Elektrownia atomowa 250 km od Polski. Może ruszyć w sierpniu
Na początku sierpnia może zostać uruchomiony pierwszy blok Białoruskiej Elektrowni Jądrowej w Ostrowcu (ok. 250 kilometrów od Polski) - informuje telewizja Biesłat. Elektrownia powstaje od siedmiu lat, jej uruchomienie było wielokrotnie odkładane, a inwestycji sprzeciwia się Litwa.
Informację o możliwości uruchomienia bloku elektrowni na początku sierpnia przekazał Aleksiej Lichaczow, szef Rosatomu, który realizuje inwestycję.
ZOBACZ: Trzaskowski: budowa elektrowni atomowej powinna być przedmiotem debaty
"W środę premierzy Rosji i Białorusi podpisali dwa dodatkowe protokoły do umowy o budowie elektrowni jądrowej na Białorusi. Prawdopodobnie chodzi tutaj o przedłużenie terminu wykorzystania kredytu zaciągniętego na budowę siłowni do końca 2022 roku" - czytamy na stronie belsat.eu.
Awarie, usterki, pożary
Uruchomienie siłowni w Ostrowcu było wielokrotnie odkładane. Elektrownia położona jest przy litewskiej granicy, 50 kilometrów od Wilna. Litwa od samego początku sprzeciwia się tej inwestycji. Władze nie dowierzają zapewnieniom Białorusinów, że siłownia będzie w 100 proc. bezpieczna.
Podczas jej budowy doszło w przeszłości do wielu incydentów. Jednym z nich było upuszczenie obudowy jednego z reaktorów. Ważący ponad 330 ton agregat spadł podczas transportu i na żądanie Białorusi został wymieniony na inny.
Na terenie budowy elektrowni doszło również do pożaru. Incydent miał miejsce w ubiegłym roku, ale władze dopiero po dziewięciu miesiącach - w lutym 2020 r. - przyznały, że do niego doszło. Nie był to zresztą pierwszy pożar na terenie tej budowy - więcej tutaj.
Litwa gotowa na "najgorszy scenariusz"
Elektrownia powstaje około 250 kilometrów od Polski. Z przejścia granicznego Kuźnica-Bruzgi można tam dotrzeć autem w ponad trzy godziny. Warszawę i Ostrowiec dzieli z kolei ponad 500 kilometrów. Droga samochodem zajęłaby około sześciu godzin.
Litewski rząd przekonuje, że kraj jest przygotowany na ewentualną awarię siłowni na Białorusi.
- Instytucje są gotowe i wszystko jest bardzo jasno rozpisane. Wiedzą kto, kiedy i co powinien robić, że jedni odpowiadają za dezaktywację środowiska, drudzy za rozdawanie jodu, trzeci za informowanie - mówił w czerwcu 2019 r. minister spraw wewnętrznych Litwy Eimutis Misiūnas na antenie Ziniu radijas.
Według szefa resortu spraw wewnętrznych, w razie "najgorszego scenariusza", gdyby po katastrofie wiatr wiał na zachód, Litwa będzie musiała ewakuować 20 tysięcy osób z 30-kilometrowej strefy wokół elektrowni. Władze Litwy, na wypadek awarii siłowni, kupiły również 4 mln tabletek jodu.
Czytaj więcej