Coraz więcej chętnych na kredyt. Jednak nie każdy go dostanie
Klienci znów ruszyli do banków po pieniądze. Kuszą niskie stopy procentowe, a widmo kryzysu nie wydaje się już tak straszne - podaje w środę "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy w "DGP", popyt na kredyty wyraźnie się odbudowuje po miesiącach zamrożenia gospodarki. Według danych Biura Informacji Kredytowej liczba wniosków, jakie składają klienci w bankach i SKOK-ach, znów rośnie, a proces ten przyspieszył w pierwszej połowie lipca. Popyt na kredyty ratalne zaczął się podnosić najszybciej, bo jeszcze w kwietniu, a w pierwszej połowie lipca wniosków klientów jest już więcej niż rok wcześniej.
ZOBACZ: Stopy rekordowo niskie, ale kredyty nie muszą być tańsze
"W tygodniu między 6 a 12 lipca dynamika była już dodatnia i wynosiła 4,9 proc. rok do roku" – komentuje główny analityk BIK prof. Waldemar Rogowski. Wiąże to z rosnącymi zakupami sprzętu RTV AGD, mebli i innych dóbr trwałego użytku w systemie ratalnym. Wzmożony popyt na sprzęt i meble widać w danych GUS. W ostatniej publikacji – za maj – sprzedaż tych towarów była większa o 14,4 proc. w cenach stałych, choć ogólny wskaźnik spadł o 7,7 proc. w porównaniu z majem 2019 r.
Decydują dwa czynniki
Rogowski wskazuje, że o wzroście liczby wniosków o kredyt ratalny decydują dwa główne czynniki. Pierwszy to rekordowo niskie stopy procentowe, które sprawiają, że taki kredyt jest po prostu tani. Drugi to atrakcyjne oferty promocyjne sprzedawców, którzy w ten sposób próbują nadrobić straty wywołane lockdownem wprowadzonym w połowie marca i w kwietniu.
W przypadku kredytów mieszkaniowych załamanie sprzedaży nie było tak głębokie, jak w kredytach konsumpcyjnych – w kwietniu spadek wynosił 23 proc. rok do roku. Popyt – liczony jako łączna wartość kredytów, o którą wnioskowali klienci – malał w podobnej skali, w kwietniu był niższy o ponad 27 proc. w porównaniu ze stanem rok wcześniej, w maju o ponad 24 proc. Ale już w czerwcu spadek wynosił 6,7 proc., a w poprzednim tygodniu lipca jedynie 6,3 proc.