Szukają motocyklisty. Potrącił dziewczynkę na pasach i odjechał. "Policja umorzyła sprawę"
Motocyklista potrącił 6-letnią dziewczynkę, która przejeżdżała rowerem przez jezdnię. Po zdarzeniu kierowca jednośladu przeprosił i odjechał. Według relacji matki, policja umorzyła sprawę, bo... sprawca nie miał tablicy rejestracyjnej.
Do zdarzenia doszło 25 czerwca na rondzie Ofiar Katastrofy Smoleńskiej w Olsztynie. Dziewczynka była na przejażdżce z mamą. Gdy przejeżdżały przez jezdnię przejazdem rowerowym, zza samochodów, które zatrzymały się, aby ustąpić im pierwszeństwa, wyjechał motocyklista.
Podniósł rowerek: "Nic się nie stało"
Mężczyzna nie zatrzymał się przed przejściem i potrącił dziecko jadące za swoją mamą. Dziewczynka upadła na jezdnię. Zdarzenie zarejestrowała kamera monitoringu umieszczona w autobusie, który był w pobliżu.
Po zdarzeniu motocyklista podniósł leżący na drodze rowerek i przeprosił. "Stwierdził, że »nic się nie stało« i nie czekając na odpowiedź zwiał" - poinformowała matka dziewczynki.
O sprawie została poinformowana policja, jednak jak przekazała kobieta, sprawa została umorzona. "Nie miał rejestracji więc Policja umorzyła sprawę" - poinformowała.
- Na pewno dokładnie sprawdzimy ten przypadek, czy faktycznie było umorzenie i jeżeli tak, to czy była to słuszna decyzja - powiedział radiu RMF FM podkomisarz Rafał Prokopczyk z olsztyńskiej policji.
"Zrobimy, co możemy, aby poniósł karę"
Matka dziecka postanowiła poszukać sprawcy wypadku na własną rękę i umieściła wideo w mediach społecznościowych.
"Zrobimy co możemy, aby ten człowiek poniósł karę. Nawet jeżeli nie uda nam się ustalić kim jesteś mam nadzieję, że dotrze do Twoich najbliższych jakim jesteś tchórzem! Potrąciłeś moją córeczkę i zostawiłeś matkę z dwoma roztrzęsionymi dzieciakami na wysepce pomiędzy autami. Jakim to trzeba być człowiekiem?!" - żali się matka dziecka.
ZOBACZ: Pościg zakończony wypadkiem. Kierowcę wyrzuciło z motocykla
Kobieta stwierdza, że "też jest winna". "Powinnam wiedzieć, że idioci są wszędzie. Na filmie nie widać, że sznur samochodów zatrzymał się ustępując nam pierwszeństwa. Jestem winna, że nie spodziewałam się, że wskoczy pomiędzy nas motor. Jestem winna, że jechałam przed. A no i winna, że młoda nie szła, chociaż Policja twierdzi że nie musiała" - napisała matka dziecka.
"Mój błąd. Chciałam przejechać już powolutku na wysepkę i na kolejnym etapie przeprowadzić dziewczynki, bo jak jechaliśmy to parę metrów przed pasami samochody stanęły i czekały na nas. Odwróciłam się i widziałam sytuację. Nie spodziewałam się trzeciego pojazdu pomiędzy" - dodała.
Kobieta poinformowała również, że dziecku "na szczęście fizycznie się nic poważnego się nie stało".
Czytaj więcej