"Będzie więcej świń niż ludzi". Protest przeciw chlewni
Budowa ogromnej chlewni na kilkadziesiąt tysięcy świń budzi sprzeciw mieszkańców gminy Sulechów w woj. lubuskim. Ludzie boją się, że przedsięwzięcie sprowadzi na nich fetor i muchy, a przedsiębiorcy drżą o firmy, bo nieciekawe sąsiedztwo może odstraszać klientów, a nawet pracowników. Czy jest się czego bać? Sprawą zajęli się reporterzy "Interwencji".
Pan Olaf z żoną i dwiema córkami mieszkają na terenie gminy Sulechów w województwie lubuskim. Małżeństwo ponad 10 lat temu wybudowało dom. Miał to być ich raj na ziemi. Dziś oboje drżą o przyszłość. Niedaleko ich domu planowana jest przebudowa i rozbudowa istniejącego gospodarstwa rolnego, gdzie obecnie znajduje się 800 krów.
- Pojawił się tutaj inwestor, który chce rozbudować istniejące gospodarstwo rolne. Zmieniają profil działalności i chcą wybudować fermę na około 35 tys. sztuk świń - mówi "Interwencji" Olaf Dzięgielewski, mieszkaniec gminy Sulechów.
- Boję się smrodu, bo tak będzie, że nie będzie można wyjść na ogród posiedzieć, będzie mnóstwo much, robactwa - uważa inna mieszkanka, Izabela Dzięgielewska.
"Nie chodzi o muchy i szczury, ale o nasze zdrowie"
Podobne obawy mają inni mieszkańcy gminy. Aby pokazać swoje niezadowolenie, zorganizowali protest przed ratuszem w Sulechowie. Pojawiły się tam setki przeciwników inwestycji.
- Boimy się najbardziej o nasze zdrowie, to już nie chodzi tylko i wyłącznie o smród, który będzie nam towarzyszył, o te muchy, o te szczury, ale przede wszystkim o nasze zdrowie - tłumaczy w rozmowie z "Interwencją" Anna Kubik, uczestniczka protestu.
Wideo: Materiał "Interwencji"
- Jestem mamą czworga dzieci, które mają chorobę genetyczną. 10 lat temu przenieśliśmy się specjalnie do miejsca, które będzie dla nich mniej uciążliwe. A teraz chce nam się zaserwować odór 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku - mówi inna protestująca, Ewelina Mularczyk- Sieńkowska.
- Wszystkie tutaj okoliczne firmy będą znikały, bo kto tu będzie mieszkał? Ludzie zaczną stąd uciekać - dodaje manifestujący Adam Pęciak.
"Jest sprawa transportu gnojowicy"
Przeciwnicy inwestycji podkreślają również, że chlewnia ma składać się dwóch obiektów oddalonych od siebie. Tylko jeden budynek jest bezpośrednio podłączony do biogazowni. Z drugiego gnojowica będzie transportowana beczkowozami.
- W ramach jednego gospodarstwa rolnego są dwa obiekty. Jeden będzie tak zwaną fermą stada podstawowego i będą znajdowały się tam maciory, które w ramach cyklu produkcyjnego będą przenoszone do tak zwanej tuczarni - mówi Michał Zwolak, pełnomocnik spółki rolnej Kalsk.
- Jest sprawa transportu gnojowicy. Wszystkie beczki mają zawory oddechowe, a podczas transportu robi się ciśnienie. Zawory będą się otwierać i cały ten smród będzie wywalany na zewnątrz - uważa Adam Pęciak, który protestuje przeciwko budowie chlewni.
- To będzie tłoczone pod ciśnieniem w szczelnych i bezpiecznych warunkach, a sama gnojowica tymi wozami będzie transportowana po naszych drogach wewnętrznych - odpowiada pełnomocnik spółki.
ZOBACZ: Zabytek stał się ruiną. Może zabić żyjącą w nim rodzinę
- Najgorsze jest to, że w naszej gminie będzie więcej świń niż ludzi, bo gmina Sulechów ma niespełna 24 tysiące ludności, a świń ma być 36 tysięcy w samym Kalsku - mówi Krystyna Talaga, sołtys wsi Kalsk.
- Nie do końca jesteśmy sobie w stanie wyobrazić z jaką skalą mamy do czynienia. Ewidentnie jest to produkcja przemysłowa, nie jest to chyba takie rolnictwo, jakie wszyscy kojarzymy - dodaje Wojciech Sołtys, burmistrz Sulechowa.
Michał Zwolak, pełnomocnik spółki rolnej Kalsk zapewnia, że "nie ma możliwości, żeby było więcej jak 24, niż 25 tysięcy sztuk świń, bo to jest po prostu fizycznie niemożliwe z uwagi na cykle rozrodcze".
Procedura administracyjna trwa
Procedura administracyjna dotycząca inwestycji trwa. Pozytywne opinie zostały wydane między innymi przez Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Jedynym organem, który wydał negatywną opinię na temat inwestycji, jest sanepid w Zielonej Górze.
- Biogazownia naszym zdaniem jest zbyt mała, żeby mogła pochłonąć gnojowicę z obydwu tych chlewni. A jednocześnie będzie emisja gazów, przede wszystkim amoniaku z zabudowań, czyli z chlewni. Do tego emisja siarkowodoru, amoniaku przy przewozie gnojowicy i zbyt mała przepustowość biogazowi - wylicza zastrzeżenia Dorota Baranowska Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Zielonej Górze.
ZOBACZ: Ile wiedziała narzeczona seryjnego mordercy z Kołobrzegu? Siostra przerywa milczenie
- Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska tak naprawdę miał takie same wątpliwości jak sanepid (…) tylko ze swoimi negatywnymi wnioskami zwrócił się do nas bezpośrednio i zostały one wyjaśnione i formalnie do burmistrza Sulechowa wpłynęły już uzgodnienia pozytywne. Burmistrz już samodzielnie w oparciu o ten materiał dowodowy, w tym nasze wyjaśnienia, może wydać samodzielnie decyzję - odpowiada Michał Zwolak, pełnomocnik spółki rolnej Kalsk.
Inwestor twierdzi, że niepokój mieszkańców gminy Sulechów jest nieuzasadniony, bo hodowla ma być prowadzona z użyciem najnowszych technologii. Jeśli burmistrz Sulechowa nie weźmie pod uwagę sprzeciwu mieszkańców i wyda pozytywną decyzję, to chlewnia prawdopodobnie zacznie funkcjonować za rok.
Czytaj więcej