Nowa nadzieja dla krytycznie chorych na Covid-19. Zagrożenie zgonem niższe o 45 proc.
Chorzy na COVID-19 leżący pod respiratorami, którzy otrzymali pojedynczą dawkę leku o nazwie tocilizumab, byli o 45 proc. mniej zagrożeni zgonem. Chorzy szybciej też opuszczali szpital, mimo podniesionego ryzyka innych infekcji - podali badacze na łamach pisma "Clinical Infectious Diseases".
Naukowcy z University of Michigan (USA) opisali działanie tocilizumabu (atlizumabu). Jest to przeciwciało monoklonalne osłabiające działanie układu odpornościowego, a stosowane m.in. w reumatoidalnym zapaleniu stawów.
Lek, jak wyjaśnili badacze, oddziałuje na jeden z elementów układu odpornościowego - interleukinę 6 (IL-6). W ten sposób wycisza tzw. burzę cytokinową - zbyt silną odpowiedź układu immunologicznego, która uszkadza płuca i inne organy.
Zmniejszenie śmiertelności o 45 proc.
Badacze leczyli 154 krytycznie chorych pacjentów z SARS-CoV-2, od początku marca do końca kwietnia br. To czas, gdy niewiele było wiadomo na temat tego, co pomoże pacjentom pod respiratorami.
Połowa chorych otrzymała pojedynczą dawkę tocilizumabu, najczęściej w ciągu 24 godzin od podłączenia do respiratora.
W czasie 28 dni od podłączenia zmarło 18 proc. z tych, którzy leczeni byli tocilizumabem i 36 proc. z tych, którzy nie otrzymali leku. Oznacza to zmniejszenie śmiertelności o 45 proc.
ZOBACZ: Nowe przypadki zakażeń. Kolejne ofiary koronawirusa w Polsce
Spośród tych, którzy na koniec badania pozostawali w szpitalu, 82 proc. leczonych tocilizumabem zostało odłączonych od respiratora, a z drugiej grupy - 53 proc.
Jednocześnie u 54 proc. pacjentów, którzy otrzymali lek, rozwinęła się inna infekcja, zwykle związane z użyciem respiratora zapalenie płuc. Takie dodatkowe zakażenia zwykle zmniejszają przeżywalność chorych na COVID-19; podobne problemy wystąpiły tylko u 26 proc. osób, które leku nie otrzymały.
Jedna dawka 100 razy droższa niż całe leczenie deksametazonem
Naukowcy podkreślają, że konieczne są dalsze badania.
Jeden z głównych autorów pracy, prof. Jason Pogue wyjaśnia, że pewniejsze wyniki z randomizowanych badań brytyjskich skłoniły go do zalecania sterydowego leku - deksametazonu, jako środka podawanego w pierwszej kolejności pacjentom z COVID-19 w krytycznym stanie.
- Jak na retrospektywne, prowadzone w jednym ośrodku badanie, nasze wyniki są solidne. Jednak na tę chwilę, ze względu na brak randomizowanych, kontrolowanych badań i dużo wyższej ceny, zalecamy pozostawienie tocilizumabu na terapię wybranych pacjentów, u których zachodzi dekompensacja w czasie lub po przyjmowaniu deksametazonu lub pacjentów, u których ryzyko niepożądanych działań terapii sterydami przewyższa potencjalne korzyści - podkreśla prof. Pogue. Jego zdaniem dalsze badania powinny uwzględnić łączenie obu leków oraz precyzyjne porównanie ich działania.
ZOBACZ: Koronawirus. Najnowsze informacje z Polski i świata [RELACJA]
Jeśli oparte o celowanie w interleukinę 6 do terapii okaże się skuteczne, to ważne będzie też określenie najlepszych dawek i czasu podawania leku, tak aby poprawić stan pacjenta, ale jak najbardziej ograniczyć skutki uboczne - ryzyko kolejnych infekcji i zaburzenie regeneracji tkanek.
Prof. Pogue zaznacza też, że jedna dawka tocilizumabu jest 100 razy droższa niż całe leczenie deksametazonem.
Przypomina, że inny lek, który działa na IL-6 i uspokaja burzę cytokinową - sarilumab - wydaje się nie działać w przypadku COVID-19.
Czytaj więcej