowania przez banki centralne niskich stóp procentowych, a także masowego dodruku pieniądza. Inwestorzy stawiają na kruszce, bo obawiają się inflacji i psucia walut przez antykryzysową politykę pieniężną.
Złota nikt nie wydrukuje
Na koniec maja suma aktywów wykreowanych przez pięć największych banków centralnych świata przekroczyła 20 bilionów dolarów. Przypomnijmy, że przed globalnym kryzysem finansowym z lat 2007-08, czyli zanim zaczęto wielki dodruk, wynosiła ona około 4 bilionów dolarów. Masa pieniądza wzrosła więc pięciokrotnie w zaledwie 13 lat.
ZOBACZ: Najgorsze mamy za sobą. Lekki wzrost produkcji przemysłowej w czerwcu
Ekonomiści podkreślają, że złota nie da się tak po prostu wydrukować. Światowa produkcja tego kruszcu rzadko przekracza 900 ton kwartalnie, a około 300 ton pozyskuje się z recyklingu. Przy takich ilościach kwartalną "inflację złota" (wzrost jego zasobów) można oszacować na 0,46 proc. Jeśli porównamy tę liczbę z pięciokrotnym wzrostem masy pieniądza pięciu najważniejszych światowych walut w ostatnich 13 latach, to lepiej zrozumiemy pojęcie "szlachetny metal".
Całkowite światowe zasoby złota szacowane były na koniec 2019 roku na 197 576 ton. Przy obecnej cenie daje to łączną wartość ponad 12,5 biliona dolarów.
Nawet 3 tysiące dolarów za uncję
Złoto od dwóch lat jest w bardzo silnym trendzie wzrostowym. Od lipca 2018 roku jego cena wzrosła o prawie 60 proc. Notowania srebra w tym samym czasie zachowały się niemal identycznie - wartość kruszcu poszła w górę o ponad 50 proc.
Jeszcze niedawno eksperci banku inwestycyjnego Citigroup przewidywali, że złoto może pobić historyczny rekord z 2011 roku (1920 dolarów za uncję) w pierwszych miesiącach 2021 roku. Natomiast szansę, że w połowie przyszłego roku osiągnie poziom 2 tysięcy dolarów za uncję szacowali na 30 proc. Podobne prognozy przedstawiał Goldman Sachs.
ZOBACZ: Prognozy NBP. Bezrobocie wzrośnie, inflacja spadnie
Dziś te projekcje robią wrażenie zbyt zachowawczych. Rekordy mogą paść dużo szybciej. Ruch w górę cen złota mógłby być powstrzymany przez amerykański bank centralny (FED), gdyby ten podwyższył stopy procentowe w celu powstrzymania inflacji. Jednak nawet Citigroup ocenia to jako mało prawdopodobne w 2020 roku.
Najodważniejszą prognozę przedstawia teraz Charles Gibson z firmy badawczej Edison. Jego zdaniem, działania FED i przedłużająca się pandemia doprowadzą do gwałtownego wzrostu cen złota - potencjalnie nawet do 3 tysięcy dolarów za uncję.
Czytaj więcej