Leczenie krwią ozdrowieńców. Są pierwsze efekty
W ramach badania klinicznego prowadzonego we Wrocławiu osocze ozdrowieńców podano 25 chorym na COVID-19. Wstępne obserwacje są obiecujące - opisują autorzy badania. U 65 proc. pacjentów po kilku, kilkunastu dniach od pierwszego podania nastąpiła wyraźna poprawa parametrów oddechowych
Jak poinformowano, duże badanie kliniczne, dokumentujące skuteczność stosowania osocza w leczeniu chorych z COVID-19 w populacji europejskiej, rozpoczęło się pod koniec kwietnia br. we Wrocławiu.
- Mamy już pierwsze wyniki badań. Osocze podano 25 chorym, hospitalizowanym w szpitalach jednoimiennych we Wrocławiu, Bolesławcu i Wałbrzychu. Wstępne obserwacje są obiecujące. U 65 proc. pacjentów po kilku - kilkunastu dniach od pierwszego podania - nastąpiła wyraźna poprawa parametrów oddechowych. Chorzy nie wymagali dalszej hospitalizacji. U pozostałych nie było odpowiedzi na leczenie i nie zmieniła tego druga dawka osocza - napisano w komunikacie.
"To bardzo bezpieczna procedura"
Jak podano, osocze ozdrowieńców na początku maja podano pierwszym pacjentom leczonym we Wrocławiu i Bolesławcu, a chęć przystąpienia do terapii deklarują kolejne dolnośląskie szpitale jednoimienne.
Projekt pt. "Zastosowanie osocza ozdrowieńców w terapii chorych na COVID-19 wraz z metabolomiczną i laboratoryjną oceną postępu terapii osoczem" realizują naukowcy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu pod kierownictwem prof. dr hab. Grzegorza Mazura we współpracy z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym we Wrocławiu, Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego oraz Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Badanie finansuje Agencja Badań Medycznych.
ZOBACZ: Ksiądz z koronawirusem. Wierni pytają, dlaczego odprawiał mszę, czekając na wynik
- To bardzo bezpieczna procedura. Co ważne, do projektu mogą się zgłosić nie tylko osoby, u których koronawirusa potwierdzono, ale też takie, które - na podstawie objawów - podejrzewają, że go przeszły. W ramach przygotowania do badania zrobione zostaną odpowiednie testy, które te podejrzenia zweryfikują - podkreśla prof. Grzegorz Mazur z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Wciąż wiele niewiadomych
- Wygląda na to, że jeśli ta metoda ma działać, to działa od razu. Na tym etapie badań nie jest to jednak jeszcze wniosek naukowy, tylko przypuszczenie, wymagające potwierdzenia na większej liczbie pacjentów - dodał dr Jarosław Dybko, lekarz koordynujący projekt z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zawodowych, Nadciśnienia Tętniczego i Onkologii Klinicznej USK.
Dotychczasowe wrocławskie badania potwierdzają także już wcześniej zaobserwowany fakt, że część ozdrowieńców ma znikomą ilość przeciwciał antySARS-CoV-2. Spośród tych, którzy zgłosili się do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu jako dawcy, liczba ta szacowana jest na ok. 20-25 proc.
ZOBACZ: Raz skorzystała z windy. Zakaziła koronawirusem ponad 70 osób
To nic nowego - podają specjaliści - odpowiedź immunologiczna w przypadku zakażenia innymi wirusami także jest zróżnicowana. Niska ilość przeciwciał dyskwalifikuje takie osoby jako dawców. Czy to oznacza, że sami także mogą ponownie zachorować? To zagadnienie także musi być jeszcze zbadane.
- Opisano już przypadki powtórnych zakażeń koronawirusem, ale wciąż mamy za mało danych. Nabywanie odporności nie zależy wyłącznie od produkcji przeciwciał, jest jeszcze odporność komórkowa, w tym pamięć limfocytów T. Znaczenie w budowaniu trwałej odporności ma także mutagenność wirusa SARS-CoV-2, której jeszcze nie znamy - uważa dr Dybko.
Leku jeszcze nie ma
Zdaniem lekarza, nie można też udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy ilość przeciwciał we krwi ozdrowieńców ma związek z przebiegiem choroby. Pojawiają się wprawdzie tezy, że im cięższy przebieg kliniczny zakażenia, tym więcej przeciwciał w surowicy, ale w przypadku nowego koronawirusa nie ma na to potwierdzenia.
Ostateczne wnioski z programu będą znane pod koniec przyszłego roku.
ZOBACZ: Kraj, który "zakazał" koronawirusa, zachęca do noszenia maseczek. "To przez pył"
Terapią w ramach badania ma zostać objętych 300 pacjentów z określonym ciężkim przebiegiem COVID-19, ale projekt ma ściśle określone cele naukowe. - Chociaż immunoprofilaktyka bierna jest metodą znaną od lat, w przypadku jej stosowania w COVID-19, wciąż niewiele o niej wiemy - tłumaczy dr Dybko.
Jak na razie nie opracowano ani szczepionki przeciwko zakażeniu SARS-CoV-2, ani kuracji przeciwwirusowej, dlatego leczenie osoczem staje się jedną z ważniejszych strategii leczniczych, łatwo dostępną i w zasadzie pozbawioną poważniejszych działań niepożądanych - napisano w komunikacie.
Czytaj więcej