Mastalerek: żaden inny kandydat z obozu Zjednoczonej Prawicy nie wygrałby tych wyborów
- Żaden inny kandydat z obozu Zjednoczonej prawicy, z obozu PiS nie wygrałby tych wyborów. One były w najtrudniejszym dla obozu władzy momencie - powiedział w programie "Gość Wydarzeń" Marcin Mastalerek, współautor dwóch zwycięskich kampanii wyborczych Andrzeja Dudy, wiceprezes Ekstraklasy.
Jak tłumaczył Mastalerek, wybory odbyły się, "kiedy ludzie już nie bali się wirusa i nie doceniali tego, co rząd robił".
- Było już na tyle daleko, że może zapomnieli pewne zasługi. Wybory były też w najtrudniejszy momencie, ponieważ tym razem była najniższa frekwencja w najliczniejszej grupie wyborców, czyli 60+. Prezydent powinien dostać nawet do miliona głosów więcej, gdyby osoby 60+ poszły do wyborów tak licznie, jak zawsze chodziły - mówił.
Według Mastalerka "normalne poparcie dla prezydenta rzeczywiście w Polsce jest wyższe".
ZOBACZ: Duda zaprasza Trzaskowskich do Pałacu Prezydenckiego. Jest odpowiedź
- Uważam, że wybory powinny się odbyć 10 maja przy urnach. Była w Polsce możliwość ich przeprowadzenia, ale to już historykom pozostawiam ocenę tego - stwierdził.
Dopytywany przez Dorotę Gawryluk o najtrudniejszy moment kampanii, odpowiedział: "to był moment po nieodbyciu się wyborów prezydenckich". - Wtedy naturalnie doszło do pewnych procesów w obozie władzy, nie wyglądało to najlepiej, były wzajemne oskarżenia. Na szczęście wtedy prezydent wyszedł z pomysłem, do którego przekonał premiera, a premier prezesa PiS, bo bez Jarosława Kaczyńskiego nie mogłoby się dokonać i przecięli to przez wotum zaufania - mówił Mastalerek.
"Pomogłem przyjacielowi"
Pytany przez prowadzącą o swoją rolę w zwycięskiej kampanii podkreślił, że nie pracował w kampanii prezydenta Dudy. - Nie miałem kontaktu ze sztabem, nawet z moim sąsiadem sztabowcem Adamem Bielanem jedyne, co wymienialiśmy, to dzień dobry. Nie ukrywałem tego, że Andrzej Duda dobrze służy Polsce i jeśli będzie mnie potrzebował, to będę mu służył - zaznaczył.
- Nie jestem czynnym politykiem i nie jestem w taki sposób zaangażowany. To była z mojej strony aktywność zarówno, żeby pomóc prezydentowi jako przyjacielowi, ale też byłem przekonany, że dobrze działam dla Polski - dodał. - Cieszę się, że mogłem pomóc, ale sam nie przeceniam swojej roli - podkreślił.
ZOBACZ: PO złożyła protest wyborczy. "Dołączyliśmy tysiące nieprawidłowości"
Według Mastalerka, "bez względu na ostateczny wynik, Trzaskowski uratował PO, bo mogło być różnie z tą partią". - Wydaje mi się, że to dziś najsilniejszy ich kandydat - dodał.
Pytany o ostre słowa ws. LGBT w kampanii i przeprosiny prezydenta po wygranych wyborach, Mastalerek odpowiedział: "nie było ataku". - Prezydent pokazuje wielką klasę, wyciąga rękę, to historyczny moment. Nigdy żaden prezydent po wyborze nie zaczął od tego, że wyciąga rękę. Taka była też prezydentura Andrzeja Dudy. Kampania to wielkie emocje i ona jest często inna niż prezydentura. Po drugiej stronie widzę, że są jakieś kłótnie, niesnaski, przegrywać też trzeba umieć - dodał.
WIDEO: zobacz rozmowę z Marcinem Mastalerkiem
ZOBACZ: Kaczyński po wyborach. Pierwszy wywiad
- Nie martwi mnie, że Polska jest podzielona. Ja się z tego cieszę, że jedna i druga strona może wygrać. Martwiłbym się, jakby w Polsce było 80 proc. do 20 proc. albo 70 proc. do 30 proc. i jedna strona w ogóle nie miałaby szansy wygrać. To byłaby kpina z demokracji, fikcja - mówił były rzecznik PiS.
Jego zdaniem "wynik prezydenta byłby normalnie wyższy, gdyby nie skutki epidemii Covid i starsze osoby nie bałyby się iść". - Od wyborów parlamentarnych było wiadomo, że wynik będzie bliski, ale to jest taka sama różnica jak w 2015 r. między Bronisławem Komorowskim a Andrzejem Dudą - podsumował.
Dotychczasowe odcinki programu można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej